Wielka agencja informacyjna przed sądem?

Największa europejska sieć sprzedaży e-papierosów wystąpi na drogę sądową przeciwko francuskiej agencji informacyjnej AFP, która pod koniec listopada opublikowała informację "E-papierosy dziesięciokrotnie bardziej rakotwórcze niż zwykłe".

27 listopada br. agencja AFP opublikowała informację prasową zatytułowaną "E-papierosy dziesięciokrotnie bardziej rakotwórcze niż zwykłe". Opisując wyniki badań przeprowadzone przez japońskich naukowców z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, autorzy informacji stwierdzili między innymi, że "opary papierosów elektronicznych zawierają substancje rakotwórcze w ilościach często dużo większych niż dym tytoniowy". Depesza agencji stała się źródłem wielu publikacji na ten temat, które lawinowo pojawiły się w mediach europejskich.

Na stanowczą odpowiedź zdecydował się eSmokingWORLD, lider europejskiego rynku e-papierosów. - Twierdzenie, że papierosy są mniej szkodliwe od e-papierosów wprowadza w błąd miliony palaczy i jest potworną dezinformacją, niezgodną z faktami naukowymi - mówi rzecznik prasowy firmy, Jerzy Jurczyński.

Reklama

Zwraca również uwagę na to, że AFP "zdetonowała" wspomnianą bombę informacyjną w okresie przedświątecznego szczytu zakupowego, który generuje do 30 proc. rocznych przychodów firm branży e-papierosowej.

Firma obawia się także, że publikacja newsa AFP może mieć negatywny wpływ na opinie instytucji rządowych, które we wszystkich krajach UE są obecnie na półmetku zaawansowanych prac legislacyjnych związanych z implementacją Dyrektywy Tytoniowej, która będzie miała kluczowy wpływ na przyszłość całej branży. "Publikacja informacji AFP jest bardzo niebezpieczna i ma swój konkretny wymiar gospodarczy, nawet jeśli zawiera tezy, których nie da się obronić z naukowego punktu widzenia i które są sprzeczne z obiektywną analizą wyników badań" - wyjaśnia Jerzy Jurczyński.

Przedstawiciel eSmokingWORLD podkreśla, że doszło do manipulacji na wielu płaszczyznach. Wyniki badań przeprowadzonych w Japonii, o których pisała AFP, zostały mylnie zinterpretowane. Badacze wykryli bowiem w aerozolu e-papierosa tylko jeden związek klasyfikowany przez Międzynarodową Agencję do Badań nad Rakiem (IARC) jako związek o udowodnionym działaniu rakotwórczym na człowieka. Jest nim formaldehyd - związek, który, notabene, powszechnie występuje w naszym otoczeniu w niewielkich stężeniach. Mówienie więc w informacji AFP o rzekomej obecności "substancji rakotwórczych" w liczbie mnogiej jest czystą dezinformacją. Poszkodowana firma dodaje też, że, dziwnym trafem, AFP zapomniała też dodać, że japońskie badania nie stwierdziły w e-papierosach obecności jakiejkolwiek innej z kilkudziesięciu substancji rakotwórczych, które znajdują się w dymie tytoniowym i są wielokrotnie silniej kancerogenne. Pominęła nawet tak oczywiste dla laika fakty, jak ten, że w e-papierosach nie występuje proces spalania tytoniu i nie ma w nich na przykład zabójczego tlenku węgla.

Co więcej, w świetle wyników omawianych badań, obecność formaldehydu wykazano tylko w trzech spośród 12 badanych papierosów, w stężeniu średnio 40-61 mikrogramów / m3 aerozolu. Zgodnie z przyjętą w badaniu metodą pobierania próbek, dzienna dawka formaldehydu, jaka mogłaby zostać pobrana dziennie przez vapera wynosiłaby więc 0,671 miligrama. Natomiast dawka formaldehydu, na jaką narażony jest palacz papierosów tradycyjnych, wynosi średnio 0,91 miligrama, przy konsumpcji 20 papierosów dziennie. Jerzy Jurczyński słusznie zauważa: "Proporcje są więc odwrotne do tych, jakie starała się z niewiadomych przyczyn wyeksponować w swojej informacji AFP", po czym dodaje: "Jesteśmy mocno zaskoczeni, że tak renomowana agencja jak AFP nie wykorzystała w swojej informacji żadnej opinii niezależnych ekspertów i nie wykonała prostej weryfikacji danych przez specjalistów".

Ponadto, w raporcie z badania japońskiego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, na które powoływała się AFP, wyraźnie napisano, że wysoki poziom formaldehydu stwierdzono tylko w jednym z kilkunastu badanych produktów i to przy przegrzaniu grzałki urządzenia, czyli w warunkach innych niż normalna eksploatacja dostępnego na rynku e-papierosa. Tak ironicznie skomentował ten fakt przedstawiciel eSmokingWORLD: "Nieprzypadkowo w raporcie z badania umieszczono nawet zdjęcie pokazujące spaloną, wręcz zwęgloną, grzałkę testowanego e-papierosa, w którym zarejestrowano zwiększony poziom emitowanego formaldehydu. Wniosek AFP, że problem dotyczy generalnie e-papierosów jest więc absurdalny i równie wiarygodny jak wnioskowanie, że mycie twarzy ciepłą wodą jest niebezpieczne na podstawie eksperymentów z wrzątkiem...".

Zdaniem lidera europejskiego rynku e-papierosów, informacja AFP wykorzystana przez wiele redakcji prasowych w Europie, wprowadziła w błąd wszystkich palaczy, którzy rozważają możliwość sięgnięcia po e-papierosy jako mniej szkodliwą alternatywę. Jak pokazują badania, tylko w Polsce 32% palaczy jest zainteresowanych sięgnięciem po e-papierosy, a obecnie używa ich aż 1,5-1,8 mln osób. Niezależne firmy e-papierosowe prowadzą działalność konkurencyjną wobec koncernów tytoniowych i firm farmaceutycznych produkujących popularne środki służące do zaspokajania głodu nikotynowego.

Zatrudniająca ponad 2,5 tys. pracowników eSmokingWORLD należąca do polskiej firmy Grupa CHIC będzie domagać się od AFP opublikowania sprostowania. W przypadku odmowy nie wyklucza roszczeń odszkodowawczych.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »