Sprawa nielegalnego uboju krów. Unijni inspektorzy będą pomagać

Unijni inspektorzy, którzy zbadają w Polsce sprawę nielegalnego uboju chorych krów będą przebywać w Polsce od poniedziałku do piątku - powiedziała dziennikarce RMF w Brukseli rzeczniczka KE Anca Paduraru. Inspektorów będzie dwóch i ich zadaniem będzie pomóc polskim władzom w prowadzeniu dochodzeniu i dokonać oceny w terenie.

Nieoficjalnie jeden z ekspertów powiedział dziennikarce RMF FM, że Komisja Europejska wysyła do Polski swoich inspektorów m.in. także po to, żeby sprawdzić czy reakcja polskich władz była na czas, i czy była właściwa. Jego zdaniem inspektorzy sprawdzą polską dokumentację, zbadają czy podjęto działania zgodne z unijnymi przepisami.

Oficjalnie nie ma jeszcze decyzji, czy po tej inspekcji powstanie raport, ale z reguły taki raport z zaleceniami i wnioskami dla władz powstaje.

Jak powiedziała RMF FM Anca Padurau, Polska uruchomiła system szybkiego ostrzegania dotyczący żywności tzw. RASF dopiero na wniosek Brukseli. W rezultacie mogliśmy śledzić mięso i wycofywać produkty - zaznaczyła. Natomiast eksperci przypominają, że system RASF jest po to, żeby to państwa członkowskie samodzielnie go uruchamiały, nie czekając na wniosek z Brukseli.

Reklama

Czy były więc jakieś opóźnienia ze strony Polski? Oficjalnie KE się na razie nie wypowiada. Wiadomo jednak, że materiał w TVN został wyemitowany 26 stycznia, a Polska dopiero na wniosek KE uruchomiła RASF 29 stycznia.

Rzeczniczka KE powiedziała, że inspektorzy wyjeżdżają do Polski z inicjatywy Komisji. To nie są standardowe działania Brukseli - ocenił ekspert. Jeżeli wnioski z raportu inspektorów wykazałyby systemowy problem to KE może nawet zablokować polski rynek mięsa. Na razie to tylko teoria. Nie możemy przesądzać o wnioskach raportu - powiedziała RMF FM rzeczniczka KE.

Pod koniec stycznia telewizja TVN wyemitowała szokujący materiał.

Dziennikarze "Superwizjera" postanowili sprawdzić, co dzieje się z tysiącami chorych zwierząt, które mimo leczenia nie zdrowieją. Ich śledztwo dowiodło, że w naszym kraju od lat istnieje czarny i niezwykle opłacalny rynek handlu chorym bydłem. Informator "Superwizjera" przyznaje wprost: Jak sztuka jest leżąca, chłop dzwoni, żeby się jej pozbyć. Bo on ją leczył, szprycował, pięćset złotych zainwestował w weterynarza. Czasem sam lekarz mówi: "chłopie, weź to gdzieś, opie***l, to przynajmniej jakiś zysk będzie z tego.

Jak się okazuje, w internecie i lokalnej prasie jest setki kierowanych do hodowców bydła ogłoszeń z ofertą skupu chorych krów. Za taki wybrakowany towar handlarze oferują rolnikom natychmiastową płatność gotówką.

Jeden z dziennikarzy "Superwizjera" wcielił się w poszukującego pracy rzeźnika. Udał się do jednej z ubojni, która jest połączona z zakładem przetwórstwa mięsa i wędlin. Wybrał rodzinną firmę zatrudniającą kilkudziesięciu pracowników. Dziennikarz został zatrudniony, po dwóch tygodniach trafił na nocną zmianę, która zajmuje się ubojem krów.

Autor: Katarzyna Szymańska-Borginon

Czytaj więcej na stronach RMF24!

Francuskie służby sanitarne znalazły 795 kg mięsa chorych krów z Polski w dziewięciu firmach sektora rolno-spożywczego we Francji - poinformował w piątek minister rolnictwa i gospodarki żywnościowej tego kraju Didier Guillaume.

W sumie "150 kg mięsa zostało zabrane" z tych "oszukanych" francuskich firm - powiedział minister w wywiadzie dla francuskiej telewizji informacyjnej CNews, dwa dni po informacji, że w Polsce wszczęto dochodzenie w sprawie uboju i sprzedaży chorego bydła przez jedną z rzeźni. Część mięsa została rozprowadzona w kilku krajach UE.

- Myślę, że w ciągu dnia dowiemy się, gdzie jesteśmy, jeśli chodzi o pozostałe 650 kg; - rozpoznawanie produktów, które trafiają do Francji, działa całkiem dobrze - zapewniał Guillaume. "Nie wiemy, czy weszły one do handlu, czy pozostały w chłodniach" - dodał.

Minister podkreślił, że jest "to straszne oszustwo, oszustwo gospodarcze, oszustwo zdrowotne w polskiej rzeźni". - Dowiedzieliśmy się o tym przedwczoraj wieczorem i oddelegowaliśmy do tej sprawy wszystkie nasze zespoły - zaznaczył.

W poniedziałek do Polski przylecą inspektorzy Komisji Europejskiej, aby zbadać sprawę nielegalnego uboju krów, który został pokazany kilka dni temu w reportażu telewizji TVN24. Odbywał się on w nocy bez nadzoru weterynaryjnego w rzeźni w powiecie Ostrów Mazowiecka.

W czwartek Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk poinformował, że rzeźnia z powiatu Ostrów Mazowiecka, w której dokonywano nielegalnego uboju, została zamknięta.

Przekazał również, że mięso z nielegalnego uboju trafiło do 10 krajów (Finlandii, Węgier, Estonii, Rumunii, Szwecji, Francji, Hiszpanii, Litwy, Portugalii, Słowacji) oraz do ponad 20 punktów w Polsce. Wyjaśnił, że łącznie z nielegalnego uboju pochodziło ok. 9,5 tony mięsa, z czego 2,7 tony sprzedano za granicę. Mięso jest obecnie wycofywane; mięso w sklepach jest bezpieczne.

Polska eksportuje większość produkowanej w kraju wołowiny. W ubiegłym roku branża zyskała ponad 1,2 mld euro. Roczny eksport to 334 ton, do UE trafia 276 tony. Zdaniem ekspertów, proceder jest prosty. Do rolnika przyjeżdża pośrednik, zabiera chorą krowę (czyli tzw. "leżak") za kilkaset złotych, po czym zwierzę trafia do rzeźni, a stamtąd mieszane z dobrym mięsem trafia do sklepów.

PAP

Pobierz za darmo program PIT 2018

RMF/IAR/PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: afera mięsna | UE
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »