Pomysł na restaurację - dania z resztek

Trzy tony żywności ląduje w Niemczech co sekundę na śmietniku. Nowe berlińskie stowarzyszenie zamierza walczyć z marnotrawstwem żywności i otworzyć restaurację. Serwowane w niej dania będą pochodziły "z odzysku".

Naleśniki w gruszce, zalane sosem ze słodkiego portugalskiego wina i pokryte glazurą z czekolady - tak brzmi opis wykwintnego deseru ugotowanego na próbę w jednej z berlińskich restauracji. Dania, które tam powstają, charakteryzuje przede wszystkim jedno: niezbyt długa data ważności. Składniki, z których są robione, były pierwotnie przeznaczone do wyrzucenia.

W przypadku deseru z gruszek owoce pochodziły od jednego z berlińskich handlowców, a czekolada nie nadawała się do sprzedaży, bo zbyt długo była przetrzymywana w słońcu przez urząd celny i stopniała. Uszkodzenia produktów nie zmieniły jednak ich smaku, a to - zdaniem członków stowarzyszenia - jest najważniejsze.

Reklama

Walka z marnotrawstwem

Stowarzyszenie o nazwie "Restlos glücklich" (tłum.: "Szczęśliwi bez resztek") walczy o zmianę świadomości wśród niemieckich konsumentów. Jego członkami są berlińczycy, którzy nie chcą się dłużej przyglądać marnotrawieniu żywności. Nowy pomysł, aby z takich składników gotować smaczne, wykwintne dania, ma w tym pomóc.

- Gotujemy potrawy z artykułów spożywczych przeznaczonych do wyrzucenia, bo chcemy pokazać, że można z nich wyczarować ciekawe i smaczne dania - tłumaczy Leoni Beckmann ze stowarzyszenia "Restlos glücklich".

Tony żywności w śmieciach

Członkowie berlińskiego stowarzyszenia chcą zwrócić uwagę na to, że w krajach przemysłowych na Zachodzie marnuje się zbyć dużo produktów, podczas gdy gdzie indziej ich brakuje. Według szacunków raportu organizacji WWF (World Wide Fund for Nature), w Niemczech ląduje w koszu co roku 18 mln ton artykułów. Tymczasem ok. 10 mln ton, czyli ponad połowa, nadaje się jeszcze do spożycia.

Dlatego nowe stowarzyszenie chce niedługo otworzyć w Berlinie restaurację, w której udowodni, że żywność nienadająca się na sprzedaż, nie musi się marnować, lecz może zostać wykorzystana.

Marnotrawstwo na całego

W lokalu ma być miejsce dla 30 osób. Ponad 90 procent produktów ma pochodzić "z odzysku". - Mówimy tu o owocach i warzywach, które nie odpowiadają europejskiej normie, które miały być wyrzucone z powodu opróżniania magazynów lub na których przez pomyłkę przyklejono niewłaściwe etykietki - tłumaczy Aline Henkys, jedna z założycielek stowarzyszenia. Brakujące artykuły zostaną dokupione lub wyhodowane we własnym ogródku.

Pomysł warty świeczki, ale niełatwy do realizacji, bo oferta kuchni musi być codziennie dopasowywana do tego, co uda się zdobyć. Właśnie dlatego lokal nie będzie miał stałej karty menu. Jego goście będą musieli się codziennie liczyć z kulinarną niespodzianką. Kucharze stowarzyszenia postrzegają to jednak jako kreatywne wyzwanie. - Jeżeli moglibyśmy codziennie robić zakupy, nie korzystalibyśmy w takim stopniu z własnej fantazji - tłumaczą.

Pomysł z Kopenhagi

Wzorem dla berlińskiego stowarzyszenia jest lokal, który powstał już w Kopenhadze. Jego koncepcja jest podobna. Restauracja chce zatrudniać na stałe dwóch kucharzy i jednego menadżera. W reszcie mają pomagać chętni wolontariusze - taką nadzieję ma przynajmniej Aline Henkys. W Kopenhadze ta koncepcja funkcjonuje. Tam raz w tygodniu pomaga w kuchni dobrze zarabiający menadżer, który robi to z pobudek idealistycznych oraz dlatego, że ma potrzebę innego zajęcia niż siedzenie przed komputerem.

Część produktów stowarzyszenie ma otrzymywać od okolicznych rolników. Ci bowiem nie mogą sprzedać towaru, który nie odpowiada pewnym normom. Bakłażany, które są za małe lub pokrzywione ogórki lądują na śmietniku. Wielu sprzedaje takie produkty za połowę ceny lub oddaje je za darmo. Możliwość dostarczania ich po niższych cenach do restauracji wydaje się dobrym rozwiązaniem.

Najpierw restauracja, potem edukacja

Na razie stowarzyszenie "Restlos glücklich" gotuje na próbę i szuka kapitału na otwarcie restauracji. Jednym ze sposobów jest tzw. kampania crowdfundingowa w internecie. Tym sposobem stowarzyszenie chce zebrać 50 tys. euro na zakup mebli, stołów, urządzeń kuchennych i licencji. W ciągu pierwszych dwóch dni zebrano już 6 tys. euro.

Jeżeli uda się otworzyć lokal, pomysłodawcy obiecują, że zyski będą przeznaczać na projekty edukacyjne. Stowarzyszenie zapowiada, że chce pomóc w kształtowaniu świadomości dzieci na temat żywności, a dorosłym chce oferować szkolenia, jak przechowywać artykuły spożywcze, aby nie psuły się zbyt szybko.

Porcje w przyszłej restauracji mają być nieduże - tak, aby i tam nie wyrzucać resztek do kosza. Na życzenie goście dostaną dalszą porcję dania gratis.

Richard Fuchs / Róża Romaniec, Redakcja Polska Deutsche Welle

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: deta | restauracja | Berlin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »