Nie pracują punkty konsultacyjne w kopalni Makoszowy

Punkty konsultacyjne, w których pracownicy kopalni Makoszowy w Zabrzu mieli dowiadywać się o możliwościach podjęcia pracy w innych zakładach, po uruchomieniu w poniedziałek rano zostały zablokowane przez górników i związkowców.

W poniedziałek związki mają decydować o formach protestu przeciw zamknięciu zabrzańskiej kopalni.

Kopalnia Makoszowy w Zabrzu, zatrudniająca ok. 1,4 tys. osób, pozostająca w strukturach Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) i przynosząca straty, jedynie do końca tego roku może korzystać z dopłat do strat produkcyjnych. Dalej mogłaby działać, tylko pod warunkiem, że osiągnie rentowność.

Aby zapewnić zatrudnienie górnikom z Makoszów, SRK w ostatnich dniach zebrała oferty pracy w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej, Jastrzębskiej Spółki Węglowej i w swoich oddziałach. Spółka uruchomiła też akcję informacyjną na ten temat. Jednym z jej elementów od poniedziałku miały stać się punkty konsultacyjne z informacjami o możliwościach zatrudnienia w innych zakładach.

Reklama

W budynku dyrekcji Makoszów zorganizowano sześć takich punktów: cztery PGG, jeden JSW i jeden SRK. Zaczęły pracę w poniedziałek o godz. 7 rano. Największym zainteresowaniem cieszył się punkt JSW oferujący pracę w najbliższej Makoszowom kopalni Knurów-Szczygłowice.

Jak jednak przekazały władze SRK, z ofertą zdążyło zapoznać się kilku górników. Potem dojście do punktów zablokowała grupa kilkunastu związkowców. - Zerwali szyldy informacyjne, zagrozili użyciem siły, zagrozili też, że deskami zabiją drzwi wejściowe. W tej sytuacji, dbając o bezpieczeństwo pracowników naszych i spółek węglowych, podjąłem decyzję o wstrzymaniu rekrutacji - relacjonował prezes SRK Marek Tokarz.

W ocenie szefa zakładowej Solidarności Artura Banisza w punktach obok przedstawicieli spółek znaleźli się "ludzie wyznaczeni przez pana ministra (wiceministra energii Grzegorza - PAP) Tobiszowskiego do szantażowania górników, przekupywania jakimiś odprawami".

- Mówili, że jak teraz pracownicy czegoś nie podpiszą, to w nowym roku nie wiadomo, co się z nimi stanie. Po prostu szantażują ludzi i starają się ich przekupić, żeby szli na inne kopalnie. Oni chcą zapchać dziury na innych kopalniach ludźmi z kopalni Makoszowy. Rząd nie powie, że chce zamknąć kopalnię, chcą to zrobić naszymi pracownikami - przekonywał związkowiec.

Według niego, punkty zostały zablokowane przez załogę i związki zawodowe. - Wszyscy razem poszli - zapewnił Banisz.

Jak uznał prezes SRK, poniedziałkowe zachowanie związkowców "uniemożliwiło pracownikom kopalni Makoszowy uzyskanie pełnej informacji i podjęcie najlepszej decyzji, w której z kopalń chcą podjąć pracę". - To zachowanie nieodpowiedzialne i niezrozumiałe. Oprócz torpedowania naszych propozycji, związkowcy nie mają nic do zaoferowania - ocenił Tokarz.

SRK akcentuje, że w 2016 r. Makoszowy zostały wsparte ok. 140 mln zł dopłat do strat produkcyjnych, a symulacje wykazują, że kopalnia nie jest w stanie funkcjonować bez dalszej pomocy państwa. W sytuacji, gdy kopalnia może korzystać z dopłat do strat tylko do końca 2016 r., konieczne stało się sprawne przeprowadzenie akcji proponowania nowych miejsc pracy.

Według właściciela zakładu PGG i JSW zaoferowały wszystkim górnikom z Makoszów zatrudnienie na umowę o pracę na czas nieokreślony już od 1 stycznia 2017 r., na warunkach płacowych obowiązujących w poszczególnych kopalniach. Aby ułatwić proces przejścia zarząd SRK zapewnił załodze możliwość rozwiązania dotychczasowej umowy za porozumieniem stron.

Związki, które nie zgadzają się z perspektywą zamknięcia Makoszów w ub. tygodniu przeprowadziły wśród załogi sondaż (sami związkowcy określali go jako "referendum"). Pracownicy odpowiadali na pytanie, czy chcą zostać w Makoszowach, czy chcą odejść w ramach alokacji na inne kopalnie.

W piątek wieczorem szef zakładowej Solidarności informował, że frekwencja wyniosła 84 proc., a 98 proc. głosujących opowiedziało się za pozostaniem w Makoszowach. Pytany, co oznacza ten wynik, Banisz odpowiedział: "Protesty". Decyzja o ich formie ma zapaść w poniedziałek na spotkaniu rady sekcji górnictwa węgla kamiennego Solidarności. O szczegółach związkowcy mają mówić po południu.

Już wcześniej związkowcy z Makoszów relacjonowali, że atmosfera jest tam coraz bardziej napięta. Przedstawiciele zakładowej "S" uważają, że zakaz udzielenia pomocy publicznej dla zakładu od początku przyszłego roku to krok w kierunku zamknięcia kopalni - jedynej, która nadal wydobywa węgiel w ramach SRK

W poniedziałek Banisz przekazał też PAP, że przedstawiciele Ministerstwa Energii zarzucili związkom, że "przeprowadzone w ub. tygodniu referendum było nielegalne, nieprawomocne".

- Co jest bzdurą, bo pokazaliśmy, że prawie 100 proc. ludzi jest za tym, żeby kopalnia istniała. A oni przyjeżdżają i dalej sieją ferment i zamęt. Na siłę pan minister Tobiszowski chce zamknąć tę kopalnię. Nie wiemy, czemu, co mu na sercu leży, że ta kopalnia ma przestać istnieć. Chce zamknąć dobrą kopalnię - ocenił szef zakładowej Solidarności.

Według informacji SRK, w procesie zapewnienia pracy załodze Makoszów PGG i JSW zaoferowały pracę górnikom. Pracownicy administracji oraz górnicy, którzy nie będą chcieli skorzystać z ofert tych spółek, mają zagwarantowaną pracę w SRK.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »