Pierwszy cios Polski w gazową potęgę Gazpromu

Za kilka tygodni do Świnoujścia zawinie pierwszy statek z gazem, w ramach kontraktu katarskiego. Drugi ładunek, zamówiony na zasadach spot od firmy Statoil, planowany jest na 25 czerwca bieżącego roku. Oba te zawinięcia oznaczają potężny cios dla Gazpromu i wzrost bezpieczeństwa gazowego naszego kraju.

W przypadku Norwegów chodzi o stosunkowo niewielką ilość, 140 tys. m3 LNG (84 miliony m3 gazu sieciowego). Przy naszym rocznym zużyciu na poziomie 15 mld m3, to zgoła symboliczna ilość surowca. Dlaczego więc jest taki ważny?

Aby to wytłumaczyć, należy zwrócić uwagę na strukturę dostaw gazu do naszego kraju. Przy naszym rocznym zapotrzebowaniu na około 15 mld m3, tylko 4 mld m3 gazu pochodzą z własnego wydobycia. Resztę zmuszeni jesteśmy importować. Wciąż największe partie surowca - 8-9 mld m3 rocznie pochodzi z Rosji. Pozostałe kilka miliardów m3 co roku importujemy z zachodu.

Reklama

Jednak myliłby się ten kto uważa, że w ten sposób dywersyfikujemy źródła gazu. W większości bowiem kupowany na zachodzie surowiec to w istocie gaz z Rosji. Dla Moskwy eksport gazu i ropy, oraz kilku innych surowców naturalnych ma kluczowe znaczenie dla budżetu. Nic więc dziwnego, że Kreml za prawie każdą cenę chce sobie zapewnić rynek zbytu. Stąd też budowa Nord Streamu i planowana budowa Nord Stream 2.

Po uruchomieniu drugiego z tych gazociągów, Rosja bezpośrednio do Niemiec będzie mogła kierować nawet ponad 100 mld m3 gazu rocznie. Nasi zachodni sąsiedzi staną się swoistego rodzaju centrum dla rosyjskiego surowca.

Już teraz zresztą import rosyjskiego gazu do Niemiec rośnie. W ubiegłym roku było to ponad 40 mld m3, gdy jeszcze kilka lata temu mniej niż 30 mld m3.

Można pokusić się o stwierdzenie, że Rosjanie próbują postawić swego rodzaju gazową kurtynę na Łabie. Na wschód od niej kraje miałyby dostęp praktycznie wyłącznie do surowca z Rosji, choć płynąłby on np. z Niemiec.

Co to oznacza dla nas? Jedną z konsekwencji działań Rosji jest to, że gaz który płynie do Polski interkonektorami z Niemiec, wciąż będzie rosyjskim surowcem. A to dla nas jest złym rozwiązaniem.

Należy bowiem pamiętać, że Kreml już kilkakrotnie wyraźnie dawał do zrozumienia, że gazu może używać jako broni. Tak zresztą Moskwa robiła w przypadku Kijowa. Chcąc wymusić na Ukrainie spełnienie swoich żądań, Rosjanie zakręcali kurek. Przy okazji kilkakrotnie dostało się i nam.

Dariusz Malinowski

Więcej informacji na portalu wnp.pl

Dowiedz się więcej na temat: Rosja | gazoport | Gazprom
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »