Wydobycie gazu łupkowego sprawiło, że opłaty za ogrzewanie w USA w ciągu czterech lat spadły o połowę. W Polsce taki scenariusz jest mało realny ze względu na znacznie wyższe koszty wydobycia.
W Polsce raczej nie ziści się amerykański sen o tanim gazie, nawet gdy i u nas na masową skalę ruszy wydobycie z łupków. To wątpliwa zasługa kosztów wierceń, które w naszym kraju są sporo wyższe niż w USA. Według szacunków wydobycie 1000 m sześć. niekonwencjonalnego surowca w Polsce ma kosztować nawet ponad 300 dol., czyli dwa razy więcej niż w Stanach Zjednoczonych.
Pobierz: program do rozliczeń PIT
We wtorek 24 kwietnia br. o godz. 14:00 zapraszamy na czat z doradcą podatkowym
Eksperci te istotne różnice w kosztach tłumaczą kilkoma względami. Przede wszystkim w Polsce mamy inną, nieco bardziej skomplikowaną strukturę geologiczną i większe obostrzenia środowiskowe. W Europie brakuje też urządzeń wiertniczych. Poza tym Amerykanie są dziś już na takim etapie wydobycia, że mogą korzystać z efektu skali. W USA i Kanadzie dotychczas wykonano 400 tys. odwiertów poszukiwawczych i eksploatacyjnych. Każdy kosztował w przeliczeniu średnio 10 - 28 mln zł. W Polsce na razie rozpoczęto 22 odwierty poszukiwawcze. I już na tym wstępnym etapie spółki wydały w sumie około 2 mld zł.
Dane amerykańskiej firmy K&L Gates wskazują, że w Polsce koszty wykonania odwiertu w celu poszukiwań gazu łupkowego wynoszą 17 mln dol. Dla porównania w USA rzadko kiedy przekraczają one 8 - 9 mln dol. To z czasem jednak będzie się zmieniać. Według Andrzeja Cylwika, prezesa firmy Case-Doradcy, koszty te u nas będą maleć wraz ze wzrostem konkurencji. - W ciągu czterech lat powinny one spaść do 11 mln dol. - prognozuje.
W efekcie spadnie też cena samego gazu. Tak przynajmniej było w USA. Tam dzięki wydobyciu gazu łupkowego na gigantyczną skalę od 2008 r. cena gazu ziemnego spadła o 50 proc. W efekcie przeciętni Amerykanie płacą dziś rachunki nawet o 85 proc. mniejsze niż w 2005 r.
Rynkowa cena tego paliwa za oceanem osiągnęła poziom poniżej 80 dol. za 1000 m sześc. Doszło tam do paradoksalnej sytuacji, w której pozyskanie surowca bywa dwukrotnie droższe niż jego wartość. Stąd koncepcja eksportu gazu łupkowego z USA do Europy w znacznie wyższych cenach oraz wydobywania razem z gazem bardziej opłacalnej ropy łupkowej.
W Polsce cena gazu poniżej 100 dol. za 1000 m sześc. wydaje się całkowicie nierealna. Powód? Wydobycie u nas gazu konwencjonalnego, które jest sporo tańsze niż łupkowego, kosztuje 90 - 130 dol. za 1000 m sześć. Pozyskanie surowca niekonwencjonalnego ma być o 200 dol. droższe. Tak przynajmniej twierdzą analitycy Wood McKenzie. To i tak nieźle, biorąc pod uwagę, że średnia cena gazu na rynku europejskim przekracza 350 dol. za 1000 m sześc., a za surowiec importowany z Rosji Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo płaci jeszcze więcej.
