Wall Street podtapia warszawską giełdę

Wczorajsze spadki na Wall Street zaszokowały inne rynki giełdowe swoją skalą, co zdeterminowało przebieg dzisiejszej sesji na GPW. Z punktu widzenia analizy technicznej kierunek WIG20 został określony już wczorajszym zamknięciem, a więc był to dodatkowy element ciążący naszemu rynkowi.

Niektórzy uczestnicy rynku oczekiwali na otwarciu sesji prawdziwej paniki, jednak trudno powiedzieć, aby do niej doszło. WIG20 zanurkował co prawda ponad 2 proc., ale stosunkowo szybko zaczął odrabiać straty i wydawało się, że napięta atmosfera rozejdzie się po kościach.

Nie pozwolił na to rynek niemiecki, który pogłębił wczorajsze minima, co po raz kolejny zaktywizowało sprzedających na GPW. W okolicach godziny 11 indeks blue chipów wrócił na dzienne minimum. Kolejne godziny handlu upłynęły pod znakiem konsolidacji w wąskim zakresie zmienności, a inwestorzy z niepokojem oczekiwali otwarcia sesji w USA.

Reklama

Zanim do tego doszło odbicie zainicjował DAX i WIG20 nieśmiało za nim podążył. Na Wall Street po otwarciu sesji było nerwowo, dlatego warszawskie byki nie dostały szansy na skuteczny kontratak. WIG20 zakończył dzień spadkiem o 1,70 proc., przy sporych obrotach na całym rynku rzędu 947 mln zł.

W segmencie blue chipów dominowała dzisiaj czerwień. Spore straty ponieśli posiadacze akcji CCC (-3,48 proc.), LPP (-3,35 proc.), Lotos (-3,67 proc.), PGE (-2,66 proc.) i JSW (-2,63 proc.). Po zielonej stronie nie udało się zakończyć sesji żadnej spółce. Na szerokim rynku nominalnie największy wzrost kursu zanotowały akcje Yolo (+17,84 proc.), ale wartość obrotów wyniosła 28 tys. złotych. Skupiając się na nieco poważniejszym handlu, pozytywnie należy ocenić zwyżki Biotonu (+6,09 proc.), GPW (+2,84 proc.), LCCorp (+5,51 proc.) i Gino Rossi (+3,51 proc.).

Przebieg dzisiejszej sesji nie jest jednoznacznie zły, ponieważ rynek podjął próbę walki i WIG20 zdołał odrobić część intradayowych strat, ale nie zmienia to ogólnego wizerunku indeksu blue chipów. Przełamanie wsparcia na poziomie 2210 pkt jest faktem i jest to jednoznacznie negatywny sygnał techniczny.

Abstrahując od krótkoterminowych zawirowań - bo nie wykluczam krótkiego odbicia - droga do testu tegorocznego dołka została otwarta i należy założyć większe prawdopodobieństwo realizacji takiego scenariusza. Wydaje się, że ostatnie spadki w USA są na tyle dynamiczne, iż w perspektywie kilku najbliższych sesji trochę ograniczają pole do ich kontynuacji i na najbliższych sesjach spodziewałbym się próby odbicia na rynkach giełdowych.

Sławomir Koźlarek

Santander Dom Maklerski
Dowiedz się więcej na temat: giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »