Jak upadnie nasz system emerytalny?

Zaprezentowanie w ostatnim dniu roku kontrowersyjnych założeń dotyczących zmian w reformie emerytalnej w znacznym stopniu zakłóciło debatę podsumowującą stan gospodarki w Polsce w 2010 r. i jej perspektywy na przyszłość.

Nie pozwoliło na spokojne przeanalizowanie sytuacji gospodarczej, podczas gdy zaprezentowane propozycje w swej istocie podsumowują słabość struktur państwa. Widocznie ukazują, że jeśli chodzi o finanse publiczne, to bycie "zieloną wyspą" tylko zakrywa poważne problemy strukturalne. Ironią jest, że tak naprawdę koncentrujemy się na bataliach dotyczących rachunkowości - bo przecież nie inaczej należy traktować zaproponowane działania, które przesuwają zadłużenie względem rynku kapitałowego na zadłużenie ZUS-u, nie zauważając istoty problemów osłabiających Polskę.

Reklama

Cała aktualna debata jest niewątpliwie istotna, ale nie wnosi nic nowego, co przed dziesięcioma latami było opisane w Raportach UNFE. Jedyna różnica polega na tym, że minęło 10 lat, a "twórcy reformy" wtedy na pierwszych stronach gazet mówili: "nie straszyć", albo że zaprezentowane badania ogłasza się, aby w przyszłości móc stwierdzić: "a nie mówiłem".

ZUS, OFE i PTE

Mimo wysiłków nie jesteśmy w stanie sprawić, aby ewidentne kwestie dotyczące rachunkowości przebiły się w Unii Europejskiej. Co charakterystyczne - obecny premier wykonał największy osobisty wysiłek w celu przekonania partnerów z UE co do błędności metodologii liczenia deficytu finansów publicznych, niemniej jednak okazało się, że nasze oddziaływanie jako kraju jest bardzo słabe.

Nie znajdujemy zrozumienia w ewidentnych przypadkach, kiedy mamy rację, co jest złym prognostykiem na przyszłość, bo oznacza, że będziemy traktowani jak petenci w kwestiach przepływów finansowych i powstawania nowych regulacji.

Wyraźnie zaznaczony konflikt, jaki wystąpił między premierem Tuskiem a byłym premierem Balcerowiczem, jeśli chodzi o kwestie dotyczące traktowania OFE, tak naprawdę nie jest sporem dotyczącym funkcjonowania instytucji, tkwi raczej w osłabionej pozycji władz. A niezadowolenie może wynikać z tego, że władze nie są w stanie zagwarantować osobie wspierającej działalność rządu zadowalającego stanowiska w instytucjach międzynarodowych.

Jeśli spojrzymy na kwestię debaty merytorycznej, to także widać tu pewne spłycenie. Częściowo może być to wynik nadmiernego ograniczenia środowisk ekspertów pracujących nad propozycjami, w wyniku którego powstają regulacje nieuwzględniające wymogów funkcjonowania rynku kapitałowego. Widać wyraźnie brak ekspertów, którzy pracowali poprzednio i wykazali się sukcesem.

Zabrakło ich w obecnych negocjacjach z Unią, mimo że w traktacie akcesyjnym wynegocjowali zaliczenie OFE jako element finansów publicznych, zabrakło ich również przy konstruowaniu nowych propozycji i stąd pojawiające się błędy.

Z jednej strony zaprezentowane działania są rozpaczliwą próbą dostosowania się do sytuacji, kiedy występuje bardzo wysoki ponad 100-miliardowy deficyt finansów publicznych, poprzez przerzucenie kilkunastu procent tej kwoty do ZUS-u, co nie rozwiązuje żadnego z problemów, dając jedynie wrażenie pewnej determinacji. Tym bardziej, że będzie bardzo trudno pogodzić interesy zarządzających OFE i rządu, ponieważ redukcja przepływu środków do tych instytucji w praktyce będzie oznaczać zmniejszenie zysków PTE.

Zaś rentowność towarzystw jest wysoka - od początku działalności dała inwestorom 3 mld zł dywidendy i jak wskazują szacunki, przy zysku w ub.r. za trzy kwartały na poziomie 442 mln zł, w tym roku jego wysokość wyniesie ok. 600 mln zł. Do ukształtowania niechęci opinii publicznej do PTE bardzo przyczynił się fakt osiągania olbrzymich zysków w sytuacji, gdy OFE traciły ogromne środki. Tak było w 2008 r., kiedy OFE straciły 22 mld zł, a zarządzający uzyskali 1 mld 800 mln zysku, czyli połowę kosztów funkcjonowania ZUS-u.

Rynek musi funkcjonować efektywniej

Funkcjonowanie OFE musi ulec zmianie i jest w tym wielka rola regulatora, ale proponowane rozwiązania powinny być odmienne od tych, które słyszymy. Należałoby pamiętać o tym, że OFE są oparte na efektywności rynku kapitałowego, a więc powinna istnieć konkurencja i powinno być wprowadzone przeciwdziałanie koncentracji OFE w celu zagwarantowania efektywności funkcjonowania rynku.

Zlikwidowany nadzór trzeba by odtworzyć po to, żeby zagwarantować, że nie ma żadnych przepływów i strat OFE związanych z nieuczciwością zarządzających. Niestety prezentowane propozycje nie zawierają tych działań, ponadto skurczenie rynku w ramach redukcji składki prawdopodobnie doprowadzi do jeszcze większej koncentracji.

Nic nie mówi się o konieczności efektywnego funkcjonowania rynku, a w przypadku likwidacji minimalnej stopy zwrotu wprowadzenie różnego typu benchmarków będzie tylko i wyłącznie petryfikowało strukturę i oddziaływało negatywnie na cały rynek kapitałowy w Polsce.

Ponadto, należy pamiętać, że o ile można krytykować OFE za brak efektywności, o tyle trzeba zwrócić uwagę, że pobierają one opłatę w wysokości 1,5 proc. aktywów, a w ujęciu długoterminowym są poniżej 1 proc. aktywów, czyli pod względem kosztowym działają taniej niż inne instytucje rynku kapitałowego.

Pokazuje to, że uwaga państwa powinna skupić się na zwiększeniu efektywności instytucji finansowych w pozostałych działach, ponieważ obecne dążenie do tego, żeby przerzucić odpowiedzialność za świadczenia emerytalne na zapobiegliwość obywateli może wiązać się ze stratami spowodowanymi brakiem efektywności rynku kapitałowego.

Obniżenie składek do 3,5 proc. z jednej strony niewątpliwie zostało spowodowane chęcią utrzymania relacji między częścią aktywów inwestowanych na giełdzie, a długiem publicznym. Większa możliwość swobody inwestowania ze strony członków OFE ma zagwarantować dopływ środków na giełdę i przeciwdziałać zmniejszeniu popytu na akcje.

Jednocześnie danie większej swobody inwestowania członkom OFE może paradoksalnie okazać się sprzeczne z tymi zamierzeniami - jeśli 2/3 składki przymusowo zasili I filar, tylko przy innym sposobie waloryzacji typowym dla instrumentów dłużnych, to racjonalnym posunięciem członków OFE byłoby wybranie portfeli akcyjnych dla reszty oszczędności.

Jednak tego typu działanie ze strony członków OFE może zagrozić całemu projektowi dotyczącemu obsługi zadłużenia państwa, ponieważ zmiana struktury OFE może spowodować, że do 140 mld aktywów już zainwestowanych przez OFE w instrumenty dłużne pojawi się na rynku i uniemożliwi rolowanie długu Skarbu Państwa.

Utrzymanie dotychczasowych limitów, wprawdzie bezpieczniejsze dla ministra finansów, zmniejszy znacząco popyt na rynku akcji, a jeśli dodamy do tego sytuację kryzysową i prywatyzacyjne plany rządu, będzie to oznaczać sprzedaż aktywów poniżej ich wartości. Przełoży się to na trudność rozwoju polskich przedsiębiorstw i tylko najzyskowniejsze projekty inwestycyjne będą mogły być finansowane przez emisję akcji, gdyż wymagany koszt kapitału wzrośnie, co będzie ze szkodą dla całej gospodarki.

Błędne propozycje

Jeśli chodzi o zabezpieczenie emerytalne na przyszłość, to zaprezentowane propozycje są również błędne. Wprawdzie propozycje dotyczące możliwości dodatkowego oszczędzania w OFE są spełnieniem postulatów, które były prezentowane w raporcie UNFE "Bezpieczeństwo dzięki zapobiegliwości" już dziesięć lat temu (chociaż w zaprezentowanej postaci niewątpliwie preferują podatników płacących 32-proc. stawkę), w praktyce jednak postulowane zmiany powodują, że tak naprawdę ZUS w I filarze będzie otrzymywał nie 12,22 proc. naszych wpłat, a 17,22 proc.

Różnica będzie polegać na możliwości ewentualnego dziedziczenia środków oraz sposobie waloryzowania, które nie są fundamentalne i istotne, ponieważ na takiej samej zasadzie można byłoby również pozostałą kwotę przekazywać do ZUS-u i waloryzować na poziomie zmian WIG-u na warszawskiej giełdzie.

O ile należy uznać, że fakt rentowności OFE w ostatnim dziesięcioleciu w porównaniu ze wzrostami cen akcji prywatyzowanych przedsiębiorstw jest mizerny, o tyle przerzucanie dalszych zobowiązań do ZUS-u, który obecnie ma je na kwotę 2 bln zł - a i to nie jest całość - jest wyjątkowo ryzykowne dla polskich emerytów. Zgodnie ze statystykami europejskimi do 2060 r. ubędzie ok. 7 mln Polaków, czyli prawie 18 proc. i to w sytuacji założenia zwiększenia dzietności w polskich rodzinach i przybycia nowego miliona emigrantów.

Liczba 80-latków ma wzrosnąć ponadczterokrotnie i rozsadzić budżet służby zdrowia, a spadek ilości osób w wieku produkcyjnym (już w tym roku o 100 tys.) w zaprezentowanej perspektywie będzie wynosić aż 40 proc., czyli ponad 10 mln osób (z 27 mln osób do 16,3 mln).

Wszystko wskazuje na to, że po przyjęciu proponowanych zmian wystąpi olbrzymia presja na obniżanie emerytur i ich wymiaru w porównaniu z ostatnią płacą, ustawowe przedłużanie okresu zatrudnienia i to nawet na okres, kiedy się choruje i ma mniejszą efektywność.

A zapoczątkowane obecnie podwyżki podatków będą wywierać stałą presję na przedsiębiorstwa i aktywność gospodarczą w Polsce i wypychały młode pokolenie do szukania zatrudnienia w efektywnych firmach Europy Zachodniej. To z kolei przy przejściu znacznej części Polaków z okresu mobilnego (do 44 lat) w wiek starszy i niemobilny spowoduje, że obciążenie demograficzne wzrośnie ponaddwukrotnie.

Będziemy mieć taką sytuację, że na jedną osobę w wieku poprodukcyjnym będzie przypadać jedna osoba w wieku produkcyjnym, co w sytuacji braku zabezpieczenia kapitałowego i bez efektywnej polityki prorodzinnej jest tragicznym prognostykiem w obliczu wyzwań, jakie stoją przed Polską w rozpoczynającym się nowym dziesięcioleciu.

dr Cezary Mech

Autor jest byłym prezesem UNFE, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów i zastępcą szefa Kancelarii Sejmu, aktualnie doradcą prezesa GUS

Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie odzwierciedla stanowiska instytucji, z którą jest związany zawodowo

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: zadłużenie | PTE | składki | OFE | emerytura | ZUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »