Te papierosy są z pewnością mniejszym złem

Rozmowa z profesorem Andrzejem Sobczakiem, kierownikiem Zakładu Szkodliwości Chemicznych i Toksykologii Genetycznej Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu.

Panie profesorze, jest pan autorem jednych z pierwszych na świecie badań dotyczących elektronicznych papierosów. Kilka tygodni temu sensacją stała się informacja AFP o tym, że takie właśnie e-papierosy są bardziej rakotwórcze od papierosów tradycyjnych. Czy to prawda?

- To bardzo ciekawa teza, ale sprzeczna z wynikami badań naukowych...

Jak to? Przecież poważna agencja medialna, jaka jest AFP, przytacza właśnie wyniki badań, jakie przeprowadzono w Japonii...

- Nie widziałem informacji AFP, ale znam badania, jakie przeprowadził zespół Shigehisa Uchiyama z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Japonii w zeszłym roku. W badaniu tym wykryto i oznaczano w aerozolu wytwarzanym przez e-papierosy tylko jeden związek klasyfikowany jest przez Międzynarodową Agencję do Badań nad Rakiem (IARC), jako związek o udowodnionym działaniu rakotwórczym na człowieka. To jest formaldehyd. Dla porównania w dymie papierosowym takich związków jest kilkanaście. Wnioski proszę wyciągnąć samemu.

Reklama

AFP podała, że stężenie tego właśnie związku było dziesięciokrotnie większe, niż w papierosie tradycyjnym. Co pan na to?

- Bardzo wysoki poziom formaldehydu stwierdzono tylko w urządzeniu jednej z marek spośród 12, jakie przebadano. Jak wynika ze zdjęć zamieszczonych w tej publikacji najwyższe stężenia formaldehydu mogło być związane ze zwęgleniem elementu grzewczego. To moim zdaniem świadczy o jego przegrzaniu i podana wartość stężenia nie jest żadnym odkryciem, czy zaskoczeniem. Przeprowadziliśmy zresztą podobne badania w Sosnowcu. Przy "przegrzaniu" grzałki w e-papierosie też uzyskaliśmy podobny wynik. Zbadaliśmy też ponad 300 liquidów i kilkadziesiąt marek e-papierosów w normalnych warunkach użytkowania i stężenie formaldehydu było od kilku do kilkudziesięciu razy niższe od uzyskanego w ekstremalnych warunkach i, co chyba najważniejsze, niższe od poziomu notowanego w dymie papierosowym.

Czyżby te sensacyjne doniesienia AFP wynikają tylko z tego, że e-papierosy mają teraz złą prasę?

- Nie wiem, czy to pytanie do mnie. Naukowcy, a jestem właśnie naukowcem, nie mogą brać odpowiedzialności za doniesienia medialne. Odnoszę wrażenie, że to świat, który rządzi się swoimi prawami. Nie chcę wiedzieć, na czym to polega. Proszę pamiętać jednak, że według WHO rocznie z powodu chorób wywołanych paleniem papierosów lub innych produktów tytoniowych umiera pięć milionów osób dorosłych, co stanowi 9 proc. wszystkich zgonów. Liczby te bez wątpienia wkrótce wzrosną, o ile nie nastąpi zahamowanie rozpowszechnienia palenia tytoniu. E-papierosy to z pewnością "mniejsze zło". Wszystkie wyniki dotychczas przeprowadzonych badań na świecie są jednoznaczne: osoby przechodzące z papierosów konwencjonalnych na e-papierosy są zdecydowanie mniej narażone na ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe. Wynika to głównie z zaprzestania inhalowania związków rakotwórczych znajdujących się w dymie tytoniowym.

Dziękuję za rozmowę.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »