Ostatnia prosta samodzielnych aut

To już nie jest wymysł futurologów. Zdaniem przedstawicieli przemysłu motoryzacyjnego w 2020 r. auta zdolne do samodzielnej jazdy po autostradach, a nawet miejskich ulicach, będą sprzedawane masowo.

Takie mamy czasy, że nowości przemysłu motoryzacyjnego możemy podziwiać już nie tylko podczas największych branżowych salonów, ale także podczas targów... elektroniki użytkowej. Choćby takich jak słynne CES (Consumer Electronics Show) w Las Vegas. To właśnie tam, a nie np. podczas salonu w Detroit, Mercedes postanowił przedstawić swój najnowszy prototyp nazwany F015 luxury in motion. W sumie decyzja ta ma sens, bo w pojeździe tym wcale nie silnik i koła są najważniejsze. Bezwzględnie króluje w nim elektronika. F015 jest bowiem zapowiedzią samochodów przyszłości. Pojazdów, które staną się salonikami na kołach z prawdziwego zdarzenia, w których kierowca faktycznie nie będzie już do niczego potrzebny.

Reklama

Nowe miejsce do życia

Dieter Zetsche, prezes Daimlera (koncernu produkującego m.in. Mercedesy), twierdzi jednak, że technologia to tylko ułamek tego, z czym wiąże się stworzenie i wprowadzenie do powszechnego użytku pojazdów autonomicznych. Zdaniem Zetschego, auta takie jak F015 - mierzące ponad pięć metrów, luksusowe, przestronne - zmienią sposób, w jaki funkcjonuje społeczeństwo. Choćby dlatego, że samochód z prostego środka transportu zmieni się w najprawdziwsze kolejne miejsce do życia. Tyle, że mobilne. Oprócz tradycyjnych biura i mieszkania.

Dlatego w F015 oprócz technologii umożliwiających poruszanie się po drogach bez udziału kierowcy jest przestronna kabina, są cztery wygodne fotele, z których dwa w pierwszym rzędzie można obrócić. Są też dotykowe ekrany, na których wyświetlane są informacje z pokładowych systemów komputerowych: nawigacji, przeglądarki WWW czy też poczty elektronicznej.

Rzecz jasna najważniejsze w takim samochodzie są jego oczy i uszy. To przede wszystkim systemy radarowe, laserowe dalmierze oraz kamery.

To one szkicują w pamięci pokładowego komputera obraz otoczenia i porównują go z zapisanymi w nim, bardzo precyzyjnymi mapami. Na podstawie tych informacji opracowywany jest plan działania: ruchy kierownicy, użycie pedału gazu lub hamulców. Okazuje się, że współczesna technologia jest już w stanie samodzielnie prowadzić samochód, czego dowodem eksperymentalny przejazd mercedesa klasy S z odpowiednim wyposażeniem na 100-kilometrowej trasie między miejscowościami Mannheim i Pforzheim w Niemczech. To dokładnie ten odcinek, który w 1888 r. pokonała Bertha Benz, żona Carla Benza. W ten sposób udowodniła, że spalinowe samochody mają sens i mogą być użyteczne. W pewien sposób rozpoczęła motoryzacyjną rewolucję. Być może podobne zmiany zapoczątkował Mercedes?

A co będzie, gdy...?

Niemcy to kraj, gdzie powstała seryjna klasa S Mercedesa - najbardziej luksusowy z modeli tej marki - która już teraz w ograniczonym zakresie potrafi samodzielnie poruszać się po drogach np. podążając za innym samochodem na autostradzie, i to nie tylko na jej prostych odcinkach. Oczywiście prawo na razie nie przewiduje możliwości jazdy samochodami bez kierowcy. To pieśń przyszłości. Także wielkie wyzwanie dla legislatorów, bo przecież problemów związanych z autonomicznymi samochodami będzie bez liku.

Przykładowo - co się stanie, gdy uszkodzeniu ulegną komputerowe systemy sterujące samochodem? Trzeba je zwielokrotniać jak w samolotach, co bardzo podwyższa koszty? Czy może po prostu zatrzymać taki pojazd i czekać na odpowiednie służby? A może pozwolić przejąć kierowanie człowiekowi? Tylko że mało doświadczeni kierowcy mogą mieć - za jakiś czas - trudności z prowadzeniem auta. A co, gdy wsiedli do autonomicznego samochodu pod wpływem alkoholu? Albo gdy jedzie nim osoba bez prawa jazdy lub nieletnia? Co wtedy z ewentualnym ubezpieczeniem? Podobne pytania można mnożyć, a pojawia się jeszcze jeden problem. Czy oprogramowanie będzie potrafiło rozstrzygnąć dylematy moralne, np. w razie nieuniknionego wypadku, czy wybierze kto ma ucierpieć, a kogo uratować?

Pozostają też do rozwiązania aspekty techniczne. Ot, choćby szybkie reakcje na nietypowe sytuacje, w których mogą brać udział rowerzyści lub piesi. Albo kwestia prawidłowych reakcji na polecenia policjantów kierujących ruchem albo gesty pieszych... Jak dotąd nie testowano też autonomicznych systemów w bardzo trudnych warunkach pogodowych: w śniegu, czy też ulewnym deszczu.

Perfekcyjny cyberpirat

Eksperymenty takie prowadzi od pewnego czasu Google. Początkowo komplet systemów wart ok. 150 tys. dol. firma ta instalowała we flocie kilkunastu aut takich jak Audi TT, Lexus RX i Toyota Prius. Testy samochodów wyposażonych w wielowiązkowe lasery, radary i kamery prowadzone są przede wszystkim w Kalifornii, ale odbywają się też w trudniejszych warunkach. W sumie przejechały już niemal 500 tys. km.

Tyle, że Google na razie nie ujawnia ich rezultatów, konsekwentnie powtarzając jednak, że auta bez kierowcy będą gotowe do seryjnej produkcji już od 2020 roku.

Informatyczny gigant przedstawił zresztą w kwietniu 2014 roku swój pierwszy samochód - Googlecar. Ma powstać ok. setki tych 2-osobowych miniautek, które docelowo będą pozbawione kierownicy i pedałów. Samochód ten, mimo niewielkich rozmiarów, jest dość przestronny, a uruchomienie go sprowadza się do podania celu systemowi nawigacji i wciśnięcia przycisku "start". Są jednak i ograniczenia. Po pierwsze, autko może jechać maksymalnie 40 km/h, co dla niektórych może być mocno irytujące, po drugie zaś w tej chwili nie potrafi rozpoznać trudnych warunków na drodze. Przykładowo śniegu lub lodu. O tej ostatniej niedogodności wspominają Kanadyjczycy, u których klimat zasadniczo różni się od panującego w ciepłej Kalifornii.

Mała prędkość pojazdu Google nie jest jednak cechą, którą należy przypisać wszystkim pojazdom autonomicznym. Audi na przykład ogłosiło, że seryjny model RS7 wyposażyło w stosowne systemy elektroniczne i wypuściło na tor wyścigowy Hockenheim. Bez kierowcy. Okazuje się, że jeden z najszybszych modeli tej marki potrafił rozpędzić się do ponad 230 km/h i pokonać cały tor w czasie 2 min. 10,3 sek., czyli w ok. pół minuty więcej niż wyścigowi kierowcy w wyczynowych samochodach serii DTM. Czyli bardzo dobrze.

Dodajmy, że RS7 w autonomicznym wydaniu nie poruszało się jak starannie zaprogramowany robot. Komputer sterujący nim miał jedynie w pamięci precyzyjną mapę toru i zoptymalizowaną ścieżkę przejazdu. Elektronika sterowała jednak kierownicą i gazem, a przecież nawet jazda na torze obfituje w niespodzianki: zmienia się przyczepność, nieco inaczej układa się opona. Odpowiednie korekty są zatem niezbędne.

W jakim celu Audi prowadziło testy na torze? Jak twierdzą inżynierowie tej firmy, chodziło o sprawdzenie oprogramowania w ekstremalnych sytuacjach. Korzyścią dla seryjnych modeli tej firmy będzie zaś wprowadzenie do ich wyposażenia systemu, który zapobiegnie kolizjom na drogach szybkiego ruchu w wyniku gwałtownej zmiany pasa ruchu. Na torze wyścigowym sprawdzano reakcje samochodu na takie sytuacje.

Długa lista korzyści

Nad systemami automatyzującymi poruszanie się samochodem pracują nie tylko Mercedes, Audi i Google. Od wielu lat, a nawet dekad, zajmuje się tym większość producentów samochodów. Przykładowo Tesla już teraz swoje elektryczne samochody wyposaża w radarowy tempomat, system rozpoznawania znaków regulujący prędkość oraz układ utrzymujący pas ruchu i automatycznie zmieniający pasy w razie konieczności. Podobne rozwiązania zamierza wprowadzić też Toyota - do bezpiecznej jazdy po autostradach. Większość producentów deklaruje, że cezurą może być rok 2020 - właśnie wtedy ma się rozpocząć masowa sprzedaż autonomicznych mercedesów, opli, cadillaców, audi, nissanów, BMW, renault...

Od tego roku w USA, według analityków, ma być rocznie sprzedawanych nawet 10 mln autonomicznych aut.

Jeśli prognozy te sprawdzą się choćby częściowo, to korzyści ze zautomatyzowania ruchu na drogach mogą się okazać większe niż wspomniane wcześniej minusy. Przykładowo, komputerowo sterowane samochody mają powodować mniej wypadków i zmniejszać korki: skraca się czas reakcji na zagrożenia, mogą się zmniejszyć odstępy między pojazdami, a ruch będzie lepiej zarządzany. Także dlatego, że autonomiczne samochody będą się ze sobą porozumiewać wymieniając informacje o kierunku, w jakim się przemieszczają czy też prędkości. Dzięki temu przepustowość dróg znacznie wzrośnie.

W przyszłości auta bez kierowcy mogą całkowicie zmienić sposób ich wykorzystywania. Wszak będą mogli nimi jeździć wszyscy, bez względu na wiek lub umiejętności. A także niepełnosprawni lub... imprezowicze. Kolejny przykład to kłopoty z parkowaniem. Gdy u celu podróży brak miejsc postojowych, wystarczy wyjść z auta i nakazać mu znalezienie miejsca np. w promieniu 2-3 km. Potem wystarczy wezwać samochód w wyznaczone miejsce. Zresztą podobne pomysły można wymieniać dziesiątkami. Autonomiczne auto można będzie np. wysłać na przegląd nie tracąc na to czasu... Później samo wróci.

Henryk Jarecki

Pobierz: Darmowy program do rozliczeń PIT

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: Prosty | motoryzacja | Mercedes | hybryda | samochód przyszłości | Audi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »