Plan "bandy sześciorga" światełkiem w tunelu

Plan tzw. bandy sześciorga - grupy senatorów z obu amerykańskich partii - może się stać, zdaniem obserwatorów, podstawą do kompromisowego porozumienia Demokratów i Republikanów (GOP) w sprawie podniesienia ustawowego limitu zadłużenia USA.

Plan był w środę przedmiotem dyskusji w Kongresie, a poprzedniego dnia pochwalił go prezydent Barack Obama, nazywając "w znacznym stopniu zgodnym" z jego własnym podejściem do kwestii limitu długu publicznego.

Plan przewiduje redukcję deficytu budżetowego o 3,7 biliona dolarów w ciągu 10 lat przez znaczne cięcia wydatków - czego domaga się GOP - ale również podwyżki podatków, czego chcą Demokraci.

Proponuje także zmiany kodeksu podatkowego: wprowadzenie tylko trzech progów podatkowych i obniżenie podatków dochodowych od osób indywidualnych i korporacji. Obniżki ich ma się osiągnąć przez eliminację wielu odpisów i ulg podatkowych.

Reklama

Proponowana w planie "bandy sześciorga" obniżka podatków od korporacji to odwieczny postulat amerykańskich konserwatystów fiskalnych.

Przywódca republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów, Eric Cantor, uchodzący za lidera nieprzejednanego oporu wobec polityki Obamy w sprawie deficytu i długu publicznego, zasygnalizował, że plan sześciu senatorów może stać się bazą do kompromisu.

"Ten ponadpartyjny plan wydaje się zawierać pewne konstruktywne koncepcje co do tego, jak poradzić sobie z naszym długiem" - powiedział.

Od radykalnych cięć wydatków Republikanie uzależnili zgodę na podniesienie ustawowego limitu długu publicznego w wysokości 14,3 biliona dolarów. Pułap ten został niedawno osiągnięty, a 2 sierpnia rząd ma wyczerpać wszystkie rezerwy budżetowe na spłacanie bieżących rachunków. Jeżeli do tego dnia limit nie zostanie podniesiony, rząd nie będzie mógł zaciągać dalszych pożyczek na spłatę należności, np. wykup amerykańskich obligacji skarbowych od zagranicznych wierzycieli.

Prezydent Obama i Demokraci w Kongresie wyrazili gotowość do częściowych redukcji wydatków, ale w zamian domagają się podwyżki podatków od najzamożniejszych Amerykanów.

Biały Dom ostrzega, że nieuzgodnienie podniesienia pułapu zadłużenia do 2 sierpnia, co oznacza perspektywę niewypłacalności USA, może wywołać poważne zaburzenia na światowych rynkach finansowych.

Opinia publiczna skłania się ostatnio ku stanowisku prezydenta. Według najnowszego sondażu "Wall Street Journal" i telewizji NBC News, 38 procent Amerykanów uważa obecnie, że limit zadłużenia powinien być podniesiony. Jeszcze miesiąc temu tylko 28 procent było tego zdania.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: USA | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »