Warszawa. Mieszkańcy nie godzą się na drastyczne podwyżki opłat za śmieci

Warszawiacy nie godzą się na drastyczne podwyżki opłat za wywóz i zagospodarowanie odpadów. Od kwietnia każdy mieszkaniec stolicy zapłaci co miesiąc średnio za śmieci ok. 50 zł. Jeżeli nie uda się doprowadzić do zmiany naliczania opłat za śmieci w drodze dyskusji publicznej to wymuszą to sądy - zapowiadają spółdzielcy i zarządcy nieruchomości.

Od kwietnia miesięczne opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi będą naliczane według średniego zużycia wody przez mieszkańców. Jeśli w nieruchomości nie ma wodomierza, albo nie jest podłączona do sieci wodociągowej lub nie ma danych za zużycie wody za okres 6 kolejnych miesięcy, stawka naliczana jest według określonego wzoru: liczba mieszkańców razy 4 m sześc. wody razy 12,73 zł.

- Jeżeli nie uda się doprowadzić do zmiany naliczania opłat za śmieci w drodze dyskusji publicznej to wymuszą to sądy - mówi Maciej Maciejowski ze Stowarzyszenia Spółdzielców Mieszkaniowych i Zarządców Nieruchomości.

Reklama

W jego ocenie zapewnienia przedstawicieli zarządu miasta, że zmiana naliczania opłat za gospodarowanie odpadami nie jest tożsama z podwyżką były nieprawdziwe. - Dla ogromnej większości mieszkańców Warszawy będzie to dotkliwa podwyżka - podkreśla.

Lokatorzy odczują ją płacąc czynsz, do którego należności za wywóz śmieci są doliczane. Wyjaśnia, że zarządcy nieruchomości, administratorzy wspólnot mieszkaniowych, a także spółdzielnie zostały obarczone obowiązkiem zbierania opłat i rozliczania z miastem.

Maciejowski zwraca uwagę, że system naliczania opłat jest niesprawiedliwy. Tłumaczy, że ilość zużytej wody ma być odczytywana na głównym wodomierzu budynku, od tej wielkości zostanie naliczona opłata, a następnie podzielona na wszystkich mieszkańców. - W efekcie osoba, która oszczędza wodę lub rodzina, która oszczędnie nią gospodaruje musi płacić za tych, którzy leją wodę strumieniami - wskazuje.

Mieszkańcy nie akceptują tak wysokich opłat za śmieci. - Do rej pory płaciliśmy 65 zł miesięcznie, teraz nasza pięcioosobowa rodzina będzie musiała zapłacić nawet przynajmniej trzy razy tyle. To naprawdę duży wydatek - mówi pan Maciej, mieszkaniec Bielan.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

W jeszcze gorszej sytuacji zostali postawieni właściciele domów jednorodzinnych, które nie są podłączone do sieci wodociągowej, a tym samym nie mają wodomierzy. Opłaty śmieciowe będą im naliczane według wzoru: liczba mieszkańców razy 4 m sześc. wody razy 12,73 zł.

- Nasza czteroosobowa rodzina będzie musiała zapłacić 200 zł miesięcznie, a do tej pory płaciliśmy 94 zł - wyjaśnia pani Jolanta z Białołęki. Pyta, skąd miasto wzięło dane mówiące o średnim zużyciu wody wynoszącym 4 m sześc. na osobę.

- Mamy szambo o pojemności 9 m sześc. Opróżniamy je raz w miesiącu, to znaczy, że miesięcznie jedna osoba z naszej rodziny zużywa niewiele ponad 2 m sześc. wody. A zatem powinniśmy płacić dwa razy mniej - wylicza. Wskazuje, że opłaty odczują jeszcze bardziej sąsiedzi z trójką, a nawet czworgiem dzieci. Będą musieli wyjąć co miesiąc z portfeli 250, a nawet 300 zł.

Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji informuje, że w Warszawie "znajduje się 22 100 punktów adresowych zlokalizowanych na działkach ewidencyjnych z budynkiem mieszkalnym, które nie są podłączone do miejskiej sieci wodociągowej".

- To skandaliczna skala podwyżek, nie mająca precedensu w innych dużych miastach Polski i nie jest temu winny rząd - jak przekonuje zarząd stolicy. Np. w Szczecinie w tych samych warunkach prawnych opłaty za gospodarowanie opłatami są o 30 proc. niższe - mówi wiceprzewodniczący Rady Miasta Dariusz Figura (PiS).

Przypomniał, że Klub PiS zaproponował, aby wysokości stawki w Warszawie ustalić nie na 12,73 zł, lecz na 8,8 za m sześc. Rozliczenie ryczałtowe, dla gospodarstw domowych, które nie są podłączone do wodociągu, byłoby naliczane nie od 4 m sześc., ale od 3 m sześc. Chciał wprowadzenia stawki maksymalnej dla gospodarstwa domowego w wysokości 132 zł. "Nasze propozycje nie zostały nawet poddane pod głosowanie" - tłumaczy Figura.

Nie czekaj do ostatniej chwili, pobierz za darmo program PIT 2020 lub rozlicz się online już teraz!

Przyznaje, że w tej sytuacji opozycyjni radni nie widzą możliwości zmiany uchwały śmieciowej. "Dostajemy mejle, petycje, ale przy braku dobrej woli ze strony opozycji nie jesteśmy w stanie nic zrobić" - wyjaśnia.

Ocenia, że rządząca stolicą większość może ugiąć się jedynie pod dużą presją społeczną. "Ludzie dostają informacje o podwyżce czynszów i dopiero widzą, jak wysokość podwyżek" - wskazuje.

- Pozostaje jeszcze droga sądowa, ale to trwa - dodaje.

Wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski tłumaczy na facebooku, że w przeszłości władze lokalne mogły dopłacać do gospodarki odpadami. - Przykładowo, gdy Warszawa płaciła za odbiór i przetworzenie śmieci 1,2 mld zł rocznie, a z opłat od mieszkańców wpływało ok. 700 milionów zł, różnicę dopłacaliśmy z miejskiego budżetu. Teraz, zgodnie z narzuconymi przepisami, nie możemy - przekonuje.

***

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »