PZPN robi porządek na rynku akademii piłkarskich. Część małych nie wytrzyma?

PZPN robi porządek na rynku akademii piłkarskich. Część branży przewiduje, że nowy program certyfikacji wykluczy z obiegu małe podmioty. Nie spełnią one wysokich oczekiwań i przez to stracą zaufanie rodziców oraz zawodników.

Eksperci dodają również, że to będzie głównie szansa dla dużych i bogatych akademii, co jeszcze bardziej utrwali już widoczne podziały na rynku. Piotr Reiss, były piłkarz Lecha Poznań, uważa, że PZPN nie wspiera klubów oraz trenerów, którzy faktycznie wychowują zawodników, a niektóre projekty nie są konsultowane ze środowiskiem.

Z kolei Roman Kosecki wyjaśnia, że nie każda szkółka musi starać się o certyfikat. Ale warto będzie o niego powalczyć, m.in. w celu podniesienia prestiżu. Były wiceprezes PZPN twierdzi też, że beneficjentom będą wypłacane wysokie sumy, nawet rzędu kilkuset tys. złotych. Każdego roku będzie także można uzyskać lub stracić wyróżnienie. Zapowiada się zatem poważna rywalizacja między akademiami.

Reklama

Po co certyfikować?

Jak oficjalnie informuje PZPN, Program Certyfikacji Szkółek Piłkarskich ma na celu podniesienie i ujednolicenie poziomu edukacyjnego. Każdy chętny podmiot będzie weryfikowany w ramach sześciu obszarów. Będą sprawdzane kwalifikacje trenerów. Zostanie przeanalizowany program szkoleniowy. Znaczenie będzie miała też ilość drużyn w rozgrywkach, liczba zawodników przypadająca na trenera oraz infrastruktura. Ponadto ocenie zostanie poddany sprzęt sportowy.

- To rozwiązanie da szkółkom możliwość zaprezentowania się przed związkiem.

Uzyskanie certyfikatu na jednym z trzech poziomów będzie można porównać do zdobycia gwiazdki Michelin przez luksusową restaurację. Każde z tych wyróżnień niesamowicie podniesie prestiż akademii, co zapewne będzie wykorzystywane m.in. w komunikatach marketingowych - mówi Roman Kosecki, były kapitan reprezentacji Polski oraz współtwórca programu.

Brązową gwiazdkę otrzymają szkółki piłkarskie, które spełnią podstawowe kryteria dotyczące kwalifikacji trenerów Grassroots C, programu szkoleniowego Akademii Młodych Orłów (AMO) i liczby drużyn w grupach - maksymalnie 20 osób na trenera.

Srebrną - dostaną podmioty koncentrujące się na ciągłym i systematycznym rozwoju zawodnika.

Dla kadry szkoleniowej będzie wymagana ważna licencja trenerska UEFA B lub wyższa w zespołach liczących do 14 adeptów na 1 instruktora.

Złota gwiazdka zostanie przyznana za profesjonalne szkolenie zarówno chłopców, jak i dziewczynek. Ich zajęcia będą musieli prowadzić fachowcy z aktualnymi licencjami UEFA B lub wyższymi w grupach do 12 osób na 1 trenera.

- Niestety na polskim rynku funkcjonuje wiele szkółek, które powinny być zamknięte. Narażają dzieci na liczne niebezpieczeństwa poprzez niezapewnianie im dostatecznej opieki czy infrastruktury. Wynika to z tego, że dziś właściwie każdy może założyć prywatną akademię. Nie regulują tego żadne przepisy. Wymagana jest jedynie licencja trenerska do prowadzenia zespołów biorących udział w oficjalnych rozgrywkach. Poza tym panuje pełna swoboda. Dlatego cieszę się, że zostanie zaprowadzony pewien porządek - komentuje Olaf Ćwierzyński, Koordynator warszawskiej Akademii Piłkarskiej EsKadra.

Kto na tym zyska?

Zdaniem Piotra Reissa, projekty PZPN są ciekawe i ważne, ale nie rozwiązują problemu u podstaw. Dla przykładu, programu AMO nie konsultowano wcześniej z akademiami, a teraz zaburza on organizację szkolenia w wielu ośrodkach. Kampania billboardowa, promująca piłkę dla każdego, jest olśniewająca. Jednak kilkaset tysięcy złotych, które prawdopodobnie na nią wydano, można było przeznaczyć np. na kobiecy futbol.

- W mojej ocenie, już co najmniej dwa lata temu mógł być gotowy ten program. Jednak potrzebne było solidne przygotowanie i spełnienie szeregu procedur. Związek działa według określonych priorytetów, a za tym pomysłem stoją duże pieniądze. Beneficjentom mają być przyznawane środki od kilkudziesięciu do kilkuset tys. złotych. Takie kwoty mogą poważnie zmienić sytuację wielu szkółek i oczywiście ich adeptów. Ponadto każdy, kto spróbuje swoich sił, bez względu na wynik, zyska też fachowe wskazówki w zakresie prowadzenia akademii - przekonuje Roman Kosecki.

W opinii Olafa Ćwierzyńskiego, weryfikacja jakości przede wszystkim uwiarygodni szkółki w oczach rodziców. Będą mogli posyłać swoje pociechy do akademii przekonani o tym, że dokonali właściwych wyborów. Obie strony na tym skorzystają. Jak zaznacza ekspert, dotychczas PZPN nie informował w swoich przekazach o możliwości uzyskania nagród finansowych.

Za ewentualnie przyznane środki można by było wiele dobrego zrobić, od wzmocnienia procesów szkoleniowych po zakup nowego sprzętu czy też poprawę warunków socjalnych. Z drugiej strony pieniądze mogłyby być też dodatkową motywacją dla szkółek. Te słabsze będą musiały bardziej postarać się o certyfikat, co z pewnością podniesie poziom szkolenia w Polsce. Ostatecznie wygrają najlepsi, którzy stworzą idealne warunki dla swoich zawodników.

- Wprowadzenie certyfikacji zwiększy świadomość rodziców, którzy często nie potrafią wybrać odpowiednich akademii dla swoich dzieci. Najczęściej zawożą je tam, gdzie mają bliżej. A to jest duży błąd. Adepci zyskają też na tym, że niektóre szkółki zwyczajnie upadną w wyniku oczywistego podziału rynku na lepsze i gorsze placówki edukacyjne - ocenia Adrian Leszczyński, właściciel Dziecięcej Akademii Piłkarskiej w Kielcach.

Zaostrzy się rywalizacja

Ci, którzy otrzymają gwiazdki, trafią do elitarnego grona i zyskają przewagę konkurencyjną. Małe akademie w dużych miastach obawiają się tego, że częściowo nie spełniają wysokich kryteriów i mogą zostać zmarginalizowane na rynku. Niektórzy eksperci przewidują, że to będzie ich faktycznym problemem. Spadek zainteresowania nimi może nastąpić już po wręczeniu pierwszych certyfikatów.

- Akademie chcąc rywalizować o najwyższe gwiazdki, będą dążyły do poprawy bazy treningowej i struktury organizacyjnej, a także do zwiększenia ilości trenerów tak, jak w innych krajach Europy. To wiąże się z większymi nakładami finansowymi, ale ma też na celu polepszenie jakości szkolenia. Każdy zawodnik, który poważnie marzy o karierze piłkarskiej, chce trenować w najlepszych warunkach. Mniejsze akademie nie upadną, bo chętnych do gry w piłkę jest wielu. Najważniejsze jest to, by współpraca między klubami była dobra. Najbardziej utalentowani adepci w odpowiednim momencie powinni trafiać do największych akademii i klubów Ekstraklasy - twierdzi Tomasz Horwat, Dyrektor AP WKS Śląsk Wrocław.

Według Piotra Reissa, należy poprawić atmosferę i relacje pomiędzy klubami, które często uważają się za lepsze, bo np. występują w Ekstraklasie. Były piłkarz zaznacza też, że najpopularniejsze akademie uprawiają głównie scauting i selekcje, a trenerzy w nich wcale nie są lepsi niż pracownicy innych, mniej znanych ośrodków. Apeluje też, by PZPN zaczął wspierać projekty, które mają realny wpływ na przyszłość piłki. W tym warto edukować trenerów pracujących w najmłodszych kategoriach, budować pełnowymiarowe boiska i hale pneumatyczne na okres zimowy oraz promować sprawność ogólną. Dzięki temu za kilkanaście lat zyska na tym cały polski futbol.

- Brak certyfikatu oczywiście nie będzie oznaczał, że dana szkółka jest zła. Nie każda musi starać się o wyróżnienie, ale nierobienie tego to zamykanie sobie drogi do pieniędzy. Jest o co walczyć i nie należy bać się certyfikacji, tylko brać się do pracy. Można np. starać się o dotacje w samorządach, żeby polepszyć warunki szkoleniowe - zachęca Roman Kosecki.

Podmiot przystępujący do ww. programu musi mieć przynajmniej po jednej drużynie w każdej z kategorii wiekowych od G (6 lat) do D (13 lat) i prowadzić szkolenia w nie krótszym okresie niż przez ostatnie dwa sezony. Nowe akademie mogą traktować takie warunki uzyskania certyfikatu jako dyskryminację. Innego zdania jest jednak Olaf Ćwierzyński.

Prowadzona przez niego AP EsKadra jeszcze nie spełnia ww. wymogu, bo funkcjonuje dopiero od półtora roku. Jednak Koordynator podkreśla, że wskazane kryterium jest uzasadnione. Utrzymanie się na rynku przez 2 lata jest pewnym potwierdzeniem skuteczności działania oraz zdobytego zaufania rodziców i zawodników. Jak dodaje, trzeba najpierw zapracować na sukces, a nie od razu oczekiwać wyróżnień.

- Jeśli ktoś jest jeszcze za krótko na rynku, to powinien przygotować się do osiągnięcia dobrego wyniku w pierwszym możliwym terminie, żeby np. od razu dostać srebrną gwiazdkę. Z kolei ten, kto otrzyma złotą, niech nie spoczywa na laurach, bo rok później może nie mieć żadnej. I to jest mobilizujące - przekonuje były wiceprezes PZPN ds. szkoleniowych.

Składanie wniosków o przyjęcie do programu na kolejny sezon będzie możliwe od marca 2019 roku. Eksperci podsumowując, podkreślają, że tak naprawdę pierwsze doświadczenia w tym temacie pokażą, jak daleko certyfikacja zmotywuje branżę piłkarską do rozwoju bądź jak bardzo ją zmieni. Okaże się też, czy narzucone małym akademiom reguły ostatecznie wyjdą im na dobre, czy jednak zmarginalizują ich pozycję na rynku. Jedno wydaje się pewne - rywalizacja na krajowym podwórku zaostrzy się.

MondayNews
Dowiedz się więcej na temat: PZPN | orliki | kluby pilkarskie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »