Jaki system wsparcia OZE?

Rok temu, gdy na stole leżał projekt ustawy o OZE, budujący dotacje dla zielonej energetyki na tzw. współczynnikach korekcyjnych, lobbowaniu nie było końca. Poza fotowoltaiką (miała dostać bardzo dobre warunki inwestowania) właściwie wszyscy byli niezadowoleni. Koncerny energetyczne boczyły się na ograniczenie dotacji do współspalania. "Wiatraki" kwestionowały wysokość współczynników korekcyjnych, a biogazownie rolnicze miały pretensje, że nowe zakłady dostaną więcej niż istniejące. Aukcyjny system wsparcia OZE, czyli zupełnie inny niż dyskutowany przez dwa lata, aż tak wielkich emocji nie budzi.

Reklama

- Nie widzę, by poszczególne grupy interesów OZE ze sobą walczyły. Aukcje zrównują technologie, a błędy systemowe projektu, czyli brak właściwego okresu przejściowego, przetargi na energię i brak indeksacji taryf, dotyczą wszystkich. Wsparcie mają otrzymywać najtańsi - mówi Wojciech Cetnarski, prezes zarządu Stowarzyszenia Polskiej Energetyki Wiatrowej (PSEW).

- Mamy wrażenie, że rzeczywiście dochodzi do decydującego starcia. Projekt z października 2012 r., który miał delikatnie zmienić system certyfikatów poprzez wprowadzenie współczynników korekcyjnych, jest w koszu. Mamy teraz długo oczekiwany nowy projekt - mówi Wojciech Sztuba, partner zarządzający TPA Horwath Polska.

Proponowany system nader jednak przypomina obecny, w którym najszybciej rozwijały się najtańsze technologie dopuszczone do dotacyjnego tortu. Nie ma przypadku w tym, że rynek produkcji energii elektrycznej z OZE zawojowały współspalanie i energetyka wiatrowa (w sumie ponad 70 proc. rynku w 2012 r.). Siłą rzeczy powstaje pytanie, po co jeść tę żabę (czyli nowy system), skoro można skorygować obecny i przywrócić go do równowagi zachwianej przez współspalanie (wysoka podaż certyfikatów, brak nowych mocy). Odpowiedź? Ma być taniej. Faktycznie jednak nie wiadomo, czy będzie, bo wchodzimy na nieznany teren...

Z systemu do systemu

Przez pewien czas mają istnieć dwa systemy wsparcia OZE, czyli obecny, który będzie wygaszany, i aukcyjny. Wszystkie instalacje w systemie certyfikatów przed zmianą prawa będą mogły w nim pozostać przez 15 lat. Z wyjątkiem współspalania (nieco inne regulacje - m.in. gwarantowane wsparcie do 2020 r.). Poziom wsparcia dla istniejących instalacji planuje się ograniczyć m.in. przez skasowanie indeksacji opłaty zastępczej - benchmarku dla cen zielonych certyfikatów.

Każda nowa instalacja, która chciałaby pojawić się na rynku po wejściu w życie zmienionego systemu i dostać dotacje, będzie musiała walczyć o nie w aukcjach, podzielonych na parkiety do 1 MW oraz powyżej 1 MW, organizowane przez URE na konkretne ilości energii. Pozostało jednak sporo wątpliwości.

- Ten model nie jest polskim wynalazkiem. Na Węgrzech, w Holandii i na Łotwie zablokował rozwój rynku OZE. Ma szanse działać skutecznie w Wielkiej Brytanii i chyba we Włoszech, a to dlatego, że te państwa już zbudowały swój portfel wytwórczy OZE i właśnie zamierzają schłodzić koniunkturę. My OZE dopiero budujemy - i z tego punktu widzenia model aukcyjny budzi poważne zastrzeżenia. Ale nie jest powiedziane, że przy dobrych rozwiązaniach szczegółowych nie mógłby działać. Tyle że takich rozwiązań w modelu aukcyjnym w projekcie ustawy, niestety, nie widzimy - mówi Wojciech Sztuba.

Poważne obawy co do systemu aukcyjnego zdają się wynikać m.in. z tego, że unosi się nad nim syndrom niskiej ceny. Wielkim problemem modeli aukcyjnych okazał się tzw. underbidding (inwestor zgłaszający się do aukcji, chcąc ją wygrać, proponuje bardzo niską cenę, wygrywa aukcję, zawiera kontrakt - po czym, gdy przychodzi do realizacji inwestycji, okazuje się, że jest to nie do zrobienia...).

PSEW ocenia projekt jako w miarę spójny, ale zawierający też pomysły przeczące idei obniżania kosztów systemu. Należą do nich, zdaniem organizacji, przetargi na energię zamiast na moc (zaniżanie ilościowe i zawyżanie cenowe ofert przez niestabilne OZE w celu uniknięcia kar za brak dostaw) oraz brak indeksacji cen aukcyjnych (podnoszenie cen w aukcjach).

- Projekt przewiduje, że istniejące instalacje mogłyby pozostać w obecnym systemie przez 15 lat lub przejść do systemu aukcyjnego, a nowe instalacje uzyskałyby wsparcie po wygraniu aukcji. Ten pomysł ma istotną wadę, mianowicie nie przewiduje okresu przejściowego między obecnym a nowym stanem prawnym. Z punktu widzenia inwestora przekazane do konsultacji społecznych zapisy projektu ustawy o OZE skłaniają do tego, by teraz nie robić nic, bo nie ma szans na uruchomienie instalacji przed wejściem w życie ustawy - dodaje Cetnarski.

PSEW chce, aby inwestorzy kończący budowy w ciągu dwóch lat od zmiany systemu mieli prawo wyboru sposobu wsparcia (certyfikaty albo aukcje). Eksperci podkreślają też ewolucję koncepcji na współspalanie.

- W okresie prac nad kolejnymi projektami systemu przeszliśmy od pomysłu ograniczenia wsparcia dla współspalania do 5 lat, poprzez ograniczenie do 2017 r. aż po otwarcie drogi do utrzymywania dotowania współspalania po roku 2020 - przypomina Grzegorz Wiśniewski, prezes zarządu Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO).

Kolejne projekty konsekwentnie eliminują dotacje dla dużych elektrowni wodnych. Zabolałoby to na przykład Energę (elektrownia wodna we Włocławku), a hydrogeneracja powyżej 1 MW ma w ogóle stracić wsparcie. Przynajmniej niektórych producentów energii z biomasy dziwi proponowany rozkład siły wsparcia dla poszczególnych technologii biomasowych. Współspalanie proste ma mieć współczynnik korekcyjny dla świadectwa pochodzenia 0,5, dedykowany kocioł biomasowy - 100 proc. biomasy, przebudowany z węglowego - dostałby wsparcie na poziomie 0,5, a współspalanie dedykowane (znacznie tańsze inwestycyjnie niż instalacje przebudowane) - współczynnik 1,0.

- Ograniczenie wsparcia do połowy nie zapewnia opłacalności przebudowy kotła węglowego na biomasowy. To nawet nie wystarczy na pokrycie kosztów zakupu biomasy - mówi Andrzej Rubczyński, dyrektor departamentu regulacji i legislacji PGNiG Termika.

Zgodnie z projektem ustawy o OZE, w aukcjach mogłyby brać udział dedykowane instalacje biomasowe, czyli elektrownie o mocy do 50 MW z minimum 20-procentowym udziałem biomasy w wartości energetycznej paliw wprowadzanych do instalacji oraz biomasowe układy kogeneracyjne o mocy do 150 MWt. Instalacje prostego współspalania wykluczono by z udziału w aukcjach.

Oceny utrzymania się prostego współspalania na rynku przy współczynniku 0,5 są różne. Nie brak opinii, że to powinno wystarczyć elektrowniom, ale już niekoniecznie kogeneracji. Z drugiej strony: Tauron Polska Energia ocenia, że 0,5 certyfikatu za 1 MWh to jednak dla współspalania za mało.

- Dopiero przy współczynniku 0,7, w zależności, jak się do tego dopasuje cena biomasy, pojawia się rentowność zero plus. A zatem każdy system wsparcia dla współspalania ze współczynnikiem poniżej 0,7 nie ma znaczenia, bo wtedy nie będzie współspalania - a przynajmniej w Tauronie - powiedział Dariusz Lubera, prezes Taurona.

W cieniu współspalania

Resort gospodarki oszacował, że gdyby "zostało po staremu", to dotacje do OZE w latach 2015-20 mogą kosztować 35-50 mld zł, a po zmianie systemu - ok. 24 mld zł. Inwestorzy, dostawcy technologii, wykonawcy i banki już próbują się przymierzać do aukcji, w których zwycięstwo ma oznaczać gwarancję ceny na 15 lat.

- Wejście w życie systemu wsparcia OZE w postaci zaproponowanej w projekcie ustawy oznaczałoby wyhamowanie budowy nowych jednostek spalających biomasę. Jednostki biomasowe, może z wyjątkiem dedykowanych instalacji współspalania, nie mają szansy wygrać z wiatrakami w segmencie powyżej 1 MW - ocenia Rubczyński.

Problemem dla lądowej energetyki wiatrowej w systemie aukcyjnym stanie się zapewne przeskoczenie progu stabilności - 3500 MWh/MW na rok. Wiśniewski ocenia, że to poziom nie do osiągnięcia nawet przez część OZE uznawanych za stabilne. A ma być tak, że nawet jeśli instalacja przejdzie przez prekwalifikacje i wygra aukcje, to może wypaść z gry ze względu na kryterium stabilności. W aukcjach najbardziej konkurencyjne będzie współspalanie, a to "ze względu na bonusy" w nowym systemie wsparcia OZE, preferującym m.in. stabilne źródła.

- Natomiast podmiotowo rzecz ujmując: nowy system wsparcia OZE zdecydowanie sprzyja polskim grupom energetycznym skonsolidowanym pionowo, bo w systemie zielonych certyfikatów zapewnia dłuższe wsparcie dla wielkiego współspalania i bardzo łatwo dopuszcza do wsparcia mniejsze jednostki dedykowane. Jeśli ten system wejdzie w życie w postaci z projektu ustawy, to rynkiem OZE w jeszcze większym stopniu będą rządziły grupy energetyczne, które już obecnie mają ponad 80 proc. rynku - ocenia Grzegorz Wiśniewski. Chciałoby się powiedzieć: czas pokaże, co wyjdzie z projektu przebudowy systemu wsparcia OZE. Akurat w tym przypadku czas ma wielkie znaczenie. Jeśli wskutek zmian regulacji dojdzie do wyhamowania inwestycji OZE, a nowy system nie wypali, to możemy stanąć przed problemem niewykonania zobowiązań produkcji energii z OZE w 2020 r. Alternatywa dla własnej produkcji? Zakupy w ramach tzw. transferów statystycznych i kary.

Kliknij i pobierz darmowy program PIT 2013

Stracono lata na produkcję kolejnych pomysłów na OZE. Jeśli w końcu projekt trafi do Sejmu, to po prostu nie ma prawa wyjść z niego jako bubel. W transferze statystycznym 1 MWh może kosztować nawet powyżej 100 euro. Żarty się skończyły.

Ireneusz Chojnacki, Nowy Przemysł

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »