RPP musi przechodzić do nieco innej polityki monetarnej - Hausner

RPP musi zacząć przechodzić do nieco innej polityki, biorąc pod uwagę, że sygnał sugerujący ewentualną podwyżkę stóp procentowych w USA spowoduje ucieczkę z krajów wschodzących w kierunku dolara i może skutkować deprecjacją złotego. Zbyt gwałtowane jego osłabienie może mieć bardzo niekorzystne efekty - uważa Jerzy Hausner, członek RPP.

Zdaniem Hausnera sygnał, że może dojść do podwyżki stóp procentowych za Oceanem, spowoduje ucieczkę od walut z krajów wschodzących w kierunku dolara.

"To oznaczałoby ryzyko dla kursu złotego. Osłabienie złotego mogłoby mieć częściowo korzystne efekty, ale zbyt gwałtowna deprecjacja spowoduje efekty bardzo niekorzystne. Biorąc to pod uwagę musimy zacząć przechodzić do nieco innej polityki. Po prostu po to, aby takiego potencjalnego zagrożenia uniknąć" - powiedział członek RPP w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".

Zdaniem Hausnera trudno określić moment, kiedy tak naprawdę pojawią się korzystne efekty obniżek stóp dla gospodarki.

Reklama

"Dokładnie kiedy - tego nikt nie wie. Złoty się osłabia, to może ułatwić zbliżanie się do celu pod warunkiem, że osłabienie będzie trwało kilka kwartałów. Ale to osłabienie wynika głównie z wypowiedzi Bena Bernanke, że Fed będzie ograniczał interwencje na rynku, nie będzie też kontynuował w takiej skali dostarczania płynności. Trzeba się liczyć z tym, że za jakiś czas w USA zostaną podwyższone stopy procentowe. I właśnie dlatego ta wypowiedź powoduje tak poważne zakłócenie na naszym rynku. To pokazuje, jak trudne i niepewne obecnie jest prognozowanie gospodarcze" - powiedział.

Hausner zaznaczył także, że RPP zbliża się do momentu zakończenia cyklu luzowania polityki pieniężnej. Jego zdaniem "generalnie kończy się jednak powoli ta faza rozwoju gospodarczego na świecie, w której można było uznawać, że pozytywne następstwa niskich stóp procentowych będą górować nad negatywnymi".

Na pytanie o warunki, jakie musiałyby zostać spełnione, żeby mimo wszystko kontynuować luzowanie polityki pieniężnej np. po wakacjach, Hausner odpowiedział:

"To jest znowu myślenie hipotetyczne. Jeszcze raz podkreślam: kierujemy się prognozami dotyczącymi przede wszystkim poziomu inflacji i uzupełniająco wzrostu gospodarczego. Oczywiście bierzemy także pod uwagę inne zmienne. Mogę sobie wyobrazić, że otrzymujemy na lipcowym posiedzeniu Rady taką projekcję opracowaną przez Instytut Ekonomiczny NBP, że postanowimy kontynuować politykę luzowania. I wtedy nasz kolejny komunikat to zasygnalizuje. Nie jest to niemożliwe, ale tylko wtedy, gdy nowa projekcja na następne 6 kwartałów będzie wyraźnie pokazywać, że inflacja nie wraca do celu, a ożywienie się nie zbliża. Mocno też chcę podkreślić, że żadna udostępniana nam prognoza nie wskazuje na znaczące prawdopodobieństwo deflacji. Dlatego podkreślam: kontynuowanie luzowania jest możliwe, ale raczej mało prawdopodobne".

Dodatkowo zdaniem Haunera prowadzona przez Radę konwencjonalna polityka pieniężna jest właściwa dla polskiej gospodarki, bo zapewnia jej stabilność.

"Prowadzimy politykę pieniężną zgodną z co roku przyjmowanymi przez Radę założeniami. Jest to polityka konwencjonalna, bo taką uważamy za właściwą dla polskiej gospodarki. Nie znajdujemy powodów, aby od niej odchodzić. Konwencjonalna polityka pieniężna polega na tym, aby oddziałując na cenę i dostępność pieniądza, zapewniać stabilność gospodarki" - powiedział w wywiadzie Hausner.

"To jest nasze podstawowe zadanie, podstawowy cel. Nie jest nim dynamizowanie gospodarki, lecz jej stabilizowanie. Przy czym mamy tak prowadzić politykę odpowiadającą za stabilność pieniądza, aby sprzyjać realizacji celów stawianych przez rząd. A niewątpliwie teraz celem polityki gospodarczej rządu jest pobudzanie wzrostu gospodarczego. Schodzimy więc do historycznie najniższych poziomów stóp procentowych, ale jednocześnie wyraźnie widać, że jesteśmy niechętni pójściu w kierunku, do którego czasami jesteśmy namawiani, czyli nieliczenia się z regułą, że pieniądz powinien mieć realną cenę. Pieniądz powinien być dostępny, powinien być względnie tani, ale powinien kosztować" - dodał.

_ _ _ _ _

BGK od czasu do czasu pojawia się na rynku walutowym przy osłabieniu złotego - poinformował we wtorek wiceminister finansów Wojciech Kowalczyk. W jego ocenie z punktu widzenia kursu walutowego nie ma ryzyka przekroczenia długu publicznego PKB na poziomie 55 proc. w 2013 r.

"Od czasu do czasu BGK pojawia się na rynku, wymieniając środki unijne przy osłabieniu złotego" - powiedział dziennikarzom Kowalczyk podczas Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie.

"Nie widzę zagrożenia z punktu widzenia kursu złotego do przekroczenia w tym roku progu ostrożnościowego 55 proc. PKB" - dodał.

W ocenie wiceministra finansów obecna sytuacja na rynku polskich obligacji nie jest uzasadniona fundamentalnie.

"Po decyzji Fed, która zaskoczyła inwestorów, mamy do czynienia z nowym elementem ryzyka. To, co się dzieje obecnie na naszym rynku długu, to gracze krótkoterminowi, którzy wykorzystują sytuację. Ocena tego będzie możliwa po dwóch-trzech miesiącach. Fundamentalnie nie ma powodów do takich zachowań" - ocenił Kowalczyk.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »