Pustki w samolocie na najdłuższej trasie świata. Przewoźnik ma powód, by go utrzymywać
Załoga samolotu Singapore Airlines, obsługującego najdłuższe połączenie świata, bywa liczniejsza od pasażerów. Mimo to maszyny wciąż wzbijają się w powietrze i przemierzają pół świata. Dlaczego przewoźnik nie chce zrezygnować z tych rejsów? Odpowiedź na to pytanie kryje się w luku towarowym.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Połączenie między Singapurem a Nowym Jorkiem, obsługiwane przez Singapore Airlines, jest najdłuższym pasażerskim lotniczym rejsem na świecie. Trwa około 18 godzin, a obsługują go specjalne samoloty - Airbusy A350 wyposażone w dodatkowy zbiornik paliwa.
Wybuch pandemii chwilowo zmusił przewoźnika do zawieszenia tej trasy. Wróciła ona na tablicę odlotów w listopadzie ubiegłego roku.
Tymczasem w Singapurze nadal obowiązują surowe restrykcje sanitarne. Obywatele tego kraju, po powrocie zza granicy, trafiają na kwarantannę, a większość obcokrajowców w ogóle nie może wkroczyć na jego terytorium. Między innymi dlatego najdłuższe rejsy świata nie przyciągają wielu pasażerów.
Były pilot Steve Giordano zamieścił w sieci zdjęcia pokazujące, że na początku tego tygodnia na pokładzie zajętych było 11 ze 161 miejsc dostępnych w maszynie. Leciał nią jako podróżny i wyliczył, że załoga samolotu była o dwie osoby liczniejsza od klientów Singapore Airlines.