Kraków ogranicza ruch samochodów. Mniej parkingów, wyższe ceny, ale też kusząca alternatywa

Kraków sukcesywnie dąży do wyciszania ruchu w centrum miasta. W tym celu wprowadza różne - czasem nawet kontrowersyjne - rozwiązania, których celem jest oddanie przestrzeni pieszym, a nie kierowcom. - Mieszkańcy zmierzają do centrum z różnych powodów, nie zawsze muszą jednak robić to za pomocą samochodu - mówi Tadeusz Trzmiel, wiceprezydent Krakowa.

Władze Krakowa realizują proces porządkowania strefy płatnego parkowania. W mieście mają zostać poszerzone chodniki, ale wiąże się to ze zmniejszeniem liczby miejsc parkingowych o ok. 3 tysiące! Odważna, ale czy też nie nazbyt ryzykowna decyzja?

Tadeusz Trzmiel, Z-ca Prezydenta Krakowa ds. Inwestycji Miejskich: - Porządkujemy sytuację na chodnikach w Strefie Płatnego Parkowania właśnie dlatego, że jest to obszar najintensywniej wykorzystywany w Krakowie przez kierowców. Zmierzają oni do centrum z różnych powodów, nie zawsze muszą jednak robić to z pomocą samochodu. Jednocześnie doszło do dziwnej sytuacji, w której piesi zostali w centrum zepchnięci pod ściany budynków, mimo że codziennie - tylko w obrębie dzielnicy Stare Miasto - porusza się pieszo ok. 150 tys. osób (to dane w oparciu o KBR 2013, liczbę miejsc pracy wg zestawienia GUS oraz uśrednioną liczbę turystów).

Reklama

Na tę sytuację zwrócili nam uwagę m.in. aktywiści miejscy, a później w wyniku rozstrzygnięcia wojewody nie było już żadnych wątpliwości, że chodniki powinny mieć szerokość 2 m, zaś w przypadkach wyjątkowych 1,5 m. Te ostatnie zdarzają się w najstarszych miejscach Krakowa i wynikają z historycznego układu ulic.

Żeby mieszkańcy mogli spokojnie spacerować wąskimi ulicami, miasto podjęło też decyzję o ograniczeniu ruchu m.in. w Kazimierzu. Wzorem miast europejskich, staracie się sukcesywnie "przeganiać" samochody z centrum i okolic?

- Począwszy od 1979 r. w Krakowie systematycznie wyznaczane są ulice przeznaczone wyłącznie dla pieszych lub takie z ograniczeniami ruchu samochodów. Zaczęło się na obszarze najstarszym, wewnątrz Plant, ale teren, na którym w jakiś sposób staramy się wyciszyć ruch samochodowy, powiększa się wraz ze wzrostem ruchu.

Obecnie ulice pełniące funkcję deptaków mają w Krakowie długość ok. 4 km, zaś 10 km - ulice zamknięte dla powszechnego wjazdu samochodem. Deptaki w Krakowie są powszechniejsze i dłuższe niż np. w słynnej Kopenhadze. Mówię to dlatego, żeby pokazać, że w naszym mieście nie dzieje się rewolucja, tylko konsekwentna modernizacja miasta i dostosowywanie go do bieżących potrzeb.

Stąd idea objęcia Kazimierza, jego najbardziej turystycznej części, strefą ograniczonego ruchu, do której wjeżdżać mogą wyłącznie mieszkańcy, goście hotelowi i dostawcy w wyznaczonych godzinach. Dzięki temu ruch znacznie spadł w ciągu kilku dni od wejścia w życie rozwiązania, a piesi czują się pewniej na ulicach. Poza Starym Miastem, które już teraz jest obszarem ze sporymi ograniczeniami dla samochodów, Kazimierz jest największą atrakcją turystyczną, której nie objęliśmy tego rodzaju rozwiązaniami nakierowanymi na bezpieczeństwo pieszych.

A co na to sami mieszkańcy?

- Dochodzą do nas uwagi ze strony mieszkańców Kazimierza, ale nie ma wśród nich głosów wnioskujących o likwidację strefy, ale raczej o jej modyfikację. Będziemy to rozważali. Jednocześnie na pozostałych obszarach wprowadzamy ruch jednokierunkowy - z jednej strony pozwala to podnieść liczbę legalnych miejsc postojowych, z drugiej zwiększa bezpieczeństwo ruchu, bo na takie ulice wjeżdża mniej samochodów, zaś te, które to robią, jadą wolniej.

Zaostrzając przepisy dla kierowców trzeba jednocześnie dać coś w zamian. Czy transport publiczny w Krakowie spełni oczekiwania tych, którzy na co dzień wybierali samochód?

- Nie mamy żadnej wątpliwości, że oprócz ograniczeń w ruchu samochodowym musimy zaoferować alternatywę. Stąd m.in. na obszarze Starego Miasta wyłączanie sygnalizatorów świetlnych. Ostatnio wyłączyliśmy sygnalizację na ostatnim skrzyżowaniu przy Plantach - kilkanaście dni później na kolejnym w innej części Starego Miasta. Takie zabiegi podnoszą płynność przejazdu zarówno tramwajów, jak i samochodów. A ponieważ po tych ulicach jeździ się wolno, piesi nie czują się zagrożeni.

Dla osób, które postanawiają się przesiąść z samochodu do komunikacji zbiorowej w efekcie działań wyciszających ruch w centrum, także mamy propozycję. Od 8 stycznia maksymalizujemy pracę komunikacji miejskiej. Przewozy tramwajowe urosną o 10 proc., powstanie kilka nowych linii. Wszystko razem będzie kosztowało ok. 30 mln zł rocznie dodatkowo w budżecie miasta, ale jest to naturalna konsekwencja podnoszenia jakości życia w mieście. Chcę tylko podkreślić, że nie ma mowy o podnoszeniu cen biletów.

Michał Nowak

Więcej informacji na stronach Portalu Samorządowego

Dowiedz się więcej na temat: Kraków | ekologia | samochody
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »