Afera KNF

Analiza Interii (1): NBP uratuje Getin, ale tylko przed zawałem?

Po decyzji Komitetu Stabilności Finansowej z niedzieli na poniedziałek nie ma obaw o to, czy Getin Noble Bank będzie wypłacać depozyty, kłopoty banku wcale nie są mniejsze, niż w piątek, kilka miesięcy, a nawet parę lat wcześniej.

Patrząc na kurs akcji Getin jest wciąż na równi pochyłej. Czy to staczanie się może coś zatrzymać?

Jeden z wybitnych nadzorców polskiego rynku finansowego porównał kiedyś sposoby upadania banków do dwóch zabójczych chorób - zawału i raka. Zawał przychodzi nagle i jeśli nie ma szybkiej pomocy - jest śmiertelny. Koniec następuje błyskawicznie, a męczarnie nie trwają zbyt długo. Rak potrafi drążyć ciało latami. Na początku objawy bywają niezauważalne. Nawet kiedy chory zorientuje się, że jego organizm nie funkcjonuje normalnie, lekarz może mieć problemy z diagnozą. Rak zabija długo, a choremu pozostawia jeszcze jakiś czas życia nawet wtedy, gdy pada diagnoza: choroba jest już nieuleczalna.

Reklama

Pieniądz w banku jak krew w zdrowym organizmie

Jak zawał zabija banki? Zawałem dla banku jest właśnie utrata płynności. Na czym to polega? Każdy bank przyjmuje depozyty i udziela kredytów. Wobec tych, od których przyjął depozyt ma zobowiązania. Od tych, którym pożyczył pieniądze, ma należności. Płynność polega zaś na tym, że bank bez problemów, zawsze w terminie, spłaca swoje zobowiązania wobec klientów - zarówno deponentów, jak też wobec innych banków. Sztuka bankowości polega między innymi na tym, żeby terminy wypłaty zobowiązań dopasować do spływających od kredytobiorców należności.

Nigdy nie da się tego dopasować "na styk", bo kredytobiorca może się spóźnić ze spłatą kredytu, a deponent zażądać rozwiązania lokaty wcześniej. Tu pojawia się tak zwane ryzyko utraty płynności. Żeby zabezpieczyć to ryzyko bank musi mieć odpowiednią ilość gotówki w kasie i na przykład rządowe obligacje, które szybko może sprzedać.

Regulacje unijne w fundamentalnym rozporządzeniu CRR dość dokładnie opisują, jak banki powinny się zabezpieczać przed ryzykiem utraty płynności. Nie wnikając w skomplikowane szczegóły powiedzmy tylko tyle, że Getin Noble na koniec pierwszego półrocza 2018 r. miał wskaźnik płynności LCR 129 proc., gdy obowiązkowo jest to 100 proc. Pamiętajmy jednak, że niektóre polskie banki mają LCR 180 proc.

Na dopasowaniu terminów i wielkości obu strumieni pieniędzy - przychodzących do banku i wypłacanych z banku oraz utrzymywaniu odpowiedniej dużej zakładki polega zarządzanie płynnością. Jeśli jest właściwe, pieniądz w banku krąży jak krew w zdrowym organizmie.

Kiedy dochodzi do zawału? Wtedy kiedy ludzie czy przedsiębiorstwa żądają natychmiast wypłaty depozytów, rozwiązują lokaty terminowe, a równocześnie nie da się pożyczyć pieniędzy od innych banków. Gotówki zaczyna brakować na wypłaty. Do zawału, czyli utraty płynności, dochodzi zwykle wtedy, gdy następuje masowa wypłata depozytów, czyli "run na bank". Zdecydowana większość banków upadała właśnie w ten sposób aż do czasu, gdy w 1933 roku w USA (a za tym przykładem poszły inne państwa) wprowadzono fundusz gwarancji depozytów dla drobnych oszczędności.

Kiedy ostatni globalny kryzys finansowy dawał o sobie znać już mocno, w wyniku runu, a w związku z tym utraty płynności, w 2007 roku upadł brytyjski bank Northern Rock. Setki osób koczujące od świtu przed oddziałami, żeby wypłacić oszczędności - to był koszmar, który skończył się upadkiem pomimo pomocy banku centralnego Anglii.

Co powoduje, że ludzie rzucają się, żeby wypłacić swoje oszczędności z banku. Bywa, że jest to po prostu pogłoska. Tak było w 2016 roku w przypadku niewielkiego Banku Spółdzielczego w Ciechanowie. Zwykle jednak nie ma dymu bez ognia. Wprawdzie bank w Ciechanowie nie okazał się niewypłacalny, ale za 2015 rok miał 16 mln zł straty, a poza tym do dziś ponad połowa kredytów jest w nim zagrożona.

Najczęściej powodem paniki nie są więc wyssane z palca plotki, ale rzeczywista zła sytuacja instytucji. Jeśli ona trwa długo, a na dodatek jeśli się pogarsza, każda iskra może podpalić beczkę prochu. Co będzie tą iskrą? Nigdy nie wiadomo. Dlatego też nadzory bardzo niechętnie mówią o bankach, które są w złej sytuacji. Powtarzają jak mantrę, że bank czy system finansowy "jest stabilny". Ale ludzie często wiedzą swoje.

Państwo ostatecznym gwarantem depozytów

"Członkowie Komitetu Stabilności Finansowej wysłuchali przedstawicieli obu banków - Getin Noble i Idea Banku - którzy poinformowali, że banki te podjęły stosowne działania i na bieżąco regulują zobowiązania wobec klientów" - głosi komunikat KSF po ostatnim nocnym posiedzeniu.

Przypadek Northern Rock spowodował, że od 2009 roku w całej Unii (także w Polsce) depozyty do 100 tys. euro objęte są gwarancjami. Na ten cel banki co roku wpłacają odpowiednią składkę - u nas są to opłaty na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Gwarantowanie depozytów rzecz jasna zniechęca drobnych ciułaczy do czatowania przed bankiem w kolejce, bo wiedzą, że i tak swoje pieniądze dostaną, nie później niż w ciągu siedmiu dni, nawet gdyby ich bank upadł.

Wypłata gwarantowanych depozytów to jednak ostateczność. Tak działo się przez ostatnie lata w przypadku upadających SKOK-ów, na co BFG wydał ogromne kwoty, bo grubo ponad 4 mld zł. Gdyby upadł duży bank, nawet 12-13 mld zł zgromadzone w BFG mogłoby nie wystarczyć. Co by się stało, gdyby w BFG zabrakło pieniędzy? Depozyty gwarantuje wtedy państwo, a zatem my wszyscy, płacący podatki.

Dlatego jeśli można, lepiej nie dopuścić do ostateczności. Do reanimacji banku, który dostał zawału, zobowiązany jest bank centralny, u nas - Narodowy Bank Polski. Jak to robi? Dostarcza płynności, czyli po prostu gotówki. Ale tu są - rzecz jasna - ograniczenia, bo gdyby ich nie było, każdy bank, który źle zarządza płynnością, przychodziłby do banku centralnego po pieniądze, a ten nie nadążyłby z ich drukowaniem.

Bankowe rezerwy na początek

Zanim jednak do akcji ratunkowej banku centralnego dojdzie, bank może użyć swoich "rezerw płynnościowych" - po to właśnie jest wspomniana regulacja dotycząca LCR. Rezerwy te - jak już widzieliśmy - w przypadku Getin Noble są przyzwoite. Według raportu na koniec pierwszego półrocza ma on przede wszystkim 1,1 mld zł w kasie i w banku centralnym. Cały czas spływają też spłaty (nie znamy skali) udzielonych przez bank kredytów. Poza tym ma on ponad 1,5 mld zł należności od innych banków i instytucji finansowych, gdy zobowiązania wobec nich wynoszą niespełna 0,9 mld zł.

Nie wiemy co prawda jakie są terminy zapadalności poszczególnych kwot. Ale w sytuacji, gdy nie ma paniki, a jest po prostu tylko większy odpływ depozytów, powinno to wystarczyć. Na stan przedzawałowy. Ale czy starczy na zawał?

Bo gdyby - to oczywiście tylko hipoteza - nie wystarczyło? Wtedy do akcji wkracza właśnie bank centralny. Co ważne, bank centralny nie "daje" bankowi pieniędzy, tylko udziela pożyczki pod zastaw. Zastawem tym zwykle są obligacje. Każdy bank centralny ogłasza zresztą, jakie papiery przyjmuje pod zastaw takiej pożyczki. Najlepiej, kiedy są to obligacje skarbowe, bo te są uważane za najbardziej bezpieczne.

Teoretycznie bank mający kłopoty z płynnością, czyli będący w stanie przedzawałowym, mógłby sprzedać na rynku posiadane obligacje. Ale duża podaż zachwiałaby ich cenami. Wyprzedaż obligacji nawet przez jedną instytucję finansową jest ostatnią rzeczą, jakiej życzyłby sobie rząd. Getin Noble miał na koniec pierwszego półrocza 8,2 mld zł papierów, z których zdecydowana większość mogłaby być zastawem pod pożyczkę z NBP. To przyzwoita kwota, choć NBP przyjąłby je za pożyczkę o mniejszej wartości, nawet o 15 proc. Bo w takich operacjach dokonuje się obowiązkowo deprecjacji wartości zastawu.

Gdyby więc środków "płynnościowych" samego banku nie wystarczyło, NBP udzieliłby mu takiego wsparcia. Biorąc pod uwagę, że bank ma blisko 47 mld zł depozytów, w ciągu miesiąca musiałoby odpłynąć znacznie ponad 8 mld zł, żeby sama reanimacja nie wystarczyła.

"Narodowy Bank Polski zadeklarował gotowość natychmiastowego uruchomienia wsparcia płynnościowego w celu zapewnienia obsługi zobowiązań wobec klientów banków" - postanowił podczas nocnej narady KSF.

Genin Noble i Idea zostaną prawdopodobnie uratowane przed zawałem. Ale jak duże są spustoszenia ich bankowego organizmu? Jeżeli uznamy, że diagnozę stawia nadzór wprowadzając w banku program naprawczy, nie ma wątpliwości, że oba są chore. Getin prowadzi program naprawczy od 2016 roku i raz już - rok temu - musiał go zaktualizować. Idea rozpoczął program naprawczy ok. dwa miesiące temu.

Pytanie czy jest szansa na skuteczną terapię? W następnym artykule zrobimy bankom tomografię pozytonową. Zobaczymy, które organy najbardziej dotknięte są chorobą.

Jacek Ramotowski

Sprawdź bieżące notowania GTN, GNB, IDA na stronach BIZNES INTERIA.PL

CZYTAJ RAPORT O AFERZE KNF

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »