Kierunek: Nowa industrializacja

Komisja Europejska ponagliła państwa członkowskie, aby uznały w swych politykach, że przemysł ma rozstrzygający wpływ na wzrost gospodarki. Dziś tworzy on jedynie 15 proc. unijnego PKB, przy 11-procentowym bezrobociu.

Pomysł reindustrializacji Europy rodził się w szczycie kryzysu finansowego. Na łeb na szyję spadały wskaźniki produkcji, zatrudnienia i sprzedaży ważnych sektorów przemysłu, za którymi stoi potężna siła kapitału i rzesza pracujących. Z drugiej strony, wciąż nierozwiązane pozostawały problemy odpowiedzialnego za ten stan rzeczy sektora finansowego.

Tymczasem analiza sytuacji w kilku krajach unijnych (Niemcy, Szwecja, Polska) jasno pokazywała, że silniej uprzemysłowione gospodarki lepiej radzą sobie w czasie kryzysu niż kraje mniej uprzemysłowione, w których sektor usług, szczególnie tych finansowych, był omnipotentny (Wielka Brytania, Irlandia, Cypr).

Reklama

Po apelach i propozycjach Komisja Europejska opublikowała w październiku 2012 roku program "Silniejszy przemysł europejski na rzecz wzrostu i ożywienia gospodarczego." Do 2020 roku miałby on mieć w UE średnio dwudziestoprocentowy udział w całkowitej wartości dodanej i w unijnym PKB. Byłby to wielki skok, zważywszy że w 2011 roku wartości te wynosiły odpowiednio 15 i 16 proc.

Sądząc po lutowym ponagleniu Komisji Europejskiej, sprawy odnowy europejskiego przemysłu niewiele jednak postąpiły w oczekiwanym kierunku. Swego rodzaju wyjątkiem okazał się jedynie program strategiczny "Cars 2020", przyjęty przez KE już w listopadzie 2012 r. Szybka reakcja branży motoryzacyjnej na wezwanie Komisji miała związek nie tylko z jej rozpaczliwą sytuacją (piąty rok spadku produkcji), ale i z toczącymi się od dłuższego czasu pracami grupy Cars 21, w której przedstawiciele KE bezpośrednio uczestniczyli.

Zadaniem grupy było rozwiązanie problemu, który Unia sama sobie stworzyła w imię, słusznej skądinąd, idei ochrony konkurencji: jak wykorzystać pomoc państwową dla rozwoju zakładów produkcyjnych? W "Cars 2020" zaproponowano więc 30 szczegółowych działań, które z kolei podzielono na dalsze "poddziałania". A konkretne efekty? Z tym niestety jest już gorzej. Między innymi dlatego właśnie, gdy przemysł motoryzacyjny w Stanach Zjednoczonych ruszył z kopyta dzięki bezpośrednie pomocy publicznej, a ten w krajach azjatyckich praktycznie w ogóle nie doznał uszczerbku - europejski nadal tkwi w stagnacji.

Dzieci rewolucji

Dwie kolejne rewolucje przemysłowe ukręciły bat same na siebie. Mechanizacja produkcji i postęp w jej organizacji tak zwiększyły wydajność pracy, że możliwe stało się uwolnienie robotników od prac związanych bezpośrednio z procesem wytwarzania i przesunięcie ich do sektora usług. Z czasem jednak zaczął on żyć własnym życiem, a rozrastając się dowodził... niezbędności rozszerzającej się palety usług. Trzecia rewolucja naukowo-techniczna, razem z jej elektronizacją, tylko pogłębiła ten proces.

Epoka industrializacji w jednych częściach świata trwała dłużej, w innych krócej. W Polsce dopiero w połowie lat 90. ubiegłego wieku wartość dodana usług przekroczyła poziom 50 proc. i przewyższyła łączne wskaźniki liczone dla przemysłu, budownictwa i rolnictwa. Nasze opóźnienie w rozwoju w stosunku do czołówki miało jednak także istotny, pozytywny skutek. Oto mimo drastycznej restrukturyzacji gospodarki, przeprowadzonej po zmianach systemowych z początku lat 90., przemysł ustabilizował swoją pozycję w gospodarce. Ba, na przykład w porównaniu z rokiem 2000, jego znaczenie, mierzone wartością dodaną i liczbą zatrudnionych, nieco nawet wzrosło. Był to skutek unowocześnienia naszego przemysłu przeprowadzonego przy udziale zarówno rodzimego kapitału, jak i zagranicznych inwestorów. Z 80 mld dolarów, które ulokowali oni dotychczas w Polsce, gros zainwestowano właśnie w rozwój produkcji przemysłowej.

Był to proces odwrotny do tego, który dokonywał się w tym samym czasie w krajach zachodnich. Tam, mniej więcej 30 lat temu, zaczęto wpierw rezygnować z "brudnych" gałęzi przemysłowych, by później szukać miejsc, gdzie produkcja będzie tańsza. Przemieszczanie linii produkcyjnych i zarządzanie nimi na odległość ułatwiły technologie informacyjne.

- 25 lat temu Europa była przekonana, że chemia, budowa maszyn czy hutnictwo mogą wyjść poza jej granice. A my, nie brudząc sobie rąk, mieliśmy zająć się badaniami i usługami oraz rozwijaniem sektora finansowego - zauważył Sigmar Gabriel, wicekanclerz Niemiec oraz minister gospodarki i technologii. - Po latach okazało się, że przemysł można utracić szybko, ale odzyskać go potem niełatwo.

Skala "zwijania" się przemysłu nie byłaby tak drastyczna, gdyby na Zachodzie nie zwyciężyły doktryny neoliberalizmu i teorii monetarnej, którym podporządkowano realne procesy gospodarcze. Szczególnie niebezpieczna okazała się wiara w prawdziwość hipotezy o niezawodności, efektywności i samoregulacyjnych zdolnościach rynków finansowych. Owa bezkrytyczna wiara doprowadziła w końcu do tego, że wymknęły się one spod publicznej kontroli i poddały panowaniu struktur spekulacyjnych.

Niegdyś największe obawy budziło bezrobocie. Teraz, zgodnie z regułami polityki monetarnej, za główne zagrożenie dla gospodarki uznano inflację. Bezrobocie zaś stało się jedynie narzędziem służącym do stabilizowania cen.

Tymczasem, jak przypomina Komisja Europejska, o ile w usługach jedno nowe miejsce pracy tworzy w swym otoczeniu co najwyżej jeszcze jedno, to w przemyśle powstają w ten sposób średnio trzy (w przemyśle motoryzacyjnym nawet 5-6). W ślad za wzrostem zatrudnienia idzie oczywiście większa konsumpcja. To dlatego, gdy bezrobocie wśród młodych obywateli krajów Europy Południowej sięgnęło 20 proc., postanowiono rozpocząć walkę o restytucję przemysłu.

Czekając na nowe

Przemysł europejski jest przygotowany do zmian. Pozostaje światowym liderem w wielu wysokomarżowych sektorach, które są nośnikami nowych technologii: w przemyśle samochodowym, lotniczym i kosmicznym, w inżynierii, w przemyśle chemicznym i farmaceutycznym.

- Kasandryczny ton wypowiedzi opisujących stan całego europejskiego przemysłu wydaje mi się przesadzony - uważa Janusz Lewandowski, komisarz UE ds. programowania finansowego i budżetu. - Europa ma wciąż dwudziestoprocentowy udział w światowym handlu produktami przetworzonymi i zaspokaja dużą część popytu w krajach ościennych.

Europejskie wyroby przemysłowe nadal stanowią cztery piąte unijnego eksportu. Swoje źródło w przemyśle ma 80 proc. inwestycji sektora prywatnego w badania i rozwój. Dlatego KE ma nadzieję, że gdy powróci zaufanie i pojawią się nowe inwestycje, europejski przemysł wróci na ścieżkę wzrostu.

Filarami polityki przedstawionej w programie "Silniejszy przemysł europejski..." są: inwestycje w innowacje, doskonalenie funkcjonowania rynku wewnętrznego i otwarcie rynków międzynarodowych, poprawa kredytowania realnej gospodarki oraz lepsze wykorzystanie kapitału ludzkiego i kwalifikacji, czyli przygotowanie pracowników do przemian w przemyśle i zwiększenie popytu na nowe zawody.

Udział w PKB krajów UE nakładów brutto na środki trwałe wynosił w 2011 roku 18,6 proc. Warunkiem poprawienia wydajności jest jednak utrzymanie ich w latach 2015-20 na poziomie powyżej 23 proc. Komisja zakłada, że powinna też wzrosnąć rola wewnątrzunijnego handlu towarami. Dziś nie przekracza on 21 proc. PKB, podczas gdy na zdrowym rynku wskaźnik ten powinien osiągnąć w 2020 roku wartość 25 proc.

Celem średnioterminowym jest wyrównanie poziomu zaangażowania MŚP na rynku zewnętrznym i wewnętrznym UE. Obecnie e-handel wykorzystuje średnio co czwarte z tych przedsiębiorstw. Już za rok powinno to dotyczyć co trzeciego MŚP.

Dobre chęci

Restytucja przemysłu w Unii Europejskiej zależy od wielu czynników. Również tych zewnętrznych.

Wśród wewnętrznych na pierwszy plan wysuwa się brak spójności i kolizyjność celów i priorytetów przyjmowanych w różnych programach z priorytetami polityki przemysłowej. Także ogólne przeregulowanie gospodarek i nadmiar przepisów. Wielu przedsiębiorców już dawno te właśnie czynniki uznało za wystarczający powód do wyprowadzania mocy produkcyjnych poza granice Unii lub w ogóle poza kontynent.

Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński, w trakcie niedawnego spotkania z Antonio Tajanim, wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej, komisarzem UE ds. przedsiębiorstw i przemysłu, podkreślał konieczność zapewnienia spójności unijnych polityk dotyczących klimatu, energii, przemysłu i handlu poprzez konsekwentne uwzględnianie w podejmowanych decyzjach ich wpływu na funkcjonowanie przedsiębiorstw.

- Obecnie widoczny jest prymat polityki klimatycznej, której bardzo ambitne cele mogą negatywnie wpłynąć na konkurencyjność europejskiego przemysłu i stanowią dla niego realne zagrożenie - ocenia polski minister gospodarki.

Tymczasem łatwiej o przykłady ograniczającej rozwój przemysłu niespójności. Z koronnym jej przypadkiem - realizowaną głównie poprzez eskalowanie celów emisyjnych, unijną polityką klimatyczno-energetyczną. Świat nie chce przyjąć proponowanych przez nią twardych reguł, co prowadzi do rozwarcia się nożyc cen energii w Unii i w krajach "zewnętrznych". A przecież koszt energii w istotny sposób decyduje o konkurencyjności większości branż przemysłowych; w kilku przypadkach ma na nią wpływ wręcz podstawowy.

- Zmagamy się z wysokimi kosztami energii w warunkach braku suwerenności energetycznej - ostrzega Arnaud Montebourg, minister odnowy produkcji Francji. - Przed nami dużo pracy, by osiągnąć założony poziom dwudziestoprocentowego udziału przemysłu w PKB. Ważne, byśmy nie popełniali przy tym starych błędów.

Brak unijnej autorefleksji sprawia, że tę samą miarę przykłada się do wszystkich gałęzi gospodarki, co ustawia przemysły energochłonne na niekorzystnej pozycji konkurencyjnej. A system handlu emisjami nie nagradza tych branż przemysłowych, które w dziedzinie ochrony środowiska naturalnego dokonały największego postępu.

Przemysł stalowy, wciąż potężny europejski pracodawca, jest znacznie bardziej efektywny energetycznie niż inne sektory gospodarki. Dalsze ograniczanie jego emisyjności i energochłonności blokuje brak dostępu do odpowiednich technologii i kosztów. Jeżeli Unia Europejska nie dostosuje do realnych warunków wskaźników oceny emisji dwutlenku węgla przez sektor stalowy, to będzie de facto eksportować miejsca pracy poza teren Unii, gdzie stal produkowana jest przy niższych standardach ochrony środowiska.

- Są branże, które znacznie zmniejszyły swoje zapotrzebowanie na energię. Ale są również takie, które ze względu na istotę procesu produkcyjnego zawsze będą energochłonne. To nie jest słabość, ale komplementarność i siła europejskiej gospodarki - podkreśla Janusz Piechociński.

Jego zdaniem, sztuczne przeciwstawianie sobie tak zwanego przemysłu zielonego i tradycyjnego, prowadzi jedynie do przyjmowania niekorzystnych rozwiązań osłabiających część filarów europejskiej gospodarki.

Sprzeczność widać też pomiędzy unijnym planem reindustrializacji a stanowiskiem Komisji Europejskiej w sprawie wydobywania gazu łupkowego. Jak pokazuje przykład amerykański, jego eksploatacja zbiła ceny energii na rynku wewnętrznym, czego efektem jest powrót linii produkcyjnych do Stanów. Ba, zakłady przemysłowe lokują na kontynencie północnoamerykańskim także koncerny europejskie, czego najświeższym przykładem jest niemiecki BASF.

Amerykanie jeszcze raz dowodzą, że cel, czyli rozwój przemysłu, można osiągnąć prostymi narzędziami. Podczas gdy Europa...

- Reindustrializacja to w Europie kwestia delikatnych, wzajemnych zależności panujących pomiędzy polityką klimatyczno-energetyczną, regulacjami, modelami społecznymi, źródłami środków finansowych i, inwestycyjnym w swej naturze, budżetem europejskim oraz regułami umożliwiającymi unowocześnienie produkcji - ocenia Janusz Lewandowski. - Unia Europejska może się legitymizować w oczach swoich obywateli tylko poprzez swą dla nich użyteczność i w działalności przemysłowej; nie zaś poprzez deklaracje.

Idą zmiany?

Przemysł unijny musi też sprostać czoła wyrobom z krajów, które dość swobodnie definiują pojęcie swobodnego rynku i reguł uczciwej konkurencji. Komisja Europejska co roku zdaje sprawę ze swych wysiłków w zwalczaniu przejawów protekcjonizmu w handlu i inwestycjach zagranicznych. Ale dopiero w ubiegłym roku odnotowała pierwsze owoce tej walki. Przy czym w tym samym raporcie stwierdzono, że do już istniejących, 25 głównych przeszkód, w zeszłym roku doszły nowe.

Od lat utrzymują się na przykład bariery dla inwestycji w Chinach, a w 2013 roku wprowadzono tam w niektórych sektorach dalsze ograniczenia. Indie nie chcą wycofać się z nieuzasadnionej ochrony rynku rolno-spożywczego, a także niektórych produktów elektronicznych i technologii OZE. Wzrósł protekcjonizm w Argentynie i Brazylii. Ani myśli rezygnować z niego także Rosja, choć to niezgodne z jej zobowiązaniami wobec WTO.

Komisja Europejska może ponaglać kraje członkowskie do wdrażania nowej polityki przemysłowej, ale i sama musi wnieść w ten proces wkład większy niż tylko programowy. Tak naprawdę nie położyła dotąd na stole zbyt wielu nowych narzędzi, środków i metod działania. Najbliższym testem wiarygodności jej polityki przemysłowej będzie marcowe posiedzenie Rady Europejskiej na temat propozycji KE w sprawie polityki energetycznej do 2020 r.

Według zapowiedzi przedstawicieli naszego rządu, Polska nie da przyzwolenia na proponowane rozwiązania w sprawie emisji spalin i systemu ETS, jeżeli będą one oderwane od racji gospodarczych. Nie mogą też stać w sprzeczności z celami innych polityk unijnych lub być wobec nich nadrzędne.

Piotr Stefaniak, Dariusz Ciepiela, Adam Sofuł

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: strefa euro | przemysł | prognozy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »