Tusk: Celem rządu jest naprawa systemu emerytalnego

Premier Donald Tusk przekonywał w Sejmie, że rządowa propozycja zmian w OFE zmierza do naprawy systemu. PO apeluje do PiS o wycofanie swojego projektu; SLD zgłasza poprawki do rządowego projektu; PiS i PJN chcą jego odrzucenia.

Głosowanie nad wnioskami w sprawie odrzucenia rządowego projektu zaplanowano na czwartek rano.

Projekt rządu przewiduje, że składka do OFE zostanie zmniejszona z 7,3 proc. do 2,3 proc., potem będzie stopniowo wzrastać, by w 2017 r. osiągnąć 3,5 proc. Pozostała część składki, która zamiast do OFE zostanie przekazana do ZUS, trafi na specjalne indywidualne subkonta.

Natomiast projekt przygotowany przez PiS zakłada, że każdy wchodzący na rynek pracy będzie mógł zdecydować, czy powierzyć część pieniędzy OFE, czy przekazać pieniądze do ZUS i liczyć na wyższą emeryturę z I filara. Dodatkowo ubezpieczony będzie mógł określić, jaką część składki ZUS odprowadzi do OFE: na poziomie 2, 3, 4, 5, 6 czy 7,3 proc.

Reklama

Premier Donald Tusk zapewnił w Sejmie, że celem propozycji rządu nie jest likwidacja drugiego filara emerytalnego, tylko naprawa systemu. Zaznaczył, że planowane zmiany w OFE ograniczą przyrost długu publicznego o ok. 200 mld zł w najbliższych 10 latach. Przekonywał, że dla niego ważniejszą rzeczą jest możliwość zapewnienia waloryzacji rent i emerytur, niż komfort niektórych instytucji finansowych albo twórców reformy emerytalnej. - Pomysły, aby zostawić OFE w spokoju, a jednocześnie uzyskać kryteria bezpieczeństwa finansowego - a więc zejście z deficytem budżetowym do upragnionych przez nas i Europę 3 proc. (PKB) wymaga działań na kieszeni zwykłych ludzi - zaznaczył.

Tuskowi wtórował szef jego doradców, minister Michał Boni. Zapewnił, że rząd nie podważa sensu reformy emerytalnej, ale - jego zdaniem - powrotu do składek do OFE w wysokości 7,3 proc. nie ma. Boni podkreślił, że dyskusja dotyczy przyszłości polskich emerytów, a zmiany są "racjonalną korektą w systemie emerytalnym". Według ministra, obecny system od samego początku niósł ze sobą słabości, a największa z nich wiązała się z brakiem wyobraźni co do sposobu sfinansowania reformy.

Małgorzata Sadurska (PiS) powiedziała, że rozwiązania zawarte w projekcie przygotowanym przez jej klub wpłyną pozytywnie na finanse publiczne - w ich efekcie zmniejszy się przyrost długu publicznego i deficyt sektora finansów publicznych. Jej zdaniem, przyjęcie projektu PiS jest oczekiwane przez Polaków. Tłumaczyła, że klub PiS opracował swoje propozycje, bo krytycznie oceniał reformę emerytalną końca lat 90. ubiegłego wieku, która została "narzucona" milionom Polaków.

Mirosław Sekuła (PO) wniósł o przekazanie rządowego projektu do sejmowych komisji i szybkie prace nad nim, apelując jednocześnie, by PiS wycofało swoje propozycje. Jego kolega klubowy Sławomir Neumann podkreślił, że zmiany przygotowane przez rząd mają ograniczyć deficyt finansów publicznych. Przypomniał, że za jedną trzecią długu państwa odpowiada wadliwy system zabezpieczenia emerytalnego, a rządowy projekt naprawia ten system i zapewnia, że dług nie będzie narastał.

Z kolei klub PiS złożył wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu rządowego. Beata Szydło powiedziała, że nie daje on pewności stabilizacji systemu emerytalnego. Zapowiedziała, że PiS złoży wniosek o wysłuchanie publiczne na temat rządowego projektu. Wniosek o odrzucenie rządowego projektu złożyła także Joanna Kluzik-Rostkowska (PJN). W jej ocenie projekt dewastuje system emerytalny.

Szef SLD Grzegorz Napieralski wskazał na zawrotne - jego zdaniem - tempo, w jakim mają zostać przeprowadzone prace parlamentarne nad projektem rządu. Jego zdaniem, taki tryb procedowania jest kpiną z Sejmu i z Polaków, którzy powierzają państwu swoje oszczędności. Napieralski zaproponował m.in. poprawkę, by osoby urodzone po roku 1980 przekazywały do OFE 5 proc., a nie jak proponuje rząd - 2,3 proc. składki emerytalnej.

Przygotowane przez rząd zmiany popiera koalicyjny PSL. Zdaniem szefa klubu Stanisława Żelichowskiego, zmiany w systemie emerytalnym powinny zostać już dawno wprowadzone. Wyraził on uznanie dla minister pracy Jolanty Fedak, która - jego zdaniem - pierwsza zauważyła problem i sprowokowała dyskusję na ten temat. Zdaniem posła, rząd w konflikcie kapitału z emerytami stanął po stronie emerytów. Także Marek Borowski (SdPl) pozytywnie ocenił propozycje rządu. Mówił, że nie stanowi on zagrożenia dla wysokości przyszłych emerytur.

Odpowiadając na zarzuty Joanny Kluzik-Rostkowskiej minister finansów Jacek Rostowski zapewnił, że nie ma mowy o dewastacji systemu, wprost przeciwnie - prowadzona jest konieczna naprawa i uzdrawianie go.

_ _ _ _ _

Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy zmieniającej zasady funkcjonowania systemu emerytalnego. Przedstawiając projekt obniżający wielkość składek trafiających do OFE Tusk powiedział, że podczas wcześniejszej dyskusji nad tymi propozycjami rządowi podpowiadano radykalne rozwiązania - likwidację drugiego filara, jak na Węgrzech.

- Uznaliśmy, że ze względu na przewidywalność państwa, bezpieczeństwo emerytur i bezpieczeństwo systemu finansowego (...) celem naszych prac nie jest likwidacja tego systemu, tylko naprawa tego systemu - podkreślił Tusk.

Dodał, że były też podpowiedzi, by zachować obecne status quo. Jego zdaniem, nie ma jednak wątpliwości, że po jedenastu latach doświadczeń i wielomiesięcznych debatach na temat zmian trzeba mieć odwagę powiedzieć, że system ten nie jest doskonały.

- My podjęliśmy to wyzwanie naprawy systemu i równocześnie ochrony systemu przed radykalnym demontażem - dodał.

- - - - -

Boni: Rząd nie podważa systemu

Rząd nie podważa sensu reformy emerytalnej, ale powrotu do składek do OFE w wysokości 7,3 proc. nie ma - przekonywał w Sejmie minister w kancelarii premiera Michał Boni.

Rząd wprowadza zmiany, by ograniczyć przyrost długu publicznego i zmniejszenie deficytu sektora finansów publicznych.

Boni podkreślił, że dyskusja w Sejmie dotyczy przyszłości polskich emerytów, a racjonalna korekta w systemie emerytalnym, jaką proponuje rząd, musi być jasna i zrozumiała. - Ta debata jest trudna i ważna, dlatego że dotyczy niesłychanie istotnych kwestii związanych z finansami publicznymi, aby zmniejszyć zagrożenie stałym przyrostem długu publicznego - powiedział.

Zaznaczył, że debata jest trudna również z tego powodu, bo "dzieli nas - patrząc bardzo szeroko - wedle różnych kryteriów". - Nie zawsze takich, które są związane z prostymi podziałami politycznymi - powiedział.

- Nie podważamy sensu reformy emerytalnej. Tym bardziej, że 11 lat jej istnienia jasno pokazuje, że istniejący drugi filar i stopa zwrotu, jaką tam się osiąga, jest dobra i wyższa od tej stopy zwrotu, jaką można osiągnąć przy waloryzacjach w pierwszym filarze. Ale ten system niósł ze sobą od samego początku słabości. Największa z nich wiązała się z brakiem wyobraźni sposobu sfinansowania tej reformy. Widać po 11 latach, że myśląc o rozwoju kraju nie można unieść w takiej skali przyrostu długu publicznego, jaki generowany jest przez składkę w wysokości 7,3 proc. przekazywaną do OFE. Widać, że w odpowiednim momencie nie dokonano przeglądu nowocześniejszych narzędzi zarządzania w OFE - ocenił minister.

Zdaniem ministra,nie ma szans, by przywrócić 7,3 proc. składki do OFE. - Nie ma takiej możliwości, nie ma takiej opcji - ocenił. - Nie ma także żadnej potrzeby, aby wprowadzać dobrowolność wyboru (między ZUS a OFE, jak zakłada projekt PiS - PAP). To jest rozwiązanie destrukcyjne dla dzisiejszego dwufilarowego systemu emerytalnego - ocenił Boni.

Poinformował także, że projekt był wszechstronnie konsultowany z partnerami społecznymi, przeszło 20 godzin pracował zespół ds. ubezpieczeń społecznych Komisji Trójstronnej, partnerzy instytucjonalni zgłosili ponad 180 uwag, a przeszło 200 - partnerzy społeczni.

W efekcie rząd wprowadził kilka istotnych zmian. Boni poinformował m.in., że preferencja podatkowa wyniesie od razu 4 proc., a nie 2 proc., jak pierwotnie planował rząd. Ponadto do projektu wpisano swobodę wyboru Indywidualnego Konta Zabezpieczenia Emerytalnego - nie trzeba go mieć w OFE, do którego się należy. Nie będzie też obowiązku tworzenia przez fundusze emerytalne kont IKZE, zostanie wprowadzone dziedziczenie składek trafiających na subkonta w ZUS.

- Uznaliśmy, że najlepszym sposobem waloryzowania tych środków (składki na specjalnych kontach w ZUS-PAP) będzie waloryzacja PKB nominalnym, czyli realnym plus inflacja z okresów pięcioletnich przy założeniu nieujemnego charakteru wzrostu PKB. Gdybyśmy porównali, jak ta waloryzacja wyglądałaby dzisiaj, to wedle naszego projektu byłaby to waloryzacja na poziomie 7,5 proc., a obligacyjna - 4,85 proc. - mówił Boni.

Minister zapewnił, że po zmianach nikt nie otrzyma mniejszej niż w obecnym systemie emerytury z części kapitałowej. "Nie ma takiego przykładu przy założeniach, które przyjęliśmy, że ktokolwiek otrzymałby emeryturę w przyszłości z części kapitałowej niższą, niż przy obecnych 7,3 proc. składki. Tutaj zaczyna działać nowy element - uwolniony poziom inwestowania przez fundusz w akcje" - powiedział.

Szef doradców premiera podkreślił, że w debacie na temat zmian w OFE jednym z istotnych elementów był poziom zastąpienia, czyli proporcje ostatniej pensji i pierwszej emerytury. - Spory pokazywały, że walczymy w tych zmianach o podwyższenie tej stopy zastąpienia o jeden procent. Ale jeden procent stopy zastąpienia daje gotówkowo prawie 5 proc. emerytury więcej - tłumaczył.

Boni poprosił posłów o sprawną pracę nad projektem, bo - jak mówił - "każdy dzień i każdy miesiąc się tutaj liczy".

Pobierz za darmo: program PIT 2010

Zgodnie z przyjętym przez rząd w ubiegły wtorek projektem zmian w systemie emerytalnym, składka do OFE zostanie zmniejszona z 7,3 proc. do 2,3 proc., a potem będzie stopniowo wzrastać, by w 2017 r. osiągnąć 3,5 proc. Pozostała część składki, która zamiast do OFE zostanie przekazana do ZUS, trafi na specjalne indywidualne subkonta. Zasady dziedziczenia na subkontach w ZUS będą takie same jak w OFE. Pieniądze te będą też waloryzowane o wskaźnik wzrostu gospodarczego z ostatnich pięciu lat i inflację. Osoby, które będą chciały dodatkowo ubezpieczyć się na emeryturę wpłacając pieniądze na IKZE będą mogły skorzystać z ulgi 4 proc. podatkowej. IKZE będą mogły prowadzić różne instytucje finansowe np. towarzystwa emerytalne, banki, czy fundusze inwestycyjne.

ZOBACZ AUTORSKĄ GALERIĘ ANDRZEJA MLECZKI

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »