Prywatyzacja PKP Cargo - kupić, sprzedać, potargować

W sprawie prywatyzacji PKP Cargo, potentata na polskim rynku kolejowym, niemal wszystko już wiadomo, oprócz dwóch spraw: kto kupi kontrolny pakiet i co z nim zrobi za kilka lat.

W sprawie prywatyzacji PKP Cargo, potentata na polskim rynku kolejowym, niemal wszystko już wiadomo, oprócz dwóch spraw: kto kupi kontrolny pakiet i co z nim zrobi za kilka lat.

O tej transakcji mówi się od stycznia 2001 roku. W wyniku komercjalizacji państwowego przedsiębiorstwa Polskie Koleje Państwowe powstała wtedy spółka PKP SA. Pełni ona dominującą rolę w Grupie PKP, w której skład wchodzi osiem spółek, w tym PKP Cargo. Niemal wszystkie one miały być szybko sprzedane inwestorom prywatnym. Chciano upiec dwie pieczenie.

Chodziło o pozyskanie pieniędzy na spłatę długu przedsiębiorstwa PKP oraz powstanie wolnego rynku kolejowego z silną konkurencją. Ale samo życie i politycy pokręcili niemal wszystko w tym prostym scenariuszu.

Powrót znad krawędzi

Dług "historyczny" PKP zaczął szybko rosnąć. Powstał on z własnej winy przedsiębiorstwa, ale w dużej części dlatego, że co najmniej trzy rządy polecały umarzać im zobowiązania wielu prywatyzowanych spółek Skarbu Państwa, co miało miejsce nawet po komercjalizacji PKP. W apogeum - 2009 roku - dług sięgał 6 mld zł, a same odsetki 300 mln zł rocznie.

Reklama

Na rynku przewozów towarowych konkurencja urosła szybciej niż ktokolwiek się spodziewał. Zarazem PKP Cargo nie wyzwoliły się spod wpływu kilkudziesięciu związków zawodowych, a te nie pozwalały na zmiany i utrwalały anachroniczną strukturę firmy. Swoje dołożyli politycy, obciążając spółkę kosztami działalności drużyn maszynistów, operujących także dla innych spółek z grupy.

Nim więc zaczęto poważnie myśleć o prywatyzacji spółki, stała się mało atrakcyjna. W 2008 roku przyszedł kryzys i stanęła przed widmem bankructwa.

Poniosła 167 mln zł straty, rok później - 500 mln zł. W końcu 2008 r. zmienił się zarząd spółki, który nadał nowe impulsy programowi restrukturyzacji. Porozumiał się ze związkowcami i od stycznia 2009r. wdrożono rewolucyjny projekt, który m.in. zmienił organizację przewozów, zmniejszył zasoby, a przede wszystkim uruchomił program dobrowolnych odejść. Z 38 tys. osób na początku 2008 r. zatrudnienie zmniejszono do 25 tys. obecnie. W I

połowie 2010 roku spółka wykazała zysk operacyjny, a w całym roku 61,9 mln zł zysku netto, przy 4,6 mld zł przychodów ze sprzedaży.

Z początkiem tego roku PKP Cargo wdrożył drugi etap zmian, tworząc wielkoobszarowe zakłady, optymalizując przewozy i działalność zaplecza. Jak zakłada zarząd, w br. zysk będzie wyższy o prawie 30 proc. Z przewozami wykonującymi 119,4 mln ton ładunków w 2010 roku, PKP Cargo są największym w Polsce kolejowym przewoźnikiem towarowym, z udziałem 47 proc. w rynku, i drugim w Unii Europejskiej - po Deutsche Bahn.

Spółka żyje głównie dzięki zleceniom kopalni, elektrowni i elektrociepłowni, bowiem na węgiel przypada ponad 40 proc. wszystkich przewożonych ładunków. Pozostałe najważniejsze grupy towarowe to: kamień, żwir i wapno (17 proc. udziału), metale i wyroby (8,4 proc. udziału) oraz koks i węgiel brunatny (6,7 proc. udziału). W ub.r. mocno weszła w segment kompleksowej obsługi bocznic kolejowych.

Już ponad 40 proc. przychodów firmy pochodzi z działalności zagranicznej, czyli zleceń przewozów towarów eksportowanych, importowanych lub w tranzycie.

PKPC posiada duże aktywa - udziały w ponad 20 spółkach o różnych profilach działania, w tym spedycyjnych czy serwisowych, kilkadziesiąt tysięcy wagonów i lokomotyw, bogaty zestaw nieruchomości własnych i dzierżawionych.

Ile jest zatem warta?

Krąży informacja, że oferowany pakiet akcji będzie wart ponad 500 mln euro, choć, zdaniem niektórych ekspertów, byłaby to wartość niedoszacowana.

W końcu marca PKP SA opublikowały zaproszenie do negocjacji w sprawie kupna akcji spółki PKP Cargo. Inwestorzy będą mogli nabyć 50 proc. + 1 akcja spółki. Trzy tygodnie wcześniej decyzję taką podjęła Rada Ministrów.

Z komunikatu można było wyczytać między wierszami, że wybrano wariant zapewniający łatwiejszy sukces finansowy. Co prawda konsorcjum firm doradczych, którego liderem jest McKinsey& Company Poland, wskazało na możliwość prywatyzacji przewoźnika w dwóch trybach: publicznym zaproszeniu do negocjacji albo oferty publicznej akcji, ale jako preferowaną wskazano tę pierwszą. Co o tym zadecydowało? Opcja IPO wydawała się mało atrakcyjna dla inwestorów indywidualnych, bowiem spółka nie będzie przynosiła dywidend, skoro ma inwestować.

Zaletą prywatyzacji przez giełdę było to, że Skarb Państwa mógłby zachować kontrolny pakiet akcji i realny wpływ na jej losy. O to zabiegali zwolennicy zachowania "narodowego" charakteru przewoźnika, także w Ministerstwie Infrastruktury.

Kolejka inwestorów

Z przecieków wynika, że memorandum informacyjne pobrało kilkunastu potencjalnych inwestorów. Ale wielu z nich chce w ten sposób poznać tylko uwarunkowania rynku kolejowego w Polsce, a nawet po przejściu do kolejnego etapu i dopuszczeniu do przeprowadzenia due diligence, poprzestaną na tym.

Z całą pewnością nie ma wśród nich DB AG, a także trzeciego przewoźnika w UE - francuskiego SNCF, bo nie wyrażał zainteresowania. Z inwestorów branżowych mogą być koleje České dráhy (były zainteresowane), dwukrotnie mniejsze od sprzedawanej spółki, z nieuporządkowaną strukturą i poniesioną w kolejnym roku stratą. Jeżeli wystąpią bez partnera finansowego, odpadną w przedbiegach. Niewiadomą są chińscy inwestorzy branżowi, w tym być może koncern CNR, z którym PKPC zawiązały w ub.r. spółkę joint venture w celu ewentualnej budowy wagonów.

Wydaje się więc, że prawdziwi kupcy wyłonią się spośród inwestorów pasywnych. Mogą to być np. operatorzy logistyczni albo fundusze inwestycyjne.

Szykują się trudne negocjacje

Czy przy wyborze oferenta zadłużone PKP SA będą stawiały na równi kryterium ceny i zapewnienia rozwoju PKPC? Czy sprzedający uwzględnia następny krok zwycięskiego funduszu inwestycyjnego i odsprzedaż pakietu akcji po 4-6 latach?

Mimo złych doświadczeń z monopolem na kolei, w interesie polskiej gospodarki leży powstanie silnej grupy logistycznej z udziałem państwa. Takie modele sprawdzają się np. w Niemczech czy Francji.

Aktualne pozostają postulaty ekspertów, którzy uważają, że na tym etapie rozwoju PKPC warto poczekać ze sprzedażą, bo spółka będzie wkrótce droższa, a także tych, którzy twierdzą, że w ogóle nie powinna być ona prywatyzowana. Może się jednak okazać, że górę wezmą argumenty księgowych.

Piotr Stefaniak

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »