Trwa spór, czy dochody z 500 plus wliczać do kryterium dochodowego do pomocy społecznej. Resort rodziny i pracy zaczyna finalną fazę konsultacji programu 500 plus, czyli wypłaty dodatków na wychowanie dzieci. Kierownictwo resortu ma ruszyć w Polskę i zbierać uwagi do sztandarowej propozycji PiS we wszystkich 16 województwach. Potem po podsumowaniu uwag z konsultacji ostateczny projekt przyjmie rząd.
Choć w wersji, która poszła do konsultacji, wpisano, że pieniądze z 500 plus nie będą wpływały na dotychczas pobierane zasiłki z pomocy społecznej czy świadczenia rodzinne, to część rządu chce, by było inaczej. Wicepremier Mateusz Morawiecki w opiniach do projektu napisał, że taka zasada "może przyczynić się do znaczącego zwiększenia nakładów na finansowanie świadczenia, a także może przyczynić się do dezaktywizacji zawodowej kobiet". Natomiast gdyby dochody z 500 plus liczyły się do kryteriów uzyskiwania pomocy społecznej, dałoby to nie tylko oszczędności, ale pozwoliło na systemowe zmiany w polityce społecznej.
Podobne uwagi ma wicepremier Jarosław Gowin. "Legislacyjnej ingerencji w omawianą sferę powinien towarzyszyć głęboki namysł nad aktualnie funkcjonującym system świadczeń rodzinnych". Czyli zdaniem szefa resortu nauki i szkolnictwa wyższego skoro wprowadzane jest tak kosztowne narzędzie polityki prorodzinnej, to powinno to być powiązane z reformą systemu. Podobnego zdania są eksperci.
Ich zdaniem dochody z 500 plus powinny być wliczane do kryteriów decydujących o przyznaniu zasiłków z pomocy społecznej czy świadczeń rodzinnych, by te systemy były spójne. - Bez wliczania tych dochodów tworzymy wyrwę w systemie wspierania ubogich rodzin, niewliczanie świadczenia o znaczącej wysokości idzie w poprzek istniejących rozwiązań i jest bez sensu - uważa Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych.
Cichym zwolennikiem zmian może być resort finansów. Co prawda taki postulat nie znalazł się w opinii do projektu ustawy, ale to właśnie minister finansów musi zapewnić pieniądze na jego funkcjonowanie. Zarówno w tym roku, o co nietrudno, ale także w przyszłym, co może okazać się sporym wyzwaniem. Bo wydatki na ten cel rosną z 17 do niemal 23 mld zł, a jak wynika z oceny skutków regulacji, wliczenie dochodu z 500 plus do kryteriów przy innych świadczeniach dałoby blisko 2 mld zł oszczędności w budżecie. Bo o tyle spadłaby suma wypłacanych świadczeń rodzinnych czy zasiłków z pomocy społecznej. Do tego zmniejszyłyby się koszty administracyjne, a polityka społeczna mogłaby być lepiej wycelowana w aktywizację osób mających problemy ze znalezieniem pracy.
Przeciwko są argumenty polityczne.
- Jak zaczęła się dyskusja nad projektem, to została sprowadzona do tematu, że niektóre osoby będą traciły część świadczeń - tłumaczy wprowadzoną zmianę minister rodziny pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska. Resort przestraszył się mediów, które zaczęły dociekać, kto i ile może stracić na wprowadzeniu tego rozwiązania. - Nikt nie traci. Tyle że w przypadku zaliczania tych dochodów do kryteriów uzyskiwania świadczeń rodzinnych czy zasiłków z pomocy społecznej pewne rodziny zyskają mniej - przekonuje Iga Magda. A choć rząd o tym wiedział, to dla świętego spokoju zdecydował się usunąć najbardziej kontrowersyjny punkt z projektu ustawy, tłumacząc, że skoro 500 plus nie wpływa na PIT, to nie powinien także wpływać na świadczenia.
Swój cel osiągnął, bo spory się skończyły, ale za to może wejść w życie rozwiązanie niekorzystne z punktu widzenia polityki społecznej. Bo oprócz wyższych kosztów może ono zniechęcać do pracy. - Do tej pory system był budowany w kierunku wspierania aktywności zawodowej, czyli dawano wędkę zamiast ryby. Teraz dajemy rybę. Dotychczasowa polityka miała znaczenie, rósł odsetek rodzin z dziećmi, gdzie jedna, a często dwie dorosłe osoby były aktywne zawodowo. Teraz te bodźce będą słabsze - podkreśla Iga Magda. Jak wynika z naszych rozmów, członkowie rządu zdają sobie sprawę z tego zagrożenia, ale z drugiej strony mają badania, z których wynika, że wyłączenie pieniędzy z 500 plus z innych systemów dobrze przyjmą wyborcy. Dlatego - choć także w rządzie są przeciwnicy tego rozwiązania, maleją szanse, że zostanie ono odwrócone.
2016-01-14, Marek Chądzyńki, Grzegorz Osiecki