Choć prognozy zakładają, że gaz niekonwencjonalny w Polsce z czasem będzie tanieć (zdaniem Instytutu Studiów Energetycznych z Oksfordu oraz amerykańskiego Rice University po uruchomieniu masowej produkcji w naszym kraju będzie kosztował 200 - 300 dol.), to raczej nie ma co liczyć na radykalne obniżki naszych domowych rachunków. Winne są temu kontrakty na dostawy surowca. PGNiG płaci Gazpromowi ponad 500 dol. za 1000 m sześc. Tyle też ma kosztować skroplony gaz LNG, który spółka zacznie sprowadzać do Świnoujścia od połowy 2014 r. z Kataru. Drogie paliwo z Rosji i Kataru ma nam zapewnić w 2015 r. ok. 65 proc. potrzeb. W puli zużywanego przez nas gazu znajdzie się więc i tak większy udział drogiego surowca z importu.
Gaz łupkowy ma zneutralizować negatywny wpływ tych umów na nasze rachunki. Mikołaj Budzanowski, minister skarbu, wierzy, że tak właśnie się stanie. - Uruchomienie wydobycia gazu łupkowego na skalę przemysłową przyczyni się do obniżenia cen surowca dla 6,5 mln Polaków oraz przemysłu, głównie chemicznego i petrochemicznego - przekonuje.
Na taki scenariusz przyjdzie nam jednak trochę poczekać. Do wydobycia 2 mld m sześc. gazu łupkowego, który zapewni 11 proc. krajowego zapotrzebowania na surowiec, potrzeba bowiem ok. 185 otworów wydobywczych. A na razie plan jest taki, że firmy w ciągu najbliższych dwóch lat wykonają co najmniej 120 odwiertów, ale poszukiwawczych.
Nic dziwnego, że resort skarbu chce przyspieszyć prace. Przekonał podległe mu spółki do współpracy przy poszukiwaniach. Poza Orlenem, Lotosem i PGNiG w wiercenia zaangażują się więc PGE, Tauron i KGHM. O pozyskiwaniu gazu łupkowego mówi też Enea.
Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Gaz łupkowy w Polsce"
Rząd liczy na jak najszybsze rozpoczęcie wydobycia. - Żeby zacząć produkcję gazu i ropy z łupków, nie potrzebujemy 30, 10 czy nawet 5 lat. Wstępną produkcję możemy rozpocząć znacznie szybciej, bo już za trzy lata - tłumaczy minister Budzanowski.
Według niego miałoby to być wydobycie na jednym padzie, na którego terenie zlokalizowanych byłoby od 8 do 12 odwiertów. Sama budowa takiej kopalni trwa 2 - 3 miesiące. - Aby uruchomić produkcję, wystarczy teren o powierzchni 200 x 200 m i odwierty na głębokość 3 km, które można dziś wykonać nawet w ciągu 12 dni pracy non stop - podkreśla.
Aby jednak te plany zakończyły się sukcesem, musimy w ogóle dysponować tym surowcem. Na razie nie ma wiarygodnych danych o zasobach gazu łupkowego w Polsce. Dotychczasowe szacunki amerykańskiej agencji ds. energii EIA, według której w naszym kraju miało znajdować się 5,3 bln m sześc. gazu łupkowego, brutalnie zweryfikował Państwowy Instytut Geologiczny. W opublikowanym w marcu raporcie stwierdził, że ze złóż uda się wydobyć 346 - 768 mld m sześc. gazu. Piotr Woźniak, główny geolog kraju i wiceminister środowiska, uspokaja i tłumaczy, że prognoza PIG jest bardzo konserwatywna. Geolodzy są przekonani, że polskie zasoby będą znacznie większe. Zdaniem Andrzeja Osiadacza, profesora na Wydziale Inżynierii Środowiska Politechniki Warszawskiej, wydobywalne zasoby gazu łupkowego mogą w praktyce sięgać ok. 2 bln m sześc. Geolodzy podkreślają, że o potencjale polskich złóż przekonamy się dopiero wtedy, gdy wykonanych zostanie odpowiednio dużo odwiertów. Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego, na którego terenie znajdują się najbardziej perspektywiczne koncesje poszukiwawcze, szacuje, że w tym celu trzeba wykonać ok. 200 otworów. - A na razie na Pomorzu zrobiono ich dziewięć - podkreśla.
Michał Duszczyk
19 kwietnia 2012 (nr 77)
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi