Kurs franka: Ilu Polaków ucieknie teraz w upadłość?

Gwałtowna zwyżka kursu waluty Helwetów dotknie blisko 1 mln Polaków, którzy zdecydowali się na pożyczkę we frankach. Dla nich obciążenie ich mieszkań kredytami wzrosło dziś o 17 procent. Wszystko przez decyzję banku centralnego Szwajcarii, który zniósł minimalny kurs wymiany franka do euro.

Po krótkiej zwyżce nawet do 5 złotych za franka, jego kurs ustabilizował się na poziomie 4,13-15 zł czyli blisko 17 procent więcej niż rano. Nieco mniej, bo o ponad 15 procent frank wzmocnił się do euro. Kosztuje 96 centów. Najmniej do dolara - o prawie 14 procent. 1 frank to dolar i 11 centów.

Aprecjacja franka doprowadziła do spadków akcji szwajcarskich firm. Indeks giełdy w Zurychu tracił rano ponad 12 procent, po południu już mniej - 8 procent.

Wzrost kursu franka wobec euro jest nieprzyjemną niespodzianką dla przedsiębiorstw szwajcarskich eksportujących swoje wyroby. Mogą stać się one niekonkurencyjne.

Reklama

Poza spadkami na giełdzie szwajcarskiej drogi frank może niekorzystnie wpłynąć też na sektor turystyczny. Ceny w ośrodkach sportów zimowych dla klienteli ze strefy euro mogą drastycznie wzrosnąć. Może to doprowadzić do odpływu turystów już teraz - w szczycie sezonu narciarskiego.

Minimalny kurs wymiany franka Szwajcaria wprowadziła we wrześniu 2011 roku. Bank Centralny uzasadniał to tym, że wysoka wartość waluty jest zagrożeniem dla gospodarki. Kurs wymiany ustalono wówczas na 1,20 franka. Szwajcaria interweniowała, gdy próg ten był zagrożony. Od tego czasu rezerwy walutowe banku wzrosły z 200 mld franków do 500 mld franków - równowartości 70 procent PKB.

Narodowy Bank Szwajcarii obciął też stopy procentowe do poziomu minus 0,75 procent. Oznacza to, że banki chcące zdeponować swoje środki w banku centralnym będą mu za to płacić.

Narodowy Bank Polski zapewnia, że zwyżka kursu franka szwajcarskiego nie zagraża polskiemu systemowi finansowemu. Sektor bankowy jest stabilny i odporny na szoki zewnętrzne - podkreśla NBP. Bank centralny zaznacza, że osłabienie złotego względem szwajcarskiej waluty nie jest spowodowane sytuacją gospodarczą Polski, a działaniami banku centralnego Szwajcarii. Wzmocnienie franka widoczne jest wobec wszystkich głównych walut - zaznacza NBP w komunikacie.

Silne umocnienie waluty Helwetów znów wywołuje dyskusję wśród polityków, chcących metodami administracyjnymi wesprzeć kredytobiorców, których część jest zadłużona na więcej, niż wynosi wartość ich mieszkań. Zgodnie z polskim ustawodawstwem, banki w razie niewypłacalności swojego klienta, mają prawo nie tylko do samej nieruchomości objętej hipoteką, ale też do ściągania brakującej wartości długu z całego majątku dłużnika.

Wicepremier Janusz Piechociński zapowiedział, że w sprawie zmiany kursu franka spotka się z prezesem NBP i członkami Rady Polityki Pieniężnej. Zapytany o termin, odpowiedział, że chciałby, aby do spotkania doszło jak najszybciej. Ma też o tym rozmawiać później z ministrem finansów.

Piotr Kuczyński o uwolnieniu franka: Kardynalny błąd w komunikacji

Źródło: TVN24 Biznes i Świat/x-news

Tymczasem NBP nie ma zbyt dużego manewru, by wzmocnić polską walutę. Polskę wciąż dotyka deflacja, która daje argumenty za zmniejszaniem stóp procentowych, a nie ich zwiększaniem.

Życie z drogim frankiem może potrwać. Analityk biura maklerskiego TMS, Bartosz Sawicki podkreśla, że przez dłuższy czas jego cena będzie wynosić powyżej 4 złotych. Według eksperta cena szwajcarskiej waluty nie powinna powrócić do notowanych dziś rekordowych poziomów, około 5 złotych. W długim terminie, obniżenie stóp procentowych do minus 0,75 procent spowoduje, że kurs wobec głównych walut będzie się osłabiać. Zdaniem analityka, jest to jednak marne pocieszenie dla tych, którzy zaciągali kredyt we frankach płacąc za nie połowę mniej niż teraz.

Ratunkiem dla frankowiczów może być sąd - twierdzi w rozmowie z IAR Tomasz Sadlik - założyciel stowarzyszenia "Pro Futuris" działającego na rzecz osób poszkodowanych przez banki. - Raty ponownie wzrosną, ale trzeba walczyć o swoje - zaznacza Tomasz Sadlik.

- Trzeba pamiętać, że większość naszych umów została zawarta z naruszeniem praw konsumenta. Pamiętajmy, że Komisja Nadzoru Finansowego w 2007 roku ostrzegała przed znaczącym ryzykiem kursowym, a nas informowano, że to jest fikcja i że frank szwajcarski jest stabilny i nie ma mowy o żadnym ryzyku - mówi Tomasz Sadlik.

Według Tomasza Sadlika, część kredytobiorców ucieknie w upadłość albo zdecyduje się na walkę w sądzie. Przeciwko bankom przygotowanych jest już dziesięć pozwów zbiorowych, trzy zostały złożone, a w jednym przypadku sąd przyznał już rację kredytobiorcom.

Zdaniem założyciela stowarzyszenia "Pro Futuris", polski rząd powinien rozpocząć negocjacje ze Związkiem Banków Polskich dotyczące zmian umów kredytowych i w ten sposób pomóc frankowiczom. Krakowianin Tomasz Sadlik pierwszy w Polsce pozwał bank za kredyt we frankach i doprowadził do rozpoczęcia procesu. Pozwał Raiffeisen Bank za udzielenie mu kredytu hipotecznego w obcej walucie. Jego zdaniem było to oszustwo, bo pracownica banku nie poinformowała go rzetelnie o zasadach zaciągnięcia kredytu. Tłumacz z Krakowa po kilku latach spłacania, musi oddać bankowi dwa razy większą kwotę niż pożyczył.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »