Budownictwo kontra tereny zieleni

Miasta rozrastają się, ich zielone zaplecze kurczy, a my, mieszkańcy przyzwyczajeni do podnoszenia standardów życia oczekujemy z jednej strony nowoczesnych warunków zamieszkania, z drugiej dostępu do dzikiej, nieskażonej ludzką ręką przyrody. Sytuacja rynku budownictwa mieszkaniowego, jak każdej innej branży przeżywa swoje wzloty i upadki, patrząc jednak z perspektywy kilkudziesięciu lat stale rozwija się. W zależności od sytuacji ekonomicznej i zamożności mieszkańców powstawały blokowiska, domki jednorodzinne wolnostojące, zabudowa szeregowa czy wreszcie nowoczesne, zamknięte osiedla deweloperskie. Różne formy zabudowy pochłaniały coraz to inne zasoby przyrodnicze, w zależności od tego gdzie były wznoszone. Czy to budownictwo jest przyczyną degradacji terenów zielonych, zarówno wczoraj, jak i dziś?

Era blokowisk

Powiększenie się zasobów mieszkaniowych w miastach to wynik zmian, jakie zaszły na przestrzeni lat wskutek wzmocnienia roli tych ośrodków wobec obszarów wiejskich. Zmieniająca się sytuacja gospodarcza w kraju miała dwojakie skutki. Z jednej strony zwerbowała całe tabuny ludności do miasta, oferując zatrudnienie i przy okazji wielkomiejskie życie. Z drugiej strony, skoncentrowała w blokowiskach masowo przypływającą za poszukiwaniem godnych warunków życia uboższą część społeczeństwa. I w jednym, i w drugim przypadku migracja ludności wobec miejskich zasobów przyrodniczych przyniosła wymierne - niestety ujemne skutki. Planowanie urbanistyczne opierało się wówczas na koncepcji rozdzielania funkcji w mieście - gdzie indziej powstawały strefy intensywnego zamieszkania, pracy, usług oraz rekreacji. Podział miasta na wyizolowane, monofunkcyjne przestrzenie doprowadził nie tylko do utraty terenów zielonych przeznaczonych pod działki budowlane, ale także do konieczności rozwoju układu transportowego między nimi, degradującego kolejne cenne przyrodniczo obszary miejskie. Wzniesione w latach siedemdziesiątych struktury z wielkiej płyty charakteryzowały się projektowaniem w ich obrębie surowych, nieurozmaiconych przestrzeni zieleni osiedlowej. Oszczędnie zagospodarowane tereny zieleni były nieprzyjazne dla mieszkańców, sprawiały wrażenie pustych i niebezpiecznych, szybko utraciły więc potencjalnych użytkowników - w rezultacie zostały zaniedbane. Zmniejszenie jakości i ilości zieleni osiedlowej doprowadziło do sytuacji, że przestały one spełniać swoje podstawowe funkcje zdrowotne i biologiczne, pogłębiając opłakany już stan przyrodniczy miast.

Reklama

Era przedmieść

Fala uciążliwości miejskich, jaka napłynęła na mieszkańców miast wskutek boomu mieszkaniowego i wzmożonego ruchu kołowego, doprowadziła do poszukiwania przez nich nowych form osadnictwa - oferujących wyższe standardy środowiska. Najbardziej typowym dotąd rozwiązaniem jest ucieczka do domu z własnym ogrodem. Ekstensywna zabudowa jednorodzinna na dobre wkroczyła w nasze zielone zaplecza miast - tereny rolne i leśne. Wyrastające jak grzyby po deszczu podmiejskie zabudowania kusiły i dalej kuszą rekreacyjnym charakterem i nieskażonym klimatem otoczenia.

Co więcej, era przedmieść zdaje się być nieprzemijalna. Obecnie krajobrazy podmiejskich miejscowości przestają być zdominowane już tylko przez zabudowę jednorodzinną. Budownictwo deweloperskie jest jej godnym następnikiem. Zamknięte, zindywidualizowane osiedla o podwyższonym standardzie przestały być domeną wyłącznie miast i bogatej części społeczeństwa. Nowoczesne osiedla grodzone zaczynają coraz częściej migrować na przedmieścia, gdzie ceny gruntów są znacznie tańsze. Dzięki temu koszt mieszkań jest na tyle atrakcyjny, że chętnych nie brakuje. Wzmożony rynek inwestycyjny na terenach podmiejskich intensyfikuje problem zanikania terenów zieleni. Obecność obszarów aktywnych przyrodniczo z jednej strony potęguje rynek sprzedaży - większość emigrujących z miasta to w końcu osoby poszukujące wyciszenia i kontaktu z naturą. Z drugiej strony, skala planowanych bądź nieumyślnych oddziaływań nowo zamieszkałych powoduje natężenie zjawiska antropopresji - przyroda nie może bowiem podźwignąć nowego sąsiedztwa. Inną kwestią jest fakt, że często przyrodnicze walory otoczenia znikają w okamgnieniu, tuż po sfinalizowanej sprzedaży mieszkań. W końcu wraz z nowym osiedlem zwiększa się potrzeba nowych form transportu, konieczność organizacji zaplecza usługowego czy po prostu wrasta zapał deweloperów na realizację kolejnego etapu zabudowy mieszkaniowej. .

Naprzeciw nowoczesności

Tradycyjne formy działań zapobiegających degradacji zieleni miejskiej i podmiejskiej, będące rezultatem gwałtownej urbanizacji sprowadzają się do odnowy zieleni osiedlowej w istniejących zespołach zabudowy mieszkaniowej oraz ograniczania zjawiska suburbanizacji i nadmiernego rozrostu miast. Istnieją jeszcze alternatywne możliwości, angażujące bardziej samych mieszkańców w kreację ekologicznego środowiska zamieszkania.

Osiedle ekologiczne

Nowe osiedla będą powstawać dalej, nie ma się co łudzić - warto więc pomyśleć o dostępnych rozwiązaniach najnowszej generacji. Jednym z nich jest osiedle ekologiczne. Intencją przewodnią budynków ekologicznych jest zmniejszenie stopnia zużycia surowców i energii, ograniczenie emisji produkowanych zanieczyszczeń i maksymalne zazielenienie otoczenia. Jak to wygląda w praktyce? Energooszczędność zapewniania jest poprzez mikroinstalacje wykorzystujące odnawialne źródła energii do jej produkcji np. słońce czy wodę. W obrębie działek retencjonuje się deszczówkę i zużywa ponownie do nawadniania powierzchni biologicznie czynnych. Obowiązkowo segreguje się odpady, a niekiedy nawet promuje ponowne wykorzystanie tych organicznych - w postaci już skompostowanej. Ulepsza się technologie wznoszenia budynków, wybiera tylko te materiały, które są zdrowe, a eliminuje się te uciążliwe dla środowiska naturalnego. Całość rozwiązań proekologicznych dopełnia niestandardowa forma przestrzeni aktywnych biologicznie w postaci zielonych dachów.

Zielone dachy

"Żyjące" pokrycia dachowe do niedawna uznawane były za dobro luksusowe, na które mogą sobie pozwolić tylko obiekty użyteczności publicznej czy prestiżowe obiekty usługowe. Jakie korzyści niosą te niekonwencjonalne rozwiązania? Przede wszystkim zbliżają nas do natury, uszlachetniają wygląd powierzchni dachowych i wyróżniają je na tle innych, ukrywają nieestetyczne elementy wyposażenia np. instalacje, poprawiają warunki mikroklimatyczne. Oprócz korzyści wizualnych mają również te bardziej użytkowe np. roślinność wykorzystuje wodę opadową - zmniejszając w ostatecznym rozrachunku jej ilość do odprowadzenia, pochłania dwutlenek węgla - oddając w procesie fotosyntezy tlen czy filtruje zanieczyszczenia powietrza. W przypadku większych inwestycji, jak np. ogrodu biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, zielone dachy dostarczają również pożytków rekreacyjno - turystycznych. Zalet można wymieniać bez liku. Z racji faktu, że ekstensywne zielone dachy (pokryte roślinnością niepotrzebującą specjalnego nawadniania), czyli właśnie takie, które stosuje się na zabudowie mieszkaniowej nie są zbyt wymagające w kwestii kosztów aranżacji i ich pielęgnacji, można pokusić się o stwierdzenie, że są inwestycją opłacalną. Zielone dachy mogą stanowić ciekawą alternatywę dla budownictwa z wielkiej płyty, gdzie czasem ciężko poprawić stan istniejących, zaniedbanych terenów zieleni. Czy polityka miejska w Polsce nabierze w końcu bardziej ekologicznego wyrazu, a zielone dachy przestaną być rzadkim komponentem krajobrazu osiedli wielkopłytowych, uznawanym za dobro zbyt kosztowne? Z czasem okaże się.












Niniejszy materiał został opublikowany dzięki dofinansowaniu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Za jego treść odpowiada wyłącznie Mastermind Sp. z o.o.

.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »