Rewolucja wisi w powietrzu. Branża ochroniarska będzie wzorowała się na Amazonie

Wkrótce Amazon może poszerzyć zakres usług o nadzorowanie domów klientów za pomocą dronów. Koncepcji tej przyglądają się firmy działające na naszym rynku. One już przekonały się o zaletach bezzałogowych statków powietrznych. Korzystają z nich m.in. podczas patrolowania dużych obiektów przemysłowych oraz imprez masowych. Rosnące nieustannie koszty sprawiają, że wzrasta zainteresowanie nowymi technologiami, które stopniowo stają się coraz tańsze i bardziej dostępne. Zwykły Kowalski prawdopodobnie nie zacznie szukać ofert z dronami dozorującymi, ale może to zrobić np. jego wspólnota czy spółdzielnia mieszkaniowa.

Rewolucja w powietrzu

Amazon otrzymał w USA patent na używanie dronów dostawczych, które mogą nadzorować domy klientów. Plany zakładają, że bezzałogowy statek powietrzny będzie wypatrywał nietypowych zmian na wyznaczonym obszarze. Dostrzeże np. otwarte drzwi od garażu, wybite okno, graffiti, ogień czy włamywaczy. Usługa ma być świadczona z poszanowaniem prywatności innych osób.

- Przyszłość należy do dronów, którymi nie steruje człowiek. One są odpowiednio zaprogramowane i mają tzw. gniazda, czyli posiadają wyznaczone miejsce startu i powrotu. Z określoną częstotliwością, np. co godzinę, mogą wykonywać loty patrolowe na danej trasie. Wizja jest przekazywana do centrum monitoringu, a tam rejestrowana. W USA i w Europie Zachodniej takie rozwiązania już są popularne, natomiast w Polsce należą jeszcze do rzadkości - mówi Beniamin Krasicki, wiceprezes zarządu Polskiego Holdingu Ochrony.

Reklama

Drony nie są czymś nowym na tym rynku, co z kolei podkreśla Krzysztof Bartuszek, prezes zarządu Securitas w Polsce. Firmy z branży ochroniarskiej, których usługi bazują na nowoczesnych technologiach i zdalnym monitoringu wizyjnym, wykorzystują drony do patrolowania i dozorowania obiektów przemysłowych, w tym obiektów strategicznych, takich jak np. rafinerie. Jak dodaje Beniamin Krasicki, urządzenia mają również zastosowanie podczas imprez masowych. W ten sposób pracownicy obserwują tłum, którego reakcje często bywają nieracjonalne. I wówczas mogą szybko zareagować.

- Znamy propozycję Amazona. Mamy w swojej ofercie drony, ale korzystamy z technologii izraelskiej. Klienci, szczególnie ci duzi, wykazują całkiem spore zainteresowanie tym rozwiązaniem, ponieważ umożliwia ono szybkie dotarcie do miejsca ewentualnego zdarzenia. Mówimy tu również o lokalizacjach, do których pracownik ochrony czy patrol ma utrudniony dostęp - komentuje Grzegorz Wojtasik, dyrektor operacyjny Grupy Produktowej Security w Grupie Impel.

Securitas wykorzystuje drony z kamerami termowizyjnymi. Według prezesa Bartuszka, takie połączenie daje olbrzymie możliwości patrolowania terenu i rozpoznania potencjalnych zagrożeń, zarówno w dzień, jak i w nocy. Natomiast dyrektor Wojtasik zaznacza, że dron z kamerą termowizyjną może nie tylko poszukiwać włamywaczy. Przydaje się również do weryfikowania alarmów pożarowych, m.in. na rozległych terenach, a także do sprawdzania na wysokości temperatury kominów czy pieców.

Cena rozwoju

- Mamy już zapowiedzianą wyższą stawkę minimalną od 2020 roku. Po raz kolejny wzrosną więc koszty ochrony fizycznej, a od pięciu lat podskoczyły one znacząco. Kiedy coś takiego działo się w różnych krajach, np. skandynawskich, wówczas klienci bardziej interesowali się rozwiązaniami technologicznymi. Na początku trzeba w nie zainwestować, ale są w stanie zastępować ludzką pracę i działać przez wiele lat - analizuje ekspert z Polskiego Holdingu Ochrony.

Za odpowiedni sprzęt trzeba sporo zapłacić. Jak informuje Grzegorz Wojtasik, dron, który jest rozwiązaniem naprawdę bezpiecznym, kosztuje nawet kilkaset tysięcy złotych. Analitycy Impela zastanawiają się, co zrobić, żeby ta usługa faktycznie była dostępna dla każdego zainteresowanego tym rozwiązaniem. Dzisiaj ze względu na cenę firma skupia się na ofercie dla zamożnego klienta. W opinii prezesa Bartuszka, technologie są coraz tańsze i powszechnie dostępne. Dlatego ten trend będzie z pewnością utrzymywał się w przyszłości. Same technologie jednak nie wystarczą, trzeba posiadać odpowiedni know-how, umieć go wykorzystywać i analizować dane, a to już nie każdy potrafi.

- Klienci indywidualni raczej nie będą szukać ofert z dronami dozorującymi. Systemy bezpieczeństwa dla Kowalskiego pójdą w kierunku maksymalnego upraszczania i obniżki ceny. Tak jak to już się dzieje na Zachodzie. Możliwe, że pojawią się propozycje dot. wykonywania lotów patrolowych np. na terenie ogrodzonych osiedli, gdzie ochronę zapewnia jedna firma. To będzie usługa z myślą o mieszkańcach, ale umowa zostanie zawarta ze wspólnotą czy spółdzielnią mieszkaniową. Jednak takich rozwiązań głównie spodziewam się na rozległych obiektach, m.in. składowiskach - stwierdza Beniamin Krasicki.

Natomiast Grzegorz Wojtasik uważa, że jeżeli usługa obejmie teren osiedla, to koszt rozłoży się na wielu mieszkańców. Wtedy propozycja powinna być w zasięgu portfela zwykłego Kowalskiego. Aby rozwiązanie mogło być powszechne, trzeba poradzić sobie z różnymi barierami. Zdaniem eksperta, muszą być zaprojektowane odpowiednie kanały przelotowe. One nie mogą m.in. znajdować się nad liniami wysokiego napięcia. Ewentualny upadek spowodowałby w najlepszy wypadku wyłączenie prądu na danym obszarze.

- Jestem w stanie sobie wyobrazić, że w przyszłości drony będą wykorzystywane bardzo powszechnie. Amazon testuje je do rozwożenia paczek. Firmom ochrony, takim jak Securitas, przydadzą się nie tylko do weryfikacji alarmów, ale również mogą pełnić funkcje prewencyjne. Większość potencjalnych włamywaczy z pewnością odstraszy komunikat głosowy nadany przez drona patrolującego obiekt. Informacje mogą być emitowane również w czasie rzeczywistym przez operatora stacji monitorowania, znajdującej się wiele kilometrów od zdarzenia - wyjaśnia prezes Bartuszek.

Branża może skorzystać na rozwoju rynku dronów, co stwierdza Grzegorz Wojtasik. W tej chwili firmy ochroniarskie mają coraz większe ograniczenia wynikające z czasu dojazdu, szybkości weryfikacji zdarzenia. Nie są w stanie zamontować w każdym miejscu kamer, ponieważ wymaga to bardzo dużych nakładów finansowych i sporej przepustowości łączy. Bardzo istotne jest więc szybkie zweryfikowanie danego zdarzenia.

- Trudno jednoznacznie określić, czy drony będą lepsze niż inne rozwiązania. To zależy od konkretnej sytuacji. Na pewno jednak coraz większe znaczenie odgrywają systemy zdalnego monitoringu wizyjnego. W przypadku, gdy klient ma zainstalowany taki system, operator stacji monitorowania może zweryfikować stan bezpieczeństwa bez konieczności wysyłania drona na miejsce. Maszyna raczej nie wleci do wnętrza zamkniętego obiektu, ale też kamery nie będą wszędzie zainstalowane, aby precyzyjnie obejrzeć obiekt z każdej strony. Nowe technologie to są trochę takie supermoce, które możemy dać naszym pracownikom - podsumowuje prezes zarządu Securitas w Polsce.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

MondayNews
Dowiedz się więcej na temat: ochrona | drony
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »