Demograficzne tsunami w Japonii i w Polsce

W dobie tragedii, jaka dotknęła Japonię, wobec wystąpienia fali tsunami, toczy się wiele debat dotyczących jej kosztów, w tym kosztów tsunami demograficznego, spowodowanego podeszłym wiekiem Japończyków. Padają pytania, czy to nieszczęście , które dotknęło aktualnie Japonią, wstrząśnie społeczeństwem i doprowadzi do jakiegoś odrodzenia po ostatnich dwóch dekadach stagnacji? Na ile straty gospodarcze będą poważne i jakich dotkną sektorów.

Nie ulega wątpliwości, że najbardziej dotknięty skutkami tsunami będzie sektor energetyki jądrowej. Należy też pamiętać, że wydatki, które zostaną poniesione przy odbudowie Japonii będą oddziaływały na sytuację monetarną i handlową tego kraju.

Reklama

Skutki tsunami w Japonii

Przedstawiono wyliczenia dotyczące całości strat materialnych - wynoszą one około 200 mld dol. Są półtora raza wyższe niż te spowodowane trzęsieniem ziemi w 1995 r. To koszt w wysokości około 4 proc. PKB i 1 proc. majątku narodowego. Pierwsze reakcje rynkowe były bardzo umiarkowane, ponieważ pokazywały stratę na rynkach w wysokości zaledwie 1,7 proc. Przyczyna była taka, że ze względu na czas wstrząsów, inwestorzy mieli poniżej pół godziny na ocenę rozmiarów zniszczeń przed zamknięciem giełdy. Brakowało dokładnych informacji na temat skali strat. Parę dni później w dołku pesymizmu straty oszacowane zostały na 610 mld dol. czyli około 12 proc. PKB. Całość strat wynosi więc 4 proc. majątku narodowego i jest to maksymalny wskaźnik. Jeśli chodzi o reakcje na rynku akcji, ukazują one utracone korzyści, które miałaby Japonia i akcjonariusze. Jeśli wziąć pod uwagę sytuację Japonii, to ostatnio straciła ona 10 proc. PKB podczas kryzysu między I kwartałem 2009 r. a 2008 r. i był to największy spadek w grupie G7. Jeśli wziąć pod uwagę fakt tak dużych właściwości produkcyjnych wydaje się, że to spowoduje ustanie problemów strukturalnych i zaopatrzenia.

Jeżeli chodzi o straty ubezpieczycieli to szacuje się, że są one na poziomie od 10 do 60 mld dol. i to one są podejrzewane jako pierwotny czynnik procesów aprecjacyjnych. Gdy patrzymy na kwestię dotyczącą dodatkowych wydatków budżetowych, to można liczyć, że będą one wynosiły ok. 2 proc. PKB w ciągu następnych pięciu lat. Te wydatki nie będą duże, ponieważ będą stanowiły około 0,4 proc. PKB rocznie. Nie jest to w żadnym wypadku porównywalne z wielkością zadłużenia brutto Japonii, które na koniec 2010 r. wynosiło 204 proc. PKB, czy też z jej deficytem budżetowym na poziomie 7,5 proc. PKB. Podobnie ze względu na spadki w kwartale ostatniego roku PKB, które było powyżej 4 proc. poziomu z 2008 r., należy uznać, że rezerwy produkcyjne są znaczące dla odbudowy kraju ze zniszczeń.

Ponadto należy też pamiętać, że Japonia jest największym światowym inwestorem, którego zewnętrzne aktywa wynoszą aż 60 proc. PKB. Podobnie jeśli chodzi o dochody budżetowe Japonii to wynoszą one tylko 33,4 proc. PKB, świadcząc o niskim poziomie podatków w tym kraju, co daje szansę na spłatę zobowiązań w przypadku podwyżek stawek. Również, mimo zmiennych reakcji rynkowych, należy liczyć się z tym, że w chwili gdy gospodarstwa japońskie, jak i też przedsiębiorstwa będą potrzebowały kapitału, to zaczną sprzedawać aktywa zagraniczne, co będzie wpływało na aprecjację jena i to mimo miliardowych skoordynowanych akcji największych banków centralnych świata w celu jego osłabienia. I trudno liczyć, że ten trend się odmieni w sytuacji kiedy od 1990 r. ma cały czas dodatnie saldo oszczędności. Przedsiębiorstwa, jak i starzejące się społeczeństwo, oszczędza i dlatego nie widzi perspektyw na przyszłość w nowych inwestycjach.

Innowacyjność gospodarki, a tsunami w Polsce

Tsunami finansowe w wielu sferach zalewa również Polskę, ponieważ działania polskich elit są odwrotne, wobec tych, które wynikają z analiz zagranicznych. Po zapowiedziach szwajcarskich, mówiących o likwidacji trzech funkcjonujących elektrowni jądrowych, jak i niemieckich decyzji zawieszającej na trzy miesiące decyzję o przedłużeniu działania istniejących elektrowni jądrowych, w Polsce nie nastąpiła nawet chwila refleksji. Forsowane są decyzje dotyczące budowania elektrowni jądrowych, mimo że jesteśmy krajem posiadającym największe złoża węgla brunatnego i kamiennego w Europie; mogącym wytwarzać najtańszą energię. Natomiast jesteśmy zobowiązani do oziębiania klimatu, co dewastuje polskie możliwości konkurencyjne. Obawy społeczne dotyczące energii nuklearnej są ignorowane, a forsowane oziębianie klimatu ma finansowy wymiar - zmusza Polskę do budowania elektrowni jądrowych, mimo ich niekonkurencyjności. Równocześnie tracimy możliwość posiadania najtańszej energii w oparciu o zasoby węgla. Nie mając kapitałów, musimy podejmować ryzyko poważnego obciążenia dla naszych finansów publicznych różnego typu gwarancjami zamiast zwykłego przerzucenia ryzyka na inwestorów prywatnych.

Kiedy zastanawiamy się nad kwestiami dotyczącymi innowacyjności, to zauważmy, że tak naprawdę jest ona coraz bardziej powiązana z przestrzenią polityczną, a nie naturalnym rozwojem przedsiębiorczości.

Do tego należy regulacyjne dążenie do oziębienia klimatu i wymuszanie na innych krajach inwestycji w energetyce zielonej, mimo że koszt jej wytworzenia jest nawet dziesięciokrotnie wyższy. Dobrym przykładem (poza Niemcami), w którym rozwój następuje jedynie w branży "ekologicznej energii" jest Szkocja, w której na masową skalę pojawiają się farmy wiatrowe stawiane zarówno na lądzie, jak i na morzu. W Szkocji w latach od 2007/2008 do 2009/2010 podwoiła się liczba pracujących przy konstrukcji farm wiatrowych do prawie 10 tys. osób.

Polityka państwa zmuszająca koncerny do inwestowania w innowacje doprowadziła już do tego, że nawet Siemens niemiecki na początku roku ogłosił, że przeznaczy aż 130 mln dol. na budowę turbin do wiatraków w Hull. W efekcie powstanie tam ponad 700 miejsc pracy bezpośrednio i 500 pośrednio.

W 2009 r. przedsiębiorstwo użyteczności publicznej Scottish and Southern Energy (SSE) zbudowało centrum badawcze zatrudniające 400 pracowników i naukowców, a Mitsubishi z Japonii, dywersyfikujące swoją produkcję podjęło decyzję o jego współfinansowaniu. Podobnie hiszpańska Iberdrola właściciel innego przedsiębiorstwa użyteczności publicznej Scottish Power ustanowiła swoją centralę na zagranicę w Glasgow. Inne przedsiębiorstwo hiszpańskie Gamesa planuje posiadanie własnej placówki R&D w Szkocji. Firmy te będą generowały miejsca pracy w dużej wartości dodanej. Poprzez inteligentną politykę kreowane jest tworzenie z jednej strony gospodarki opartej o wiedzę jak i powstawanie miejsc pracy o dużej wartości dodanej. Jest to ułatwione w sytuacji posiadania krajowych koncernów, ale umiejętna polityka pozwala na skłanianie zagranicznych przedsiębiorstw zainteresowanych danym rynkiem do tworzenia ośrodków badawczych, jak pokazuje to przykład Szkocji. W Polsce tylko płacze się nad niskim udziałem R&D w PKB, ale nikt nie widzi związku z wyprzedażą gospodarki obcym koncernom, nie skłania się ich do tworzenia ośrodków badawczych w Polsce, a jedynie wydusza na polskich podatnikach finansowanie badań z budżetu. Kraj, który nie prowadzi właściwej polityki instytucjonalnej naraża się na straty i zanik miejsc pracy. Wtedy nawet łagodne tąpnięcie może przekształcić się w niszczące tsunami dewastujące gospodarkę bez innowacyjnych fundamentów. Kraje lepiej zarządzane generują miejsca pracy, a przedsiębiorstwa same przeznaczają duże kwoty na badania a rozwój stając się bazą dla przyszłego rozwoju.

Demograficzne tsunami w Polsce

Tsunami, które wydarzyło się w Japonii, odbija się echem w różnych debatach. W Polsce jest to tsunami zapaści demograficznej. Polska traci obywateli, traci pracujących. Krajem obecnie wstrząsa konflikt dotyczący sposobu finansowania świadczeń emerytalnych i powrotu do systemu podatkowego, w sytuacji, gdy ilość podatników drastycznie maleje. Mało kto zauważa, że decyzja o obniżeniu składki do OFE z 7,3 proc. do 2,3 proc. oznacza skokową, bo pięciopunktową podwyżkę opodatkowania funduszu płac. To nie będą już aktywa odkładane na pokrycie przyszłych zobowiązań emerytalnych, lecz podatek zmniejszający dotację budżetową dla ZUS. Wcześniej zabezpieczenie polegało na odłożeniu środków na starość i częściowym utrzymywaniu szerokiej rzeszy emerytów z wpływów kapitałowych, a więc nie wymuszających podwyżki stawek podatkowanych.

Teraz okazuje się, że Polska likwiduje OFE; nie tylko wyzbywamy się aktywów, prywatnych akcji, ale też zabezpieczenia kapitałowego. Likwidujemy element własności aktywów krajowych, które posiadaliśmy w OFE. Ponadto na rynku kapitałowym nastąpi zmniejszenie popytu na aktywa, co negatywnie wpłynie na ceny w procesie prywatyzacji. Sprzedaż aktywów skarbu państwa, od lat niekorzystna, dokonywana będzie z jeszcze większym dyskontem. Gdyby chociaż te przesunięte środki przeznaczone zostały na politykę prorodzinną, poprawę struktury demograficznej czyli długoterminowych perspektyw finansowych ZUS - można byłoby tę propozycję rozważyć. Niestety, one pójdą na pokrycie deficytu, a ich rola ograniczy się do przysłowiowej "kropli w morzu". W Polsce debatę gospodarczą charakteryzuje kompletny brak nawiązania do polityki prorodzinnej w sytuacji dwu i półmilionowego deficytu dzieci do prostej zastępowalności pokoleń, prowadzącego wprost do katastrofy sektor finansów publicznych. Debata ta jest na znacznie niższym poziomie merytoryczności w porównaniu z równolegle toczoną w Anglii, po opublikowaniu 10 marca 250 stronicowego raportu Lorda Hutton'a na temat emerytur w sferze publicznej ("Final Report" Independent Public Service Pensions Commission).

Opisuje on konsekwencje starzenia się społeczeństwa jak i trudności w finansowym udźwignięciu emerytur w systemie zdefiniowanego świadczenia. Skutkuje to podejmowaniem działań, ograniczających wysokość świadczeń kilku milionów pracowników sektora publicznego poprzez propozycje zdefiniowania ich wysokości w relacji do przeciętnych wynagrodzeń w całym okres aktywności zawodowej, a nie jak to było dotychczas w relacji do wynagrodzeń przedemerytalnych. O ile w Polsce reforma emerytalna poddana jest totalnej krytyce, to w Anglii po prostu się informuje, że skala problemu jest minimalna, gdyż w latach 2008-2009 na prawie pięć milionów pracowników publicznych posiadających uprawnienia do emerytur opartych na zdefiniowanym świadczeniu, w sektorze prywatnym są ich tylko dwa miliony. Pozostali mają świadczenia w tak krytykowanym w Polsce systemie zdefiniowanej składki.

Jeśli chodzi o debatę brytyjską i poziom argumentów, to komentarze, które jej towarzyszą mówią wyraźnie o tym że to, co jest kluczowe, to pełna świadomość kosztów świadczeń emerytalnych, zwłaszcza w sektorach uprzywilejowanych. W Polsce działania oparte są na dążeniu do ograniczenia deficytu sektora finansów publicznych.

Zapominamy jednak, że ograniczając ten deficyt kosztem powiększenia innego, opartego na systemie ZUS-u. Długi ZUS-u względem osób będących w zreformowanym systemie emerytalnym znajdują się na poziomie dwóch bilionów zł i będą rosły jeszcze szybciej. Jednak jeśli nie będzie prowadzona polityka prorodzinna, tsunami demograficzne dotknie nie tylko Japonię, ale zaleje nasz kraj wypłukując resztki młodzieży z miast i zostawiając ruiny wsi.

Zapominamy, że powinniśmy podjąć kluczowe działania zwiększenia efektywności gospodarki, porzucenia absurdów klimatycznych. Powinniśmy efektywnie wesprzeć rodziny wielodzietne, tak aby wystąpił przyrost ilości i jakości podatników, którzy w przyszłości sfinansują nam świadczenia, które obecnie tylko wydaje nam się, że nam się należą.

dr Cezary Mech

Autor jest byłym prezesem UNFE, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów i zastępcą szefa Kancelarii Sejmu

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: Niemcy | Austria | emigracja | bezrobocie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »