LNG w Świnoujściu i w Kłajpedzie. Skala kontra elastyczność

Ten sam cel, a poza tym... same różnice: skali, technologii, rynkowych możliwości. Polski gazoport w Świnoujściu i litewska instalacja w Kłajpedzie: trudne, ale pouczające porównanie.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2016

Gazoport to nie koniec rury wpuszczony w morze, lecz niezwykle skomplikowany obiekt. Nie wystarczy podłączenie gazociągów do nabrzeża, a później czerpanie ze statków gazu.

W sztandarowej polskiej inwestycji ukierunkowanej na bezpieczeństwo i suwerenność surowcowo-energetyczną konieczne było wybudowanie systemu rurociągów potrzebnych do odbioru skroplonego gazu ze statków. Powstały zbiorniki LNG oraz instalacje do regazyfikacji. Pamiętajmy bowiem, że gazowi przewożonemu drogą morską w postaci skroplonej trzeba przywrócić postać lotną. W takiej dopiero formie gaz jest przesyłany siecią gazociągów do odbiorców. To nie wszystko.

Reklama

Współczesne metanowce to olbrzymie jednostki potrzebujące głębokich basenów portowych. W przypadku Świnoujścia konieczna była budowa nowego basenu portowego. Aby statki mogły dopłynąć do gazoportu, należało także przygotować 35 km toru podejścia, który ma głębokość 14,5 m i szerokość prawie 200 m. Wykonano także falochron osłonowy o długości 3 km, ponad ćwierćkilometrową tzw. ostrogę, a także obrotnice dla statków. Koszt tych prac (2008-14) to ponad miliard złotych.

Na tle świnoujskiego gazoportu drugi obiekt o podobnym przeznaczeniu w naszym rejonie Bałtyku, czyli instalacja w Kłajpedzie, wygląda dużo skromniej. Specjaliści mówią raczej o tzw. punkcie przeładunkowym. By użyć obrazowego porównania: my wybudowaliśmy stację benzynową, Litwini mają cysternę. Z obu można tankować, ale różnice są znaczne. W przypadku Kłajpedy "funkcję" cysterny pełni wzięty w leasing pływający terminal regazyfikacyjny FSRU (Floating Storage and Regasification Unit). Konsekwencją wyboru był czas trwania inwestycji. Litwa uwinęła się z nią w cztery lata, nasza budowa (wciąż trwa) to ponad sześć. Inna jest też filozofia finansowania, ale o tym za chwilę...

Atuty, słabości, finanse

Gdy rząd PiS ogłaszał, że krajowi jest potrzebny gazoport, w szranki o lokalizację stanęło Trójmiasto i Świnoujście. O wyborze zadecydowała uregulowana sytuacja prawna gruntów, krótsza droga transportu LNG, większe zapotrzebowanie na gaz w północno-zachodnim regionie kraju.

Gaz dociera do kraju szybciej, co przekłada się na oszczędności. Dystans pomiędzy Świnoujściem i Kłajpedą to około 260-270 mil morskich. Istotne, bo w starszych typach statków do przewozu LNG w ciągu doby odparowuje około 0,15 proc. ładunku. W nowszych jednostkach jest on wychwytywany, ale problem nie znika. Dłuższy rejs to większe zużycie paliwa, wyższy koszt dowozu gazu, co przekłada się na cenę dla klientów.

Od początku było wiadomo, że budowa gazoportu będzie należeć - pod względem finansowym - do wyzwań dużego kalibru. Nie chodzi tu jedynie o 2 mld zł (koszt budowy obiektu). Z budową gazoportu związana jest także rozbudowa sieci gazowej, by pozyskany surowiec można było przesyłać w głąb kraju - mówimy o kolejnych idących w miliardy złotych inwestycjach. Jednak rozbudowa systemu przesyłowego opłaca się w szerszej perspektywie - zwiększa bezpieczeństwo gazowe kraju.

Litewskie atuty to czas, prostota i elastyczność. Projekt nie wymagał też wielkich inwestycji infrastrukturalnych na lądzie. W 2012 roku podpisano umowę z firmą Höegh LNG, a już jesienią 2014 roku zbudowany w wyspecjalizowanej stoczni Hyundaia w Korei Południowej statek-terminal stanął w porcie w Kłajpedzie. Znajdują się na nim instalacje do magazynowania, przeładunku i regazyfikacji.

W tym czasie ukończone były już także prace przy budowie infrastruktury z 18-kilometrowym odcinkiem gazociągu łączącego terminal z siecią litewskiego operatora Amber Grid. Trwały rok i kosztowały w sumie 87 mln euro.

Reszta to koszt obsługi obiektu. I tu jest pies pogrzebany. Litwa faktycznie nie wybudowała gazoportu, po prostu wyleasingowała jednostkę pływającą FSRU o wiele mówiącej nazwie "Independence" (niepodległość, niezależność). Według analityków, koszty 10-letniego leasingu będą bardzo wysokie - 689 mln dol. Przy obecnym kursie złotego mówimy o kwocie większej niż koszt budowy gazoportu w Świnoujściu!

Przy tym warto zauważyć, że Litwini po dziesięciu latach nadal nie będą właścicielami gazoportu. Musieliby go wykupić albo właściciel (Norwegowie) rozważy odcumowanie i przemieszczenie jej tam, gdzie nadal będzie przynosić zyski. A przecież gazoportu nie buduje się z myślą tylko o jednej dekadzie, skoro ma być elementem bezpieczeństwa gazowego...

Mantas Bartuška, prezes Klaipedos Nafta, sądzi, że firma wykupi statek, bo to zmniejszy koszty. Można będzie jednak zastosować także inne rozwiązanie - zamienić go na mniejszy lub większy, zależnie od koniunktury i przewidywanych zmian w wymaganiach rynku. Elastyczność to - zdaniem Litwinów - główna przewaga systemu "mobilnego" nad terminalem zbudowanym na lądzie.

Skala, koszty, cena

W pierwszym roku działalności litewski gazoport ma umożliwić sprowadzanie na Litwę do 1,5 mld m sześc. LNG rocznie (przy krajowym popycie rzędu 3 mld m sześc. rocznie), a docelowo nawet do 4 mld m sześc. rocznie. Nasz obiekt zapewni zdolność przyjęcia do około 5 mld m sześc. surowca. Jednak biorąc pod uwagę poniesione nakłady, nasza opłata regazyfikacyjna ma szansę być niższa, bo liczy się efekt skali. Oczywiście zakładając, że Polska i Litwa będą kupowały gaz po podobnej cenie.

Świnoujski gazoport jest dość uniwersalnym obiektem. Od etapu koncepcji zakładano, że może także wysyłać gaz. Co ważne, w odróżnieniu od litewskiej inwestycji, będzie mógł odbierać gaz także dla innych państw. W przypadku obiektu w Kłajpedzie w grę wchodzą jako odbiorcy tylko Łotwa i Estonia (Litwa nie ma połączeń gazowych z innymi krajami Unii).

Łotewskie zużycie to 1,6 mld, a estońskie - 0,5 mld m sześć rocznie. W sumie więc trzy republiki nadbałtyckie potrzebują co roku około 4,5 mld m sześc. gazu.

Gdy więc już wszystkie rynki będą otwarte (łotewski otworzy się w kwietniu przyszłego roku), terminal będzie w stanie pokryć 80 proc. zapotrzebowania.

Litwini nie dostrzegają słabości lub, co zrozumiałe, wolą o nich nie mówić. Pływający terminal to nowa technologia. Zdaniem Tadasa Matulionisa, dyrektora segmentu LNG w Klaipedos Nafta, w ostatnich latach pływające terminale stają się "technologiami wyboru", zwłaszcza na rosnących rynkach LNG, niemających wcześniej doświadczenia ze skroplonym gazem.

Dariusz Ciepiela, Piotr Myszor

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: LNG | Litwa | kontra | gaz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »