W skrócie
- Srebro nie jest tylko i wyłącznie metalem szlachetnym, służącym do ”magazynowania” wartości. Za 60 proc. ogólnego popytu na srebro odpowiada przemysł.
- Od wielu lat srebra na rynkach światowych jest za mało. Od 2016 roku popyt na ten metal wzrósł o 16 proc., podaż zmalała o 3 proc., a produkcja w kopalniach spadła o 7 proc.
- David Morgan, ekspert i autor ”The Silver Manifesto”, prognozuje, że srebro po przekroczeniu 50 dolarów za uncję, w kolejnych miesiącach może podrożeć nawet do 100 dolarów.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Hossa metali szlachetnych przybiera na sile. Cena uncji złota 7 października po raz pierwszy w historii przekroczyła granicę 4 tysięcy dolarów, a dwa dni później zobaczyliśmy na wykresach ponad 4 080 dolarów. W tym samym czasie uncja srebra w dostawach spotowych (natychmiastowych) na nowojorskiej giełdzie towarowej Comex osiągała przez chwilę rekordowy poziom 50 dolarów. Od początku roku srebro podrożało o ponad 60 proc. Natomiast notowania akcji spółek górniczych wydobywających ten metal wzrosły o około 130 proc.
Oba kruszce są uznawane za bezpieczne aktywa, na które popyt rośnie w okresach niepewności gospodarczej i geopolitycznej, wysokiej inflacji, kryzysu głównych walut (zwłaszcza dolara amerykańskiego) i spadających stóp procentowych. Wszystkie te czynniki występują w tej chwili.
Czas próby dla srebra
Powrót uncji srebra do ceny 50 dolarów jest z historycznego punktu widzenia wielkim wyzwaniem. Dla tego metalu to wartość maksymalna osiągana wcześniej w latach 1980 i 2011. W obu wypadkach rekordowy kurs stanowił dla inwestorów psychologiczną i techniczną barierę. Zarówno w 1980 jak i w 2011 roku, "księżycowy metal" po osiągnięciu 50-dolarowego maksimum gwałtownie taniał.
Wyjątkowo spektakularny był rajd z końca 2010 i początku 2011 roku, kiedy srebro w ciągu pięciu miesięcy podrożało o 40 proc., a zaraz potem popadło w bessę. Kilka lat później "biedniejszy brat złota" kosztował tylko 15-20 dolarów za uncję.
Jednak wielu analityków twierdzi, że bieżącej sytuacji nie można zestawiać z tamtymi przypadkami. Przede wszystkim dlatego, że po uwzględnieniu inflacji współczesny poziom cen srebra jest ciągle niski. Odpowiednikiem 50 dolarów z 1980 roku jest 199 dzisiejszych dolarów, a dla 2011 roku - 72 dolary. W ujęciu realnym srebro jest więc nadal niedowartościowane. Niektórzy eksperci prognozują, że po wybiciu powyżej 50 dolarów za uncję metal może kontynuować hossę. Fundamenty rynku są bowiem mocne.
Metale dla przezornych
Dużo o rynkowej pozycji srebra mówi wskaźnik gold-silver ratio. Pokazuje ile uncji srebra trzeba przeznaczyć na kupienie jednej uncji złota. Oblicza się go dzieląc cenę rynkową złota przez cenę srebra. Im wyższa proporcja, tym bardziej niedowartościowane jest srebro lub przewartościowane złoto. W tej chwili wskaźnik wynosi 84. Przyjmuje się, że powyżej 70 srebro jest niedoszacowane, a złoto zbyt drogie, a poniżej 40 srebro jest drogie, a złoto zbyt tanie. To oznacza, że "księżycowy metal" ciągle ma sporo do nadrobienia.
Srebro, podobnie jak złoto, nie powinno w najbliższym czasie przestać być "bezpieczną przystanią" w sytuacji, gdy globalny dług publiczny przekroczył już 250 bilionów dolarów, co wielu ekonomistów nazywa "systemowym zagrożeniem" dla stabilności walut fiducjarnych (tradycyjnych). W obliczu ciągle wysokiej inflacji, a jednocześnie przy ograniczonych możliwościach banków centralnych do dalszego zacieśniania polityki monetarnej, metale szlachetne nadal są realną formą ochrony kapitału.
Podwójna natura srebra
Z kilku powodów srebro jest jednak aktywem bardziej spekulacyjnym niż złoto. Srebra banki centralne nie kupują tonami, by stanowiły ważny element rezerw. Srebro nie jest też tylko i wyłącznie metalem szlachetnym, służącym do "magazynowania" wartości.
Za 60 proc. ogólnego popytu na srebro odpowiada przemysł. Producenci mogą więc w zależności od koniunktury potrzebować więcej lub mniej tego surowca. Srebro jest wykorzystywane w produkcji paneli słonecznych, pojazdów elektrycznych i elektroniki. Od pewnego czasu branżą zwiększającą popyt na ten metal jest sektor sztucznej inteligencji. Srebro odgrywa istotną rolę w produkcji chipów i komponentów niezbędnych dla technologii AI.
Jednak eksperci z Metals Focus, jednej z najbardziej renomowanych firm badających rynki metali szlachetnych, zauważyli, że gwałtowny wzrost ceny srebra ma swoje konsekwencje. Popyt przemysłowy na ten metal maleje, zwłaszcza w sektorze fotowoltaicznym. Z raportu World Silver Survey 2025 przygotowanego przez Metals Focus, wynika, że sektor solarny zużyje w tym roku 195,7 miliona ton srebra, czyli o 1 proc. mniej niż w rekordowym 2024 roku.
Analitycy podkreślają, że producenci paneli zmniejszają ilość srebra w swoich produktach, a wzrost ceny metalu przyspiesza te działania. Tzw. thrifting, czyli proces technologicznego oszczędzania metalu, może w 2025 roku zmniejszyć zużycie srebra o 15-20 proc. na jednostkę mocy.
Z drugiej strony, na rynku srebra od pięciu lat notowany jest poważny deficyt podaży. Metals Focus szacuje, że w 2025 roku sięgnie on 187,6 miliona uncji, co będzie trzecim największym niedoborem w historii. Od 2016 roku światowy popyt na srebro wzrósł o 16 proc., podaż zmalała o 3 proc., a produkcja w kopalniach spadła o 7 proc.
Ekonomiści Metals Focus są zdania, że deficyt podaży srebra utrzyma się także w kolejnych latach. Futurystyczne raporty innych analityków mówią nawet o potencjalnym wyczerpaniu aż 85-98 proc. światowych rezerw metalu do połowy XXI wieku, co w naturalny sposób mogłoby podnieść ceny srebra do rekordowych poziomów.
Gospodarcze starcie z Chinami
Wpływ na notowania "księżycowego metalu" ma także globalna rywalizacja na polu nowoczesnych technologii. Chiny, kluczowy gracz na światowym rynku metali ziem rzadkich, wprowadziły niedawno restrykcyjne ograniczenia eksportu pewnych komponentów (także srebra) niezbędnych do produkcji elektroniki, baterii czy zaawansowanego sprzętu wojskowego. To zmobilizowało kraje G7 i Unii Europejskiej do podjęcia działań, których istotą ma być uniezależnienie się od chińskich dostaw.
Chińskie ograniczenia eksportowe w dużym stopniu są odpowiedzią na amerykańskie cła. Europa i USA już odczuwają skutki tych działań, m.in. w postaci opóźnień przy produkcji samochodów czy elektroniki. Srebro znalazło się na liście surowców priorytetowych państw G7 (Francja, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania, Japonia, Stany Zjednoczone i Kanada). Najwięksi konkurenci Chin rozważają zaostrzenie kontroli w handlu surowcami wrażliwymi i wprowadzenie cen minimalnych z myślą o stymulowaniu wydobycia pierwiastków strategicznych.
System cen minimalnych prawdopodobnie podwyższy koszty produkcji srebra, co przełoży się na gwałtowny wzrost jego ceny. Niektórzy eksperci sugerują, że uncja może przekroczyć nawet pułap 100 dolarów. Historia pokazuje, że lista surowców krytycznych i indeksy cenowe mogą radykalnie zmienić światowy krajobraz gospodarczy. W 2018 roku gwałtownie podrożał lit, po tym jak znalazł się na liście preferencyjnej. Z kolei w ostatnim czasie wysoką dynamikę cen notuje uran, czyli surowiec bardzo pożądany we współczesnej transformacji energetycznej.
Bardzo dobra prognoza dla srebra
Potencjalna cena 100 dolarów za uncję srebra pojawia się także w analizach David Morgana, eksperta i autora "The Silver Manifesto". - Srebro po przekroczeniu 50 dolarów za uncję, w kolejnych miesiącach może podrożeć nawet do 100 dolarów. Popyt przemysłowy wzrósł z 35 proc. do nawet 60-70 proc. całkowitego zużycia srebra, podczas gdy podaż jest ograniczona przez trudności w wydobyciu i wyczerpujące się zapasy naziemne - oznajmił Morgan.
Ekspert zaznaczył, że krótkoterminowe spadki ceny srebra są nieuniknione, ale perspektywy długoterminowe pozostają "bycze", gdyż rynek nakręcany jest przez strach przed utratą kapitału, a ten prowadzi do masowego kupowania metali szlachetnych. David Morgan ostrzega jednak, że wielu inwestorów detalicznych może wpaść w pułapkę FOMO, z szybkim wzrostem ceny i równie gwałtowną korektą. FOMO (fear of missing out) to strach przed przegapieniem okazji. Jest to zjawisko znane z psychologii tłumu. Ludzie kupują aktywa, bo widzą, że robią to inni. Jednocześnie umacniają się w przekonaniu, że jeśli będą zwlekać, to zmarnują szansę na osiągnięcie wysokich stóp zwrotu.
Jacek Brzeski
















