Unikanie opłat za przejazd autobusem, pociągiem czy tramwajem zawsze może skończyć się mandatem, a jego nieopłacenie jeszcze surowszymi konsekwencjami. W Polsce rzadko dochodzi do takich skrajności, ale w Niemczech dla osób, które jeżdżą na gapę i nie płacą mandatów, coraz częstsze są kary więzienia.
Mandat za jazdę na gapę. W Polsce często z ulgami
Pierwszą sankcją za jazdę na gapę jest mandat. W warunkach polskich wynosi on zwykle od 200 do nieco ponad 500 zł. Większość samorządów idzie gapowiczom na rękę i obniża jego wysokość, jeśli ktoś zapłaci w określonym, najczęściej krótkim terminie, na przykład siedmiu dni.
Nie brakuje jednak osób, które nie spieszą się z zapłatą mandatu, licząc, że zostanie on "zapomniany" i im się upiecze. Tymczasem w myśl Kodeksu wykroczeń sprawa mandatu może trafić pod windykację, ale nie tylko. Konsekwencje mogą być poważniejsze.
"Kto, pomimo nieuiszczenia dwukrotnie nałożonej na niego kary pieniężnej określonej w taryfie, po raz trzeci w ciągu roku bez zamiaru uiszczenia należności wyłudza przejazd koleją lub innym środkiem lokomocji, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny" - czytamy w przepisach.
W Polsce do takich skrajności dochodzi jednak rzadko. Inaczej wygląda to u naszych zachodnich sąsiadów.
Mandat za brak biletu w Niemczech. Co najmniej 30 euro
W Niemczech jazda bez ważnego biletu na pociąg, tramwaj czy autobus traktowana jest jak poważne wykroczenie. Mandat za jazdę na gapę wynosi w tym kraju co najmniej 30 euro (ok. 130 zł), choć może przekraczać nawet 60 euro (ok. 250 zł). Podwyższona stawka obowiązuje m.in. przy okazji:
- unikania opłat,
- podróżowania z fałszywym biletem,
- braku biletu dla psa czy roweru.
W przeciwieństwie do polskich praktyk, Niemcy przewidują także nieumyślne unikanie płatności za przejazd. Kontroler nie wystawi mandatu pasażerowi, który jedzie na gapę np. ze względu na zepsuty kasownik.
W Polsce w wielu autobusach komunikacji miejskiej pasażer jest zobowiązany do posiadania ważnego biletu już w momencie wsiadania do pojazdu. Tłumaczenie, że konieczne było oczekiwanie w kolejce do biletomatu czy wyjęcie biletu z plecaka, zwykle na niewiele się zda.
Rok więzienia za jazdę na gapę. W Niemczech to nie rzadkość
W różnych landach zasady kontroli ważności biletów w komunikacji są inne, ale wspólnym mianownikiem dla całych Niemiec ma być brak bramek biletowych. Podobnie jak w Polsce, kontrolerzy zwykle nie noszą mundurów i nie wyróżniają się wśród pozostałych pasażerów. Po wejściu do autobusu czy tramwaju ogłaszają kontrole.
W przypadku braku biletu kontroler prosi o dowód tożsamości - czytamy w serwisie polskiobserwator.de. Następnie spisze dane i wystawi mandat. Zapominalskiemu gapowiczowi grozi kara grzywny, a nawet pozbawienia wolności do jednego roku, bowiem zgodnie z niemieckim Kodeksem karnym podróżowanie bez biletu traktowane może być jak oszustwo w celu zyskania usługi.
"Co roku około 9 000 osób trafia do więzienia w Niemczech z powodu niezapłaconych kar za jazdę bez biletu w transporcie publicznym", czytamy w serwisie.
W większości przypadków uchylanie się od płacenia mandatu kończy się w tym kraju grzywną. W praktyce kary więzienia dotyczą najczęściej osób, których nie stać na zapłacenie mandatu i recydywistów. Możliwe jest także wydanie zakazu wstępu do pojazdów danego przewoźnika.
W Niemczech około 3,5 proc. pasażerów autobusów i pociągów podróżuje bez biletu. Jak wylicza serwis bussgeldkatalog.org, firmy transportowe kosztuje to rocznie około 250 mln euro.











