Sektor kosmiczny w Polsce funkcjonuje od dobrych kilkunastu lat. Przełomem był rok 2012, kiedy to dołączyliśmy do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), a na orbitę został wyniesiony pierwszy polski satelita PW-Sat. Mimo upływu czasu do tej pory w polskim prawodawstwie nie było przepisów, które regulowałyby funkcjonowanie tej branży.
W międzyczasie drugi Polak w historii zdążył polecieć w kosmos, Siły Zbrojne RP weszły w posiadanie pierwszego satelity radarowego, a inwestycje w programy ESA osiągnęły rekordowy poziom (550 mln euro na programy opcjonalne) - i to wszystko w tym roku. Pod jego koniec stało się coś jeszcze - w grudniu rząd dał zielone światło dla wyczekiwanego projektu ustawy.
"Polska czekała na ustawę od lat"
Nowe ramy prawne mają uporządkować zasady wykonywania działalności kosmicznej w Polsce - a zainteresowanych nią podmiotów jest coraz więcej. Ministerstwo Rozwoju i Technologii odpowiedzialne za projekt zaprezentowało założenia po raz pierwszy w maju br., na dwa tygodnie przez pierwszym planowanym terminem startu misji Ax-4 z udziałem Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. Niewątpliwie był to czynnik, który znacząco przyspieszył prace nad przepisami; kolejnym motorem napędowym była listopadowa Rada Ministerialna ESA.
- Polska czekała na ustawę regulującą działalność kosmiczną od wielu lat. Przyjęte przez rząd przepisy wyznaczają ramy prawne, określają odpowiedzialność instytucjonalną i transparentność procedur. Tym samym Polska dołączy do grona państw świadomie zarządzających ruchem w przestrzeni kosmicznej i posiadających przejrzysty system prawny - mówi Interii Biznes prezes Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA) dr Marta Wachowicz.
Podkreśla, że stworzenie ram prawnych w Polsce pozwoli dostosować działalność polskich spółek do wymogów prawa międzynarodowego, a w ślad za tym - zwiększyć ich udział w zagranicznych projektach.
- Wprowadzenie zasad, na jakich można prowadzić działalność kosmiczną na terytorium Polski, włączając w to wynoszenie satelitów na orbitę, pozwoli wyeliminować lukę prawną w tej dziedzinie w prawie krajowym - dodaje.
"Polska trochę naruszała prawo międzynarodowe"
Na poważną lukę w przepisach zwraca uwagę również dr Bartosz Malinowski, radca prawny z Centrum Badań Kosmicznych PAN, które również brało udział w konsultacjach rządowych ws. projektu.
- W latach 60. i 70. Polska zaakceptowała szereg umów, w tym Układ o zasadach działalności państw w zakresie badań i użytkowania przestrzeni kosmicznej z 1967 roku. Polska, wynosząc satelity w kosmos nie miała swojego prawa, chociaż powinna była je mieć i w zasadzie trochę naruszała prawo międzynarodowe. Do tej pory opieraliśmy się głównie na naszym prawie krajowym dotyczącym przepisów o finansowaniu projektów kosmicznych - wskazuje w rozmowie z Interią.
Ocenia, że rządowa propozycja "niej jest taka zła", porównując ją do pierwszych prób ustanowienia przepisów w 2017 roku. Wówczas zakładano w zasadzie kopiowanie zapisów obowiązujących w innych państwach, co jednak nie było najlepszym pomysłem.
- Mówiliśmy o działalności kosmicznej, nie mając jeszcze określonego, czym dokładnie jest kosmos - dodaje.
Szczątki rakiety Falcon 9 na terenie Polski
Na konieczność wprowadzenia ram prawnych zwracają uwagę również przedsiębiorcy.
- Większość państw, który mają rozwinięty sektor kosmiczny ma odpowiednie regulacje na poziomie narodowym, które odzwierciedlają międzynarodowy porządek prawny. Jednym z ciekawszych zagadnień jest tutaj zasada odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez obiekty kosmiczne, które reguluje odpowiednia konwencja z 1972 roku. Dość niedawno mieliśmy ciekawy przykład takiego zdarzenia na terytorium naszego kraju. W tym przypadku MSZ uruchomiło odpowiednie procedury, także na forum ONZ - wyjaśnia Interii Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego.
Nawiązuje w ten sposób do upadku szczątków rakiety Falcon 9 od SpaceX na teren Wielkopolski w lutym br.
- W przypadku sytuacji, jak w Wielkopolsce należałoby obliczyć wartość szkody i dokonać wyboru, czy jesteśmy gotowi ponieść koszty prawne. Jeśli jakaś spółka poniesie szkodę, powinna zdecydować, czy kieruje kroki do państwa, czy uruchamia swoich prawników, którzy kontaktują się z prawnikami w USA - wskazuje dr Malinowski.
Będzie obowiązek ubezpieczenia OC
W Wielkopolsce niewielkie straty poniosła huta w Komornikach. Nie doszło na szczęście do uszkodzenia budynków mieszkalnych czy infrastruktury krytycznej, nikt również nie ucierpiał wskutek zdarzenia. Ale ponieważ polskich obiektów w kosmosie jest coraz więcej, potrzeba przepisów, które regulowałyby tego typu losowe wypadki.
- W przypadku uszkodzenia mienia przez obiekt wyniesiony przez rząd czy uczelnię można próbować pozywać takiego operatora pojazdu albo rząd danego kraju. Zazwyczaj to właśnie państwo przejmuje obowiązek bezpieczeństwa, a obowiązek ubezpieczenia jest po to, aby państwo miało skąd ściągnąć ewentualnie świadczenie, które zapłaci innemu państwu - dodaje przedstawiciel CBK PAN.
Dlatego jedną z głównych zmian, jakie zawarto w ustawie, jest posiadanie przez operatora obowiązkowego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej (pominięto tu cele naukowe czy wojskowe), które będzie konieczne do uzyskania zezwolenia na wykonywanie działalności kosmicznej. I to jest druga z kluczowych kwestii - działalność ta ma być regulowana.
POLSA będzie wydawać pozwolenia na działalność
Wojtkiewicz ocenia, że obowiązek ubezpieczenia może powiększyć koszty misji realizowanych przez polskie firmy w przypadku gdy firma będzie operatorem. Radca prawny przypomina jednak, że najczęściej największe ryzyko szkody pochodzi zwykle nie od samego wynoszonego obiektu, tylko rakiety.
- Myślę, że całkiem logiczne jest, aby państwo musiało ponosić dodatkowy ciężar działalności naukowej. Jeżeli to robi przedsiębiorca i założył sobie pewien zysk tego przedsięwzięcia, to ma to sens, żeby kalkulował ubezpieczenie w koszty - dodaje dr Malinowski.
Zgodnie z założeniami rządu pozwolenie na działalność kosmiczną ma wydawać prezes POLSA, z wyjątkiem jednostek podległych MON.
- Wydawanie pozwolenia na działalność jest obostrzone szeregiem warunków. Udział w procesie wydawania tego pozwolenia MON czy ABW wydaje się sensowny z punktu widzenia bezpieczeństwa i interesu państwa. Jeżeli dobrze interpretuję projekt to, ustawa nie nakłada obowiązku uzyskania pozwolenia na budowę instrumentu naukowego dla misji czy integrację elementów elektroniki - wyjaśnia prezes ZPSK.
Projekt przewiduje też utworzenie Krajowego Rejestr Obiektów Kosmicznych - jak dotąd rejestracja odbywała się na poziomie międzynarodowym.
Co z Krajowym Programem Kosmicznym?
Ustawa o działalności kosmicznej to dopiero pierwszy krok dla ustanowienia ram funkcjonowania tego sektora w kraju. Nadal jednak nie mamy Krajowego Programu Kosmicznego, nad którym prace toczą się bezskutecznie od lat.
- Podmioty zrzeszone w ZPSK zawsze podkreślały, że sektor kosmiczny w Polsce powinien stać na trzech nogach: programy ESA, programy Komisji Europejskiej i Krajowy Program Kosmiczny oraz zamówienia ze strony administracji. Brak ustawy o działalności kosmicznej nie jest przeszkodą do uruchomienia Krajowego Programu Kosmicznego. Polska Agencja Kosmiczna, jeżeli ona miałaby prowadzić taki program, musiałby być wyposażona w odpowiednie kompetencje. Mamy też inne instytucje, które mogłyby wspierać POLSA w realizacji programu np. NCBR, PARP czy NCN - podkreśla Paweł Wojtkiewicz.
Decyzja rządu o rekordowym poziomie inwestycji w programy ESA została entuzjastycznie przyjęta przez sektor. To jednak dopiero początek.
- Wydatkowanie środków, które mamy teraz w ESA wymaga zintensyfikowanych działań ze strony przedsiębiorstw, uczelni, instytutów, ale i wsparcia na poziomie rządowym oraz pracy na forum ESA - ocenia.
Politycy chcą skupić się póki co na ustawie. Jej projekt trafi w następnym kroku na obrady Sejmu.
Paulina Błaziak














