Wieczorna decyzja Fed nada kierunek działaniom inwestorów

Wieczorna decyzja Fed nada kierunek działaniom inwestorów - przewidują maklerzy. W środę kończy się dwudniowe posiedzenie amerykańskiej Rezerwy Federalnej.

O 20.00 (naszego czasu) Fed ogłosi swoją decyzję w sprawie polityki monetarnej, po czym nastąpi komentarz szefa Fed Jerome'a Powella.

Analitycy spodziewają się w środę czwartej w tym roku podwyżki amerykańskich stóp procentowych - o 25 pkt. bazowych, zanim w 2019 r. Fed spowolni tempo zwiększania kosztu pieniądza.

Uwaga inwestorów skupi się na ewentualnych zmianach w retoryce, gdyż "minutes" z listopadowego posiedzenia pokazały, że amerykańscy bankierzy centralni debatowali nad odejściem od zapowiadania "stopniowych podwyżek stóp procentowych" w kierunku bardziej elastycznej postawy opartej na analizie bieżących danych.

Reklama

Przed podwyżką stóp procentowych w USA przestrzega Fed prezydent Donald Trump - we wtorek Trump wskazał, by Rezerwa Federalna "nie popełniała jeszcze jednego błędu", jakim byłoby kolejne w tym roku podniesienie przez bank centralny stóp procentowych.

W środę gracze rynkowi - jeszcze przed najważniejszą dla nich decyzją Fed - poznają dane o inflacji w W.Brytanii (10.30), a po południu - o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA (16.00).

Analitycy wskazują tymczasem, że na rynkach trzeba się przyzwyczaić do nowej "normy", czyli niełatwych warunków, zmienności, zbyt niepewnej sytuacji, by mobilizować się do zakupów aktywów, czy zbyt tanich akcji, by jeszcze gwałtownie spaść.

Już druga połowa 2018 r. obfitowała w większe wahania na rynkach, a ten trend może być kontynuowany w przyszłym roku.

Wraz z zakończeniem ery luzowania ilościowego na świecie i niepewnością polityczną i gospodarczą inwestorzy mogą jednak wykorzystać zmienność na swoją korzyść, a akcje mogą oferować "lukratywny" potencjał - oceniają eksperci.

.......................................

Nie tak Fed wyobrażał sobie zakończenie tego roku. Rok, w którym ma dokonać największej ilości podwyżek od czasu kryzysu finansowego rozpoczął się w szampańskich nastrojach, zaś kończy spadkami na giełdach, załamaniem cen ropy i ogólnymi obawami o spowolnienie gospodarcze. Powstaje pytanie, czy w tym kontekście czwarta podwyżka stóp procentowych w ogóle jest potrzebna?

Bankierzy centrali w ostatnich latach bardzo duży nacisk położyli na transparentność i komunikację z rynkami. Wystarczy przypomnieć sobie, że jeszcze w połowie poprzedniej dekady wszystko, na co mogliśmy liczyć po decyzji Fed to był krótki, lakoniczny komunikat. Potem doszły konferencje, projekcje, zapisy dyskusji, a w przypadku Fed nawet wykres, na którym członkowie kropeczkami zaznaczają poziom stóp procentowych, który widzą na koniec poszczególnych lat (tzw. dot-chart). Idea była taka, aby poprzez lepsze zarysowanie tendencji w polityce zmniejszyć niepewność i tym samym ograniczyć rynkową zmienność.

Dlaczego piszę o tym właśnie teraz? Ponieważ ceną takiej polityki jest zmniejszenie elastyczności. Teoretycznie Fed może podjąć każdą decyzję. Mógłby dziś obniżyć stopy procentowe do zera i rozpocząć skup obligacji - ma do tego prawo. Jednak poprzez wspomniane kanały komunikacji tak wyraźnie sugerował czwartą w tym roku podwyżkę stóp procentowych, że najprawdopodobniej nie będzie umiał się z tego ruchu wycofać.

Tymczasem wszystko wokół zdaje się krzyczeć - nie róbcie tego!

Rentowności obligacji systematycznie spadają, wskazując, że nawet jeśli stopy będą jeszcze podnoszone, najpóźniej w 2020 roku Fed będzie musiał je obniżać. Rynki akcji, nawet na dotychczas bardzo mocnym Wall Street, kierują się coraz niżej, a tematem przewodnim jest właśnie spowolnienie gospodarcze.

Ceny ropy nurkują pomimo cięcia produkcji przez OPEC ze względu na obawy o popyt. Rynki wschodzące z utęsknieniem wyczekują momentu, w którym Fed przestanie zaostrzać kurs.

W samym USA dane makro są jeszcze niezłe, ale panuje przekonanie, że sytuacja może znacznie pogorszyć się w przyszłym roku, kiedy przestaną działać wprowadzone cięcia podatkowe. Do tego inflacja jest niska, a oczekiwania inflacyjne na wieloletnich minimach, Fed nie stoi zatem pod silną presją zacieśniania.

Mimo wszystko, nieformalny gorset nie pozwoli bankowi centralnemu na tak szybką zmianę kursu i rynek jest z tym pogodzony.

Teraz pozostaje pytanie, czy Fed będzie umiał w przekonujący sposób pokazać rynkom elastyczność w przyszłym roku. Jest oczywistym, że nie zostanie napisane nic w rodzaju "robimy przerwę" i trzeba będzie pozbierać trochę puzzli. Po pierwsze, w komunikacie powinno zniknąć sformułowanie, że "kolejne stopniowe podwyżki są potrzebne".

Na wykresie oczekiwań członków Fed musimy zobaczyć wyraźną rewizję ich oczekiwań - mediana na rok przyszły musi przesunąć się przynajmniej o jeden poziom z trzech na dwie podwyżki (rynek nie wycenia w pełni nawet jednej). Kluczowa będzie jednak konferencja prezesa (rozpocznie się o 20:30, decyzję oraz materiały poznamy o 20:00), gdzie o możliwość zawieszenia podwyżek Powell zostanie zapytany wprost.

Jeżeli Fed zawiedzie rynki, grozi to wybuchem awersji do ryzyka w końcówce roku, a taki scenariusz nie byłby dla złotego korzystny.

Wcześniej w kalendarzu mamy jeszcze dane o inflacji w Wielkiej Brytanii (10:30) oraz polskiej produkcji przemysłowej (10:00). O 9:25 euro kosztuje 4,2827 złotego, dolar 3,7572 złotego, frank 3,7883 złotego, zaś funt 4,7581 złotego.

dr Przemysław Kwiecień CFA

Główny Ekonomista XTB

przemyslaw.kwiecien@xtb.pl

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fed | USA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »