Polacy mają coraz więcej oszczędności

Prawie 60 proc. Polaków nie posiada żadnych oszczędności, ale przed rokiem było gorzej. Więcej ankietowanych niż w 2006 roku - 23 proc. - trzyma pieniądze na rachunku w banku. Mając pieniądze, Polacy najchętniej zainwestowaliby w kupno nieruchomości.

Rośnie liczba Polaków, którym sytuacja finansowa pozwala na spokojne życie, a jednocześnie na oszczędzanie - wynika z sondażu PBS DGA przeprowadzonego na zlecenie Gazety Prawnej i Open Finance. Spośród osób, które zadeklarowały, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy odłożyły jakiekolwiek pieniądze (27 proc. badanych w 2007 roku, 23 proc. w 2006 roku), ponad połowa zaoszczędziła maksymalnie dwie pensje. Tylko 9 proc. osób z tej grupy odłożyło pięć lub więcej pensji.

Zdaniem ekonomistów, wzrostu wynagrodzeń należy oczekiwać w najbliższych latach.

- Nie widać żadnych sygnałów, które mogłyby wskazywać, że dynamika płac spadnie. Oczekujemy, że wzrost płac utrzyma się pomiędzy 8 a 10 proc. Rosnące płace mogą też przyczynić się do wzrostu oszczędności Polaków - uważa Marta Petka, ekonomistka Raiffeisen Banku.

Polak zaczyna oszczędzać

Aż 58 proc. badanych przyznało, że nie posiada żadnych oszczędności, to o 6 pkt proc. odpowiedzi mniej niż udzielonych podczas badania przeprowadzonego w 2006 roku. Statystyczna poprawa kondycji finansowej gospodarstw domowych nie wpływa jednak znacząco na zmianę podejścia do zarządzania nadwyżkami finansowymi. W dalszym ciągu największą popularnością cieszy się rachunek bieżący w banku - w tej formie oszczędza 23 proc. badanych. Co ciekawe, w 2006 roku do takiej formy lokowania pieniędzy przyznawało się 17 proc. respondentów.

Tylko 5 proc. badanych trzyma oszczędności na lokatach terminowych (w 2006 roku 6 proc.), po 4 proc. w nieruchomościach oraz w przysłowiowej skarpecie. Z 2 do 4 proc. wzrosła natomiast liczba osób inwestujących za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych, na co wpływ miała z pewnością hossa na warszawskiej giełdzie.

Z sondażu wynika też, że Polacy chcą żyć wygodniej. W porównaniu z wynikami sprzed roku z 48 do 45 proc. spadła liczba osób oszczędzających na czarną godzinę - to nadal najczęściej wskazywana przyczyna. Choć nieznacznie - od 1 do 3 pkt proc. - zwiększyła się natomiast liczba Polaków odkładających pieniądze z myślą o zakupie mieszkania, samochodu, innych dóbr trwałego użytku czy sfinansowaniu wakacji.

Nie lubimy ryzyka

Tylko 26 proc. Polaków gotowych jest, za cenę wysokich zysków, zaakceptować ryzyko utraty części pieniędzy (w 2006 roku ryzykantów było więcej - 29 proc.). Natomiast 64 proc. ankietowanych nie ulokowałoby pieniędzy w ryzykowne inwestycje. To dość zaskakujące wyniki w świetle euforii, jaka panowała w ostatnich latach na rynku kapitałowym. Kiedy pojawiła się hossa na GPW, klienci funduszy inwestycyjnych masowo przerzucali środki lub inwestowali nowe oszczędności w fundusze akcyjne lub z dużym udziałem akcji w portfelu, czyli w produkty o podwyższonym ryzyku.

- W świetle tych wyników oraz jednoczesnego napływu środków do funduszy akcyjnych można powiedzieć, że dość często klienci wybierali produkty agresywne bez większej wiedzy dotyczącej ryzyka. To najczęściej pochodna niskiej świadomości inwestycyjnej, czasami - braku odpowiedniego poziomu doradztwa w kontekście parametrów ryzyka ze strony dystrybutorów, a nierzadko także tzw. owczy pęd, polegający na nabywaniu najbardziej popularnych i historycznie najbardziej zyskownych produktów - tłumaczy Dariusz Kazalski, dyrektor departamentu centrum inwestycyjne Deutsche Bank PBC.

Przypomina jednocześnie, że hossa na GPW trwa od 2003 roku, a lawinowy wzrost zainteresowania funduszami akcyjnymi zaczął się nieco później.

- Większość klientów korzystających z tych właśnie produktów to tak zwane dzieci hossy, czyli inwestorzy, którzy nie zaznali jeszcze straty w kontekście swoich inwestycji. Wybierają więc produkty agresywne bez świadomości wiążącego się z nimi ryzyka - dodaje.

Zyski z nieruchomości

Głównym powodem, dla którego Polacy nie inwestują, a lokują, jest brak wystarczających środków. Takiej odpowiedzi udzieliło 63 proc. ankietowanych, którzy trzymają oszczędności na rachunkach bieżących, lokatach bądź w domu (o 5 pkt proc. więcej wskazań niż w 2006 roku). Gdyby jednak pojawiła się premia, nieoczekiwany zastrzyk finansowy, aż 29 proc. badanych zainwestowałoby w nieruchomości (najczęściej wskazywany rodzaj inwestycji). Większość trzymałaby pieniądze w banku: 28 proc. na rachunku bieżącym, 16 proc. na lokatach złotowych, a 14 proc. badanych powierzyłoby oszczędności funduszom inwestycyjnym.

- Wyniki nie są chyba zaskoczeniem. W świadomości klientów, w kontekście zeszłorocznego wzrostu cen nieruchomości, nadal tkwi głębokie przekonanie o zyskowności inwestycji w nieruchomości. Musi minąć jakiś czas, w trakcie którego ceny nieruchomości się ustabilizują, aby inwestorzy uświadomili sobie, że nieruchomości nie są swoistym panaceum inwestycyjnym. Udział procentowy zainteresowania inwestorów funduszami inwestycyjnymi czy też bezpośrednimi inwestycjami w akcje wydaje się natomiast być niższy niż rzeczywisty udział tych klas aktywów w strukturze oszczędności Polaków - w funduszach oszczędza 16 proc., a w akcjach - 10 proc. - mówi Dariusz Kazalski.

Więcej zakupów na kredyt

Tylko 33 proc. badanych - o 1 pkt proc. mniej niż w roku ubiegłym - przyznaje się do spłacania kredytów. Ten wynik potwierdza jeszcze niską relację wartości kredytów w stosunku do PKB, ale nie ulega wątpliwości, że rynek kredytów dla klientów indywidualnych rozwijać się będzie dynamicznie. W lipcu 2007 r. Polacy zaciągnęli aż o 40 proc. więcej kredytów niż w analogicznym okresie roku ubiegłego.

- Jest to wynikiem wzrostu zamożności i aspiracji polskiego społeczeństwa, a także coraz większej dostępności nowoczesnych rozwiązań finansowych. Polacy coraz chętniej kupują na kredyt, w tym nadal na raty. Deklaratywnie jesteśmy ostrożni w kwestii zadłużania się, jednak w praktyce coraz więcej zakupów - szczególnie tych większych i okazjonalnych - dokonywane będzie z wykorzystaniem produktów kredytowych: gotówkowych, samochodowych i mieszkaniowych - mówi Piotr Królikowski, członek zarządu Deutsche Bank PBC.

METODOLOGIA BADANIA

Badanie zostało zrealizowane przez PBS DGA w dniach 24-26 sierpnia 2007 r. na ogólnopolskiej, reprezentatywnej 1067-osobowej próbie Polaków, którzy ukończyli 18. rok życia. Badanie przeprowadzone zostało w technice CAPI (Computer Assisted Personal Interview), czyli bezpośredniego wywiadu kwestionariuszowego wspomaganego komputerowo, w ramach badania Omnibus, realizowanego co dwa tygodnie przez PBS DGA. Przy zrealizowanej liczbie wywiadów błąd oszacowania wynosi +/-3 proc., co oznacza, że wyniki uzyskane w wylosowanej próbie respondentów nie różnią się o więcej niż 3 proc. od danych dla całej badanej populacji. Zakłada się przy tym 95-proc. poziom ufności.

Część badania dotycząca poszukiwania informacji na temat sposobów lokowania i inwestowania oszczędności została zrealizowana w technice CAPI w ramach badania Omnibus przeprowadzonego w dniach 13-15 września 2007 r. na ogólnopolskiej, reprezentatywnej 1064-osobowej próbie Polaków, którzy ukończyli 18. rok życia. Liczebność podpróby respondentów posiadających oszczędności wyniosła 441 osób.

OPINIE

Mateusz Ostrowski

analityk Open Finance

Osoby, które stać na oszczędzanie, nadal stawiają głównie na rachunki bieżące w banku. Z pozoru może się to wydawać nieracjonalnym zachowaniem i raczej kwestią przyzwyczajenia, ale trzeba też pamiętać o rozbudowanej ofercie kont oszczędnościowych. Nie można też zapominać, że wraz z podwyżkami stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej niektóre banki oferują swoim klientom coraz bardziej atrakcyjne warunki. Badanie potwierdza też większe zainteresowanie funduszami inwestycyjnymi, choć nadal jest ono dużo mniejsze niż w przypadku produktów bankowych. Martwi niewielkie zainteresowanie oszczędzaniem na emeryturę. Wciąż niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak niskie w stosunku do pensji będzie świadczenie z ZUS-u i funduszu emerytalnego. Atrakcyjny poziom emerytury może zapewnić tylko dodatkowe oszczędzanie. Niestety, nadal obserwujemy też braki w wiedzy o inwestowaniu. Badani sami się do tego przyznają mówiąc, że nie znają się na tym, ale również odpowiadając, że nie posiadają odpowiednich kwot. To akurat w rzeczywistości nie jest przeszkodą, skoro część funduszy inwestycyjnych zgadza się na minimalne wpłaty nawet na poziomie 50 zł.

Piotr Czarnecki

prezes Raiffeisen Bank Polska

Jako prezesa banku cieszy mnie to, że ciągle gros oszczędności trafia przede wszystkim do banków i że instytucje te są postrzegane jako miejsce korzystnej lokaty kapitału. Choć trzeba przyznać, że z punktu widzenia rentowności trzymanie pieniędzy na rachunku bieżącym nie jest najlepszym wyborem. Na takie z pozoru nieracjonalne zachowanie składa się m.in. pewna inercja oszczędzających, wciąż brak wiedzy o sposobach i możliwościach inwestowania, ale też i chęć zachowania płynności w domowych budżetach.

Sądzę, że banki jeszcze przez długi czas zachowają dominującą pozycję, przyciągając najwięcej środków finansowych Polaków, bo bank to gwarancja bezpieczeństwa. Muszą się jednak liczyć z rosnącą konkurencją przede wszystkim funduszy inwestycyjnych oraz ubezpieczeń na życie i emerytalnych. Wahania na giełdzie, okresy dekoniunktury tylko na jakiś czas zatrzymują falę przenoszenia oszczędności na rynek kapitałowy. Najważniejsze, żeby każdy z nas był świadomy ryzyka związanego z inwestowaniem i pamiętał o złotej zasadzie dywersyfikacji, czyli nie kładź wszystkich jajek do jednego koszyka.

Piotr Habiera

wiceprezes KBC TFI

Popularność lokat bankowych nie dziwi. Mimo że ich atrakcyjność w porównaniu z funduszami inwestycyjnymi jest coraz mniejsza, kluczowe znaczenie ma tutaj przyzwyczajenie Polaków, ale również brak znajomości dostępnych możliwości inwestowania środków. Polacy deklarują, że nie znają się na inwestowaniu, prawdopodobnie dlatego, że przez wiele lat nie mieli dostępu do innych form oszczędzania poza lokatami. Dodatkowo lokata wielu osobom ciągle wydaje się jedyną bezpieczną formą oszczędzania. Na rynku funduszy inwestycyjnych obserwujemy obecnie bardzo ciekawe zjawisko. W szybkim tempie rośnie zainteresowanie funduszami z ochroną kapitału. Klienci docenili ich konstrukcję, która łączy bezpieczeństwo z perspektywą zysków, które są wyższe niż oprocentowanie lokat. Być może jest to wyraz poszukiwania bezpiecznych alternatyw dla znanych już lokat bankowych.

Co więcej, aby inwestować w funduszach, nie trzeba mieć dużo pieniędzy. Przecież wystarczy już 50 czy 100 zł, aby rozpocząć inwestowanie. Po prostu konieczna jest dalsza edukacja społeczeństwa i rzetelna informacja ze strony sprzedawców.

Maciej Bednarek

Reklama
Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »