Unijna dyrektywa przyniesie bankom nowe kłopoty. Sektor MŚP przestanie korzystać z kredytów?

Europejskie przedsiębiorstwa od wielu lat są znane z nadmiernego zadłużania się w instytucjach bankowych. Ale od 21 lipca będą mogły znacznie łatwiej wprowadzać do obiegu papiery wartościowe, niż dotychczas. Dzięki temu, polskie firmy zaczną rozwijać się w sposób, który jest popularny np. w słynnej Dolinie Krzemowej.

Takie zmiany umożliwi Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2017/1129 z dnia 14 czerwca 2017 roku w sprawie prospektu, który ma być publikowany w związku z ofertą publiczną papierów wartościowych lub dopuszczeniem ich do obrotu na rynku regulowanym oraz uchyleniem dyrektywy 2003/71/WE. Zgodnie z tym, KNF nie będzie mogła już nadzorować emisji akcji, w kwocie do 1 mln euro, realizowanej nie częściej, niż raz na rok. Eksperci są podzieleni co do tego, czy sektorowi bankowemu to zaszkodzi, czy jednak pozostanie bez wpływu na jego działalność.

Unijne wsparcie

Ze statystyk Europejskiego Banku Centralnego oraz Systemu Rezerwy Federalnej wynika, że w latach 2002-2008 kredyty bankowe stanowiły aż 70 proc. całkowitego finansowania w strefie euro, podczas gdy w USA było to jedynie 40 proc. W kolejnych latach dysproporcja pomiędzy tymi rynkami nieco się obniżyła, ale nadal pozostaje na dość dużym poziomie. Kryzys subprime ujawnił sztywność tego modelu pozyskiwania kapitału. Zdolność banków do udzielania kredytów poważnie się zmniejszyła, czego powodem było pogorszenie się jakości aktywów bilansowych banków i ograniczeń kapitałowych. Dotknęło to głównie małe i średnie przedsiębiorstwa.

Reklama

- Po przeprowadzeniu analizy porównawczej rynku europejskiego i amerykańskiego, KE wprowadza poważne zmiany. 21 lipca br. wejdzie w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2017/1129 z dnia 14 czerwca 2017 roku. Jak wynika z art. 1 ust. 3 tego aktu, raz na 12 miesięcy będzie można emitować papiery wartościowe w drodze emisji publicznej w kwocie o równowartości do 1 mln euro, bez kontroli nadzoru krajowego. W mojej ocenie, faktycznie przełoży się to na realne wsparcie dla małych i średnich przedsiębiorstw - zapowiada Mariusz Sperczyński, szef inicjatywy bitSecurities.io.

Nowe regulacje mają głównie pomóc młodym, rozwijającym się podmiotom z sektora MŚP w zdobywaniu kapitału z emisji na rynku publicznym, przy jednoczesnym zapewnieniu ochrony inwestorów. Dotychczas, z powodu braku doświadczenia, nie radziły sobie z kosztami i przygotowaniem prospektów emisyjnych, wymaganych przez regulatorów. W związku z tym, najczęściej rezygnowały z tego typu aktywności. Była to jedna z podstawowych barier, wskazanych jako przyczyna różnicy stanu rynku kapitałowego pomiędzy UE i USA. Niemniej, ocenia się, że potrzeba co najmniej 15 lat, aby obecne dysproporcje zostały widocznie zniwelowane. Rynek kapitałowy jest oparty na sprawdzonych wzorcach i zwyczajach. I dlatego ich zmiana wymaga długiego czasu.

Banki się nie boją?

- W Polsce właściciele firm, szczególnie rodzinnych, dość niechętnie dzielą się nimi z nowymi udziałowcami. Jeśli mają możliwość pozyskania finansowania dłużnego, to wolą się zapożyczać. Dlatego nowe przepisy nie będą zagrożeniem dla działalności bankowej. Obawiam się natomiast braku dojrzałości inwestycyjnej, szczególnie w naszym kraju. Tutejsi inwestorzy nie do końca rozumieją ryzyko. Amerykanie są pod tym względem znacznie bardziej doświadczeni i potrafią pewne rzeczy z góry przewidywać - podkreśla Marek Zuber, ekonomista i analityk rynków finansowych.

Z kolei, dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek uważa, że w sektorze bankowym niewiele się zmieni. Przede wszystkim możliwość emisji papierów wartościowych dotyczy spółek kapitałowych, a tych w całym sektorze przedsiębiorstw jest niespełna 12 proc., a w grupie, której zmiany mogą dotyczyć - tj. mikroprzedsiębiorstw, w tym startupów - ok. 9 proc. Generalnie dwie ostatnie formy działalności są traktowane przez banki jako klienci detaliczni, bo ich obroty są niewielkie. Ponadto Główna Ekonomistka Konfederacji Lewiatan dodaje, że jeśli przy dotychczasowej możliwości niedużo podmiotów z tego skorzystało, to podniesienie limitu do 1 mln euro niewiele wniesie, z punktu widzenia banków. Jeżeli jednak, coś jest w stanie zmienić kierunki zainteresowania startupów, w zakresie alternatywnych źródeł pozyskiwania kapitału, to z pewnością może to być rozwój technologii blockchain i wykorzystanie jej do ICO i tokenów.

- Nowatorskie pomysły z założenia są niepewne. Potrzebują więc inwestorów, którzy mogą i chcą ponieść związane z nimi ryzyko. Dokładnie tak ten system działa za oceanem. Przykład USA pokazuje, że nawet w środowisku rynku kapitałowego system bankowy też jest potrzebny. Startupy mogą się rozwinąć i stać się kolejnymi klientami instytucji finansowych. W realiach europejskich nowe przepisy wypełnią istniejącą lukę. Według mnie, mają one nie tyle zabrać klientów bankom, co pomóc przedsiębiorcom, którzy nie mogą korzystać z ich ofert - ocenia Marek Zuber.

Jak twierdzi prof. Stanisław Gomułka, Główny Ekonomista Business Centre Club, sektor bankowy nie powinien poważnie obawiać się dużego spadku popytu na kredyty. Ich oprocentowanie dla MŚP jest stosunkowo wysokie, bo ryzyko niewypłacalności tego typu działalności też jest duże. Tylko dobre firmy będą emitowały obligacje. Dla nich oprocentowanie może być niższe i taką reakcję banków przewiduje ekspert. Trzeba też dodać, że firmy w Polsce korzystają z kredytów bankowych w dużo mniejszym stopniu, niż w krajach wysoko rozwiniętych.

Eksplozja ofert

- W Europie od dziesięcioleci system bankowy jest głównym źródłem finansowania przedsiębiorstw. W USA mocny udział rynku kapitałowego ukształtował się już w XIX wieku. Ale na Starym Kontynencie dopiero w ostatnich latach zaczęto pozyskiwać środki za pośrednictwem akcji i obligacji. Teraz ten trend ma szansę się umocnić. Nowe przepisy rzeczywiście mogą bardzo zmienić model finansowania firm w UE, w tym w Polsce, co zresztą leżało u podstaw ich wprowadzenia. Należy więc spodziewać się wielu nowych, alternatywnych ofert na nienadzorowanym rynku - przyznaje Marek Zuber.

Natomiast Mariusz Sperczyński, przewiduje, że zmianami będą szczególnie zainteresowane nowe firmy i startupy, które obecnie zdobywają finansowanie w kampaniach equity crowdfunding, tj. w złotym, lub w tzw. Initial Coin/Token Offering, czyli w cyfrowalutach. Ponad 4 mln zł kapitału zakładowego, sfinansowanego w ten sposób na start i w każdym kolejnym roku, pozwoli zmienić większość projektów w poważne i dochodowe biznesy, z czym teraz jest duży problem. Należy spodziewać się tzw. eksplozji ofert na nienadzorowanym rynku. I to może być sporą konkurencją dla banków. Zapowiada się też ekscytujący rok pobudzenia kapitałowego sektora MŚP. Ponadto, zmiany unijne będą miały także znaczenie dla wielkich przedsiębiorstw, poprzez ujednolicenie systemu prospektów emisyjnych.

- Sama publikacja rozporządzenia nie zmieni struktury finansowania polskich przedsiębiorstw, zwłaszcza sektora MŚP. Z punktu widzenia przedsiębiorcy, ważne są koszty pozyskania zewnętrznego kapitału. Porównuje on opłaty z tytułu kredytu, leasingu i wykorzystania pożyczek rodzinnych w porównaniu z kosztami wejścia na rynek kapitałowy. Według mnie, oferty banków są dla przedsiębiorstw konkurencyjne w stosunku do innych źródeł kapitału - twierdzi Norbert Jeziolowicz, Dyrektor Zespołu Bankowości Detalicznej i Rynków Finansowych ze Związku Banków Polskich.

Tymczasem Marek Zuber przekonuje, że nadchodzące zmiany w finansowaniu firm są nieuniknione i podyktowane dwoma poważnymi czynnikami. Po pierwsze, odpowiadają na zwiększenie awersji do ryzyka ze strony banków, co z kolei jest pochodną kryzysu z lat 2008-2009. Drugim bodźcem jest obecna rewolucja, którą wywołały tzw. startupy innowacyjne. Powstaje nowa gospodarka. I jeśli chcemy dogonić lidera innowacyjności, jakim są Stany Zjednoczone, to musimy w Europie stworzyć podobny system finansowania, tego typu działalności.

Jaka będzie przyszłość?

- Emisja w wysokości do 1 mln euro jest na tyle niewielka, że zainteresowanie inwestorów także będzie nieduże. Mikrofirmy i małe przedsiębiorstwa nie mają takich potrzeb w zakresie kapitału, aby uzasadnić wypuszczenie papierów wartościowych w wysokości atrakcyjnej dla inwestorów. Wystarczającą alternatywną może być dla nich nie tylko kredyt bankowy, ale też pożyczka społecznościowa, oferowana przez platformy crowdfundingowe. Tymczasem, rola emitenta wiąże się z szeregiem obowiązków i sankcji, np. za ich niepoprawne wykonanie. I to wciąż będzie podlegać nadzorowi KNF-u - dodaje Norbert Jeziolowicz.

Jednak branża dostrzega, że zainteresowanie inwestycjami rzędu do 1 mln euro podczas ofert publicznych w tzw. equity crowdfundingu jest ogromne na bardziej zaawansowanych rynkach, niż Polska. Przykładem tego może być chociażby Wielka Brytania, gdzie nadzór finansowy FCA pozwolił stosować takie rozwiązanie już kilka lat temu. Wskutek tego, powstało kilka platform inwestycyjnych o skumulowanej sumie kilku miliardów funtów rocznie, jak np. crowdcube.com, czy też seedrs.com. Ten fakt potwierdza ewidentne zapotrzebowanie rynku.

- Regulacja unijna dotyczy wszystkich emitentów papierów wartościowych w UE, a więc nie tylko mikrofirm i małych podmiotów. Rozwiązuje ona zidentyfikowane potrzeby, o których wyraźnie i od lat wspominają przedstawiciele platform equity crowdfunding w Polsce. Twierdzą oni, że potrzeby przedsiębiorstw są znacznie większe, niż dotychczasowy limit 100 tys. euro. Potwierdzają również to badania wskazane i zaopiniowane w unijnym dokumencie SWD z zeszłego roku - argumentuje Mariusz Sperczyński.

Ponadto, nowe przepisy jasno wskazują, że państwa członkowskie nie będą mogły narzucić żadnych dodatkowych regulacji w limicie do 1 miliona euro, podobnie jak obecnie do 100 tys. euro. Ktokolwiek rozszerzy obowiązki lub sankcje przekraczające tę wyraźnie zarysowaną linię swobody gospodarczej powinien liczyć się z poważną reakcją Komisji UE. Może też oczekiwać pozwów od przedsiębiorców o utracone korzyści lub szkody związane z niewłaściwym działaniem aparatu urzędniczego. W Polsce doprowadziłoby to do starć prawnych aparatu chroniącego przywileje regulacji, wg starego prawa, z firmami, szukającymi swojej szansy w ułatwieniach wskazanych w nowej regulacji unijnej.

- Nie wszyscy chcą pozostać na etapie mikrofilm, zwłaszcza jeśli mają widoczny potencjał. Dotychczas, z powodu ustawy o ofercie publicznej, nasze przedsiębiorstwa we wczesnej fazie rozwoju rzadko korzystały z finansowania pozabankowego. Istniejącą lukę przez lata starały się wypełniać ułatwienia rynku NewConnect. Ale rewolucyjny charakter nowej regulacji może szybko przeszeregować dane gospodarcze. Polacy słyną bowiem ze sprawnego wykorzystywania możliwości systemowych dla rozwoju swoich przedsiębiorstw - podsumowuje ekspert z bitSecurities.io.

MondayNews
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »