We wtorkowym wydaniu "Dziennik Gazeta Prawna" przypomina, że na po szczycie NATO w Wilnie w czerwcu 2023 r. Sojusz Północnoatlantycki oficjalnie zakomunikował, że "Chiny wykorzystują szeroki zakres politycznych, ekonomicznych i militarnych narzędzi, by wzmocnić swe globalne oddziaływanie i projekcję siły, pozostając nieprzejrzyste w sprawie swoich strategii, celów oraz rozbudowy militarnej". Tym samym NATO wskazało, że postrzega Państwo Środka jako wyzwanie dla globalnego bezpieczeństwa.
Niedługo później w Gdyni doszło do dyplomatycznego incydentu - przy tak zwanym "chińskim nabrzeżu" - czyli w miejscu, gdzie znajduje się terminal kontenerowy Gdynia Container Terminal kontrolowany przez Hutchinson Ports Gdynia - nie mógł zacumować okręt amerykańskiej marynarki wojennej, MV Cape Ducato, na pokładzie którego znajdował się ładunek sprzętu wojskowego. Po dłuższych przepychankach Amerykanie zacumowali u Filipińczyków - mowa o filipińskiej firmie International Container Terminal Services Incorporated (ICTSI), która dzierżawi inny terminal w gdyńskim porcie, a mianowicie Baltic Container Terminal (Bałtycki Terminal Kontenerowy - BCT).
Gdyński terminal w chińskich rękach - jak do tego doszło?
Jak to się stało, że w Gdyni powstała swoista "chińska enklawa", dzierżawiąca strategiczną infrastrukturę, jaką bez wątpienia jest terminal kontenerowy? "DGP" odpowiada na to pytanie, cytując wiadomość otrzymaną z Ministerstwa Infrastruktury.
"W 1993 r. użytkownik wieczysty tego terenu, Stocznia Gdynia S.A., powołała do życia Wolny Obszar Gospodarczy Sp. z o.o., wnosząc aportem część majątku usytuowanego przy Nabrzeżu Bułgarskim w porcie Gdynia. W styczniu 2005 r. Hutchison Port Holdings objął większościowy pakiet akcji Wolnego Obszaru Gospodarczego S.A., a spółka zmieniła nazwę na Gdynia Container Terminal S.A." - napisał resort.
Holding Hutchinson Ports, do którego należy spółka-operator gdyńskiego terminala, jest inwestorem, deweloperem i operatorem portów, posiadającym ponad 50 terminali w prawie 30 krajach - w Azji, na Bliskim Wschodzie, Afryce, Europie, obu Amerykach i Australazji.
Fakt, że GCT należy do firmy z chińskim kapitałem, koliduje z żywotnymi interesami NATO, którego Polska jest częścią. Czy zatem rząd Donalda Tuska planuje przejąć tę część gdyńskiego nabrzeża z rąk Chińczyków? Rzecznika prasowa resortu infrastruktury Anna Szumańska poinformowała "DGP", że te kwestie są przedmiotem analizy. - Regulacje, które mogłyby wpłynąć na kwestie własności czy innych praw do nieruchomości w porcie morskim, musiałyby być wprowadzone na poziomie ustawowym i mieć charakter systemowy - wyjaśniła.
"Nabrzeże chińskie" na liście obiektów infrastruktury krytycznej?
"DGP" przypomina, że 7 marca miało miejsce posiedzenie sejmowej komisji służb specjalnych poświęcone infrastrukturze krytycznej, po którym podjęto decyzję o zawnioskowaniu do dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, by tzw. nabrzeże chińskie zostało formalnie uznane za obiekt infrastruktury krytycznej. Poinformował o tym Marek Biernacki, przewodniczący wspomnianej komisji.
Co to zmieni? Według źródła "DGP" w Rządowym Centrum Bezpieczeństwa, Chińczycy będą musieli raportować o sposobie zabezpieczeń, będą informowani przez państwo polskie o konieczności podniesienia poziomu ochrony w zależności od stopnia zagrożenia wynikającego z ustawy o działaniach antyterrorystycznych, a także będą musieli posiadać odpowiedni system ochrony dla terminala. To wszystko dlatego, że w sytuacji wojennej obiekty takie jak terminale kontenerowe są atakowane przez siły agresora.
Gazeta przypomina zarazem, że wpisanie "nabrzeża chińskiego" na listę obiektów infrastruktury krytycznej - choć zwiększy bezpieczeństwo terminala - nie będzie miało wpływu na działalność biznesową portu. To oznacza, że w czasie pokoju spółka GCT S.A. będzie wciąż mogła skutecznie uniemożliwiać NATO-wskim okrętom wojennym cumowanie przy jej nabrzeżu.












