Polskie rolnictwo nadal czeka wiele zmian

O problemach naszego rolnictwa ,czy rolników trzeba obłożyć podatkiem, a płatności bezpośrednie szkodzą rolnictwu; czy KRUS jest zły - o tym mówi PAP Barbara Fedyszak-Radziejowska.

- Wiele osób powtarza: KRUS jest zły, rolników trzeba obłożyć podatkiem dochodowym, a płatności bezpośrednie szkodzą rolnictwu; sęk w tym, że kondycja rolnictwa przekłada się na zamożność nas wszystkich - mówi PAP Barbara Fedyszak-Radziejowska.

PAP: Mija 25 lat od przełomu '89. Czy mieszkańcy wsi w większym stopniu są beneficjentami czy ofiarami polskich przemian?

Barbara Fedyszak-Radziejowska: Jesteśmy wspólnotą i jako wspólnota wszyscy w takim samym stopniu uczestniczymy w bilansie tego 25-lecia. Badania społeczne pokazują, że na początku przemian prawie połowa (42 proc.) Polaków uważała, że zmiana ustroju przyniosła więcej strat niż korzyści, a dzisiaj prawie połowa (45 proc.) częściej dostrzega korzyści. To znaczy, że nasza wspólnota wciąż jest w procesie budowania normalnego społeczeństwa: demokratycznego, suwerennego, z dobrze funkcjonującą gospodarką. Próbujemy zostawić za sobą to wszystko, co świadomie odrzuciliśmy, jako złe rozwiązania.

Reklama

PAP: Mieszkańców wsi nic tu nie wyróżnia?

B.F.R: Wieś i rolnicy stanowią liczną, prawie 40-procentową część polskiego społeczeństwa i tak, jak reszta obywateli uczestniczą w procesie transformacji. Tracą i zyskują jak inni: podmiotowość dzięki demokracji; reprezentację polityczną, rozumienie ich interesów przez całe społeczeństwo czy prestiż. A dzięki obecności w UE - korzystną politykę rolną.

Nie można sprowadzać tego problemu wyłącznie do sytuacji materialnej. W naszej opowieści o PRL zupełnie pomija się udział wsi w antykomunistycznym oporze. Zapomina się, że na początku najpoważniejszym przeciwnikiem komunistów było mikołajczykowskie PSL, a partyzantki żołnierzy wyklętych bez pomocy wsi by nie było. To bardzo selektywny, krzywdzący mieszkańców wsi i rolników stan naszej świadomości. W efekcie często słyszy się nonszalanckie opinie, że chłopi poparli PRL, etc. A to jest i nieprawdziwe i dysfunkcjonalne dla wspólnoty.

PAP: Dlaczego?

B.F.R: Gdyż rodzi nieuzasadnione konflikty społeczne, osłabia więzi i tożsamość narodową. W normalnych, demokratycznych, europejskich państwach, ale także w USA, silne są formacje, które wyrosły z ruchu ludowego czy farmerskiego. W tej tradycji ważna jest przedsiębiorczość, przetwórstwo, spółdzielczość, aktywność gospodarcza, w której liczy się także bezpieczeństwo, a nie tylko maksymalizacja zysku za każdą cenę, z wielkim ryzykiem włącznie. Przecież w rolnictwie nie trzeba mnożyć ryzyka - wystarczy pogoda, zależność od praw natury.

PAP: Ale jaki to ma wpływ na dzisiejszą Polskę?

B.F.R.: Wyrzucając z pamięci tradycję ludową, porzuciliśmy też pewien sposób myślenia o przedsiębiorczości oraz solidarny, wspólnotowy sposób postrzegania gospodarki i wolnego rynku. A przede wszystkim ogromny dorobek spółdzielczości.

Poza tym zdeformowaliśmy wizerunek prawicy. U nas - inaczej niż na Zachodzie - nie ma ona nic wspólnego z ludowością. W efekcie - tyle lat po '89 - kluczowi gracze na naszej scenie politycznej, czyli PO i PiS, nie potrafią w pełni świadomie i z pełnym poczuciem odpowiedzialności włączyć kwestii interesów mieszkańców wsi i rolników do swoich programów politycznych. PiS robi to lepiej, ale nie doskonale, zaś PO przerzuciła odpowiedzialność za tę część wspólnoty i gospodarki na koalicjanta, czyli PSL, i sądzi, że to wystarczy. A z punktu widzenia interesów rolników w UE to dalece za mało. Gdyż tam nie minister rolnictwa, ale spraw zagranicznych, a nawet premier negocjuje Wspólną Politykę Rolną.

Tymczasem u nas prawie wszyscy liderzy partii, oprócz PSL, nie potrafią kompetentnie przedstawiać i zdecydowanie bronić interesów wsi i rolnictwa. Zatem ta grupa społeczna wciąż reprezentowana jest przez partię polityczną przypominającą związek zawodowy.

PAP: To jest jakiś problem dla całego społeczeństwa?

B.F.R.: Bardzo poważny, gdyż przekłada się na debatę publiczną. Ciągle o rolnictwie - dziennikarze i eksperci nieznający się na nim - wiedzą "mniej niż zero", czyli to, że KRUS jest zły, rolników trzeba obłożyć podatkiem dochodowym, a płatności bezpośrednie szkodzą rolnictwu. Niewielu ma świadomość, że kondycja rolnictwa przekłada się na zamożność nas wszystkich. Zapominamy przy tym, że aby żywność była tania, a rolnicy czerpali dochody także ze średniego gospodarstwa rolnego, Wspólna Polityka Rolna jest niezbędna. Ona nie została wymyślona dlatego, że UE jest socjalistyczna i zbiurokratyzowana. To funkcjonalny sposób rozwiązywania problemów związanych ze specyfiką rolnictwa, z produkcją taniej i zdrowej żywności oraz przeciwdziałania biedzie na wsi.

PAP: Wróćmy do efektów przełomu ustrojowego dla rolnictwa i mieszkańców wsi.

B.F.R: Początek lat 90. był dramatyczny. Ułomna debata publiczna oraz marginalizowanie problemów wsi i rolnictwa - charakterystyczne dla minionego ćwierćwiecza - spowodowały, że upadające wielkie budowy socjalizmu masowo zwalniały tzw. dwuzawodowców. Skutkiem było wypchnięcie z przemysłu ok. 900 tys. ludzi z powrotem do rolnictwa. Sytuacja rolników i drobnych gospodarstw rolnych stała się niezwykle trudna. W pierwszych latach ciężar transformacji - ukryte bezrobocie i biedę - w dużej mierze przerzuciliśmy właśnie na barki wsi.

PAP: Poprawiło się jej dopiero dzięki wejściu do UE.

B.F.R.: Zdecydowanie tak. Ale wcześniej były jeszcze negocjacje. Wbrew stanowisku takich osób jak Leszek Balcerowicz, a paradoksalnie dzięki "zagrożeniu", jakie dla PSL i elit stanowił Andrzej Lepper udało się wywalczyć płatności bezpośrednie dla polskich rolników.

PAP: Nietypowa opinia. Na czym polegały te zasługi Leppera?

B.F.R.: Nigdy nie traktowałam Samoobrony jako w pełni autentycznej i wiarygodnej reprezentacji rolników. Jednak "niejawnie" zasilali ją m.in. dzierżawcy dawnych PGR-ów. Ludzie wykształceni rolniczo i świadomi tego, że polskie rolnictwo przegra konkurencję z unijnym, jeśli nie będzie płatności. Wybrali sobie na trybuna Andrzeja Leppera, który mówił językiem - dziś niestety powszechnie używanym nawet przez profesorów - ale wówczas egzotycznym, żeby nie powiedzieć prostacko obcesowym. Paradoksalnie w sporze przedakcesyjnym na temat rolnictwa Balcerowicz-Lepper, to ten drugi miał rację.

Wielokrotnie przywoływałam publicznie artykuł Balcerowicza, wówczas wicepremiera, pt. "Racjonalnie o rolnictwie" ("Rzeczpospolita" z 18.03.1999 r.), w którym napisał: "Jeśli nasi rolnicy pójdą drogą antyrynkową (a tak będzie, gdy polski rząd będzie walczył o płatności bezpośrednie" B.F-R), to sukces okaże się pyrrusowym zwycięstwem rolników i otwartą klęską dla kraju".

Ten cytat to "odautorski dowód" prof. Balcerowicza na to, że gdyby Lepper nie gardłował, gdyby od czci i wiary nie odsądzał polskich elit, gdyby nie mobilizował rolników, brutalnie wyrażając ich oczekiwania, to byśmy te negocjacje przegrali.

PAP: A dopłaty nie konserwują rozdrobnienia polskiego rolnictwa?

B.F.R: Przed wojną średnia powierzchnia gospodarstwa wynosiła 5,1 hektara, po wojnie, po reformie rolnej - 5,3 hektara, gdy wchodziliśmy do UE, czyli prawie po 60 latach - 7 ha, a dziś, dziesięć lat po akcesji - 10 ha. W sumie tempo koncentracji wzrosło, choć dopłaty miały ją zatrzymać. Poza tym to, że jest dużo drobnych gospodarstw, daje zabezpieczenie ludziom ubogim, wieś bowiem ciągle jest lepszym od miasta miejscem do życia dla ludzi biedniejszych. Na wsi bieda tak nie degraduje ludzi, mają własny dom, ziemię, żywność i nie tak bardzo zróżnicowane majątkowo otoczenie, jak w mieście.

PAP: Skutki akcesji są więc jednoznacznie pozytywne dla wsi?

B.F.R.: Udało nam się wejść do Unii na cywilizowanych warunkach. To duży sukces, a dla rolnictwa kolosalna zmiana. Dla mieszkańców wsi i rolników to okres pierwszej sensownej - po 44. roku, kiedy komuniści ogłosili manifest PKWN - polityki rolnej. Przyszła ona do nas z Unii Europejskiej, polscy politycy nigdy nie byliby w stanie takiej stworzyć. To niewątpliwy sukces. Polska wieś, paradoksalnie, dopiero przez Brukselę wróciła do Polski, stała się częścią naszej i europejskiej wspólnoty.

Już w pierwszym roku członkostwa wydatki na rolnictwo wzrosły o 200 proc., a po roku eksport żywności do UE o 43 proc. Wieś przestała być tak bezrefleksyjnie marginalizowana i w wymiarze ekonomicznym, i w świadomości społecznej. Nie znaczy to oczywiście, że rozwiązano wszystkie problemy rolnictwa.

PAP: A poprawiło się postrzeganie mieszkańców wsi, wzrósł ich prestiż?

B.F.R.: Prestiż wsi wyraźnie wzrósł. Nawet w hierarchii zawodów rolnik awansował o kilka miejsc. Poza tym nastąpiła rewolucja edukacyjna. Trzydzieści kilka procent każdego rocznika maturzystów ze wsi idzie na studia. To tylko o 10 punktów procentowych mniej niż w miastach. Zresztą aspiracje mieszkańców wsi i rolników, by ich dzieci kończyły studia, są prawie takie same jak w mieście.

Rośnie też liczba mieszkańców wsi, którzy wolą mieszkać na wsi niż w mieście. Także co trzeci przedstawiciel kadry kierowniczej z wielkiego miasta, gdyby miał wybór, przeniósłby się na wieś.

Po wejściu do Unii nastąpił więc wyraźny wzrost atrakcyjności wsi. W efekcie mamy do czynienia ze wzrostem liczby jej mieszkańców - co roku o kilkanaście tysięcy.

PAP: A czy wejście do Unii zmniejszyło przysłowiową chłopską nieufność?

B.F.R.: Ciągle ufa się sąsiadom, rodzinie, innym mieszkańcom wsi, ale generalnego zaufania "do wszystkich" wciąż nie ma. Po doświadczeniach z okresu PRL wydaje się to zrozumiałe. Zresztą generalnie w krajach postkomunistycznych poziom zaufania obywateli do siebie jest radykalnie niższy, niż np. w Skandynawii. Tam 70 proc. deklaruje zaufanie, u nad dwadzieścia, dwadzieścia kilka procent. Tak jak pisał politolog amerykański Francis Fukuyama - komunizm zamiast deklarowanych postaw kolektywnych wytworzył postawy egoistyczne.

Rozmawiała Sonia Sobczyk

PAP
Dowiedz się więcej na temat: zły | dopłaty bezpośrednie | KRUS | rolników | rolnictwo | Polskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »