67 osób dyscyplinarnie zwolnionych w związku ze strajkiem w LOT
- 67 osób zostało w poniedziałek dyscyplinarnie zwolnionych z powodu nieprzystąpienia do ich pracy przez uczestnictwo w nielegalnym strajku w PLL LOT - poinformował w poniedziałek prezes spółki Rafał Milczarski. Dodał, że to "smutna, ale konieczna decyzja".
- Dziś dyscyplinarnie 67 osób zostało zwolnionych, które to oświadczyły, że odmawiają przystąpienia do pracy z powodu przystąpienia do nielegalnego strajku, który trwa w LOT od czwartku - powiedział na konferencji prasowej prezes LOT.
Dodał, że była to "smutna, ale konieczna decyzja". - Mam nadzieję, że to ostateczna liczba - powiedział Milczarski.
Szef PLL LOT ocenił, że z powodu strajku, spółka szacuje, że ma już kilka milionów złotych strat.
- Spółka podpisała w trybie przewidzianym prawem wiążący i legalny regulamin wynagradzania z dwoma związkami zawodowymi: Związkiem Zawodowym Pracowników PLL LOT i Związkiem Zawodowym NSZZ "Solidarność" - poinformował w poniedziałek prezes PLL LOT Rafał Milczarski.
- Dziś zakończył się trwający od 2013 roku spór zbiorowy w spółce o regulamin wynagradzania. Zarząd podpisał z dwoma związkami zawodowymi regulamin wynagradzania. To bardzo dobra wiadomość dla wszystkich naszych pracowników - powiedział Milczarski na poniedziałkowej konferencji prasowej.
Szef LOT dodał, że mimo iż regulaminu nie podpisały dwa związki działające w LOT - Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) oraz Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT - to "jest on prawnie obowiązujący".
Prezes podkreślił na konferencji, że wszczęty w ubiegły czwartek (18 października) strajk jest nielegalny. "Wielokrotnie informowaliśmy pracowników o nielegalności strajku. Apelowaliśmy, by się z niego wycofać - co mogło odbyć się bez konsekwencji" - wskazał.
Milczarski poinformował, że w związku z protestem w niedzielę konieczne było odwołanie rejsu z Warszawy do Toronto. "A to oznacza szkodę wielkiej wartości - co najmniej 1 mln zł" - zaznaczył.
------------
PLL LOT z powodu nielegalnego strajku związkowców - stewardes i pilotów - odwołują niektóre swoje rejsy - poinformował dyrektor biura komunikacji LOT Adrian Kubicki. Dodał, że w poniedziałek samoloty LOT-u nie poleciały z Warszawy m.in. do Tokio i Seulu.
- W poniedziałek z powodu nielegalnego strajku stewardes i pilotów, zostaliśmy zmuszeni do odwołania w sumie czterech naszych rejsów, w tym trzech dalekiego zasięgu - powiedział Kubicki.
Chodzi o loty z Warszawy do: Norymbergii (Niemcy) o 8.15, Tokio (Japonia) o 15.10, Seul (Korea Południowa) o 16.30 i Toronto (Kanada) o 17.05.
- W przypadku trzech rejsów dalekiego zasięgu do pracy nie stawili się kapitanowie, jeśli chodzi o Norymbergę - szefowa pokładu. Oznacza to, że w przypadku tych trzech rejsów kilkunastoosobowa załoga była gotowa do pracy, a nie może wykonać swoich czynności służbowych z powodu odmowy świadczenia pracy przez kapitana, czy szefową pokładu - wyjaśnił Kubicki.
Dodał, że pasażerom linia zapewniła hotel, przebukowuje bilety, tak, aby pasażerowie mogli jak najszybciej odlecieć do swojego celu podróży.
- Każdy odwołany dla spółki rejs to są olbrzymie koszty. Tylko wczoraj odwołany lot z Warszawy do Toronto, ponieważ kapitan odmówił lotu z powodu nielegalnego strajku, dla spółki spowodował koszt około miliona zł - powiedział. Dodał, że w niedzielę oprócz Toronto, linia odwołała kilka innych rejsów.
Kubicki przypomniał, że spółka ma prawo - w przypadku nielegalnego strajku - dochodzić - zarówno od organizatorów, jak i uczestników nielegalnego strajku - pokrycia szkód, które te działania wywołały.
- Jest nam szczególnie przykro, kiedy kilkudziesięcioosobowa grupa pikietujących pod siedzibą firmy klaszcze na wieść o tym, że spółka musiała odwołać kolejne rejsy z powodu ich nielegalnego strajku - przekazał.
Kubicki poinformował, że wszystkie osoby, które w trakcie tych pięciu dni trwającego strajku, zdecydowały się na wykonanie lotów, otrzymają nagrodę pieniężną.
- Dotyczy to około tysiąca osób. Otrzymają oni o 50 proc. wyższe wynagrodzenie tego, co wylatali w te dni, będzie to forma nagrody - powiedział. Dodał, że gratyfikację finansową uzyskają także pracownicy biurowi.