Kolejna kroplówka dla stadniny w Janowie Podlaskim

​Prężna przed laty stadnina w Janowie Podlaskim prosi o kolejne publiczne pieniądze; nieoficjalnie wiadomo, że może być to znów około 7 mln zł - pisze w środę "Rzeczpospolita". To symbol nieudolności PiS - komentuje opozycja.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

7,4 mln zł - to kwota, jaką w styczniu Stadnina Koni Janów Podlaski została dokapitalizowana przez Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Mimo to, jak podaje gazeta, oczekuje jeszcze jednego zastrzyku publicznych pieniędzy i wystąpiła do KOWR o następne dokapitalizowanie, co potwierdza "Rzeczpospolitej" p.o. prezesa spółki Lucjan Cichosz.

"Kwoty nie podaje, jednak nieoficjalnie wiadomo, że może być to znów około 7 mln zł" - podaje "Rz". "Janów stał się symbolem nieudolności PiS, a każdy kolejny rok to potwierdza" - komentuje w rozmowie z gazetą posłanka KO Joanna Kluzik-Rostkowska wskazując, że jeszcze kilka lat temu stadnina nie wymagała dokapitalizowania.

Reklama

Gazeta przypomina, że hodowla istnieje od 1817 roku, a okres sukcesów przeżywała w drugiej połowie XX wieku, gdy kierował nią Andrzej Krzyształowicz. Od 2000 roku prezesem stadniny był wychowanek Krzyształowicza Marek Trela. Za jego prezesury w 2015 roku doszło do rekordowej aukcji Pride of Poland, podczas której sprzedano konie za blisko 4 mln euro.

Kluzik-Rostkowska ocenia, że powodem obecnego pogorszenia sytuacji było zwolnienie Treli w 2016 roku przed Agencję Nieruchomości Rolnych, przekształconą potem w KOWR. Zauważa, iż w stadninie ruszyła karuzela kadrowa, firma zaczęła notować straty i np. 2020 rok zakończyła z wynikiem 3,53 mln zł na minusie.

Ministerstwo Rolnictwa tłumaczyło, że powodem złych wyników jest m.in. susza, bo spółka prowadzi też działalność rolną, oraz światowy spadek zapotrzebowania na konie arabskie. "Susze bywały też wcześniej" - mówi gazecie Alina Sobieszak z branżowego "Araby Magazine". "Prawda jest bardziej brutalna. Z powodu błędów w zarządzaniu nie było sukcesów sprzedażowych, a w zamian doszło do nadprodukcji koni" - dodaje.

Gazeta przypomina, że w 2019 roku kontrola KOWR wykazała, że hodowane w stadninie krowy przebywają w "dramatycznie złych warunkach sanitarno-higienicznych, żywieniowych", a w 2020 roku "Rzeczpospolita" zaalarmowała o kiepskich warunkach, w których trzymane są konie. Potwierdziła to kontrola głównego lekarza weterynarii, który w notatce dla ministra napisał o "niestruganych kopytach" i "zatęchłym sianie". Kilka miesięcy później KOWR zdecydował o pierwszym dokapitalizowaniu, które poszło na rozwój bazy hodowli bydła. "Pozyskane dotychczas fundusze są wykorzystywane zgodnie z planem rzeczowo-finansowym opracowanym w związku z otrzymanym dokapitalizowaniem. Część inwestycji jest jeszcze w toku, natomiast dwie zostały już w pełni ukończone" informuje gazetę Lucjan Cichosz.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »