A może by tak transparent: Gospodarka... premierze

Teraz to już się naprawdę nawyprawiało. Mamy 920 posłów, 200 senatorów, dwóch premierów, czterech wicepremierów, po dwóch ministrów finansów, obrony, spraw wewnętrznych i zagranicznych.

Teraz to już się naprawdę nawyprawiało. Mamy 920 posłów, 200 senatorów, dwóch premierów, czterech wicepremierów, po dwóch ministrów finansów, obrony, spraw wewnętrznych i zagranicznych.

To znaczy, by być już całkiem precyzyjnym, to posłów i senatorów mamy nieco mniej. Jest, co prawda, 460 posłów kończącej się kadencji i 460 posłów elektów, ale wielu z nich to ci sami ludzie, są bowiem posłami kończącej się kadencji i niebawem znowu zasiądą w ławach poselskich. Podobnie jest z senatorami, część z nich piastuje tę godność i będzie piastować nadal. Ale premierów to już z pewnością mamy dwóch: premiera urzędującego i premiera - nominata. Podobnie z ministrami kluczowych resortów, są urzędujący i ci co będą urzędowali.

Reklama



Dziwnie zresztą się stało, że - szczególnie jeżeli chodzi o premierów - wszyscy interesują się poczynaniami premiera - nominata, a niewielu obchodzi to, co w tym czasie robi premier jeszcze urzędujący. Tak oto, na naszych oczach, zmaterializowała się zasada: umarł król - niech żyje król. Próbuje się jej zresztą dopisać ciąg dalszy - jeżeli król jeszcze całkiem nie umarł, to należy go dobić. Chyba to niepotrzebne. Tym bardziej, że do gry weszła konstytucja. Wysłanych zostało sporo niezbyt czytelnych sygnałów, pojawiło się znacznie więcej pytań niż odpowiedzi: Czy prezydent musiał zwoływać pierwsze posiedzenie nowego Sejmu dopiero na 19 października? A jeżeli tak, to czy nie pospieszył się trochę z realizacją nieuniknionego i pewnego, czyli powierzenia misji tworzenia rządu Leszkowi Millerowi.



Czy przyjdzie nam więc przyzwyczajać się do dwuwładzy? Miejmy nadzieję, że nie - że niebawem wszystko wróci do normy: tabliczki z nazwiskami posłów zostaną przykręcone na swoje miejsce, na drzwiach gabinetów rządowych pojawią się nowe nazwiska, skończą się igrzyska a zacznie codzienna praca. I to jest chyba najistotniejsze. Światła rampy są dla artystów, kamery telewizyjne i filmowe też wrócą do relacjonowania wypadków i katastrof (tych niestety nigdy nie brakuje) a problemy codzienności pozostaną. Katalog zadań stojących przed nowym rządem zapewne nie będzie wiele mniejszy niż 600 stronicowy Raport o stanie państwa i działaniach rządu w latach 1997 - 2001. Należy zresztą przypuszczać, ze do tego "referatu" odchodzącego rządu, powstanie koreferat rządu nowego, a być może i kontr ekspertyza ośrodków niezależnych.



W oczekiwaniu na te dokumenty pozostaje jednak wierzyć, że nie ugrzęźniemy w opracowaniach, dokumentach, ekspertyzach, ale - jeżeli powstaną - posłużą jedynie do szybkiego podjęcia działań. Słynny już jadłospis prof. Belki, przyszłego wicepremiera i ministra finansów, najpierw narobił sporo zamieszania (do dzisiaj nie ma zgody czy przysporzył, czy odebrał głosy koalicji SLD-UP), a później - jak to z jadłospisami bywa - zaczął podlegać zmianom: pierożki z mięsem już wyszły, ale za to pojawiły się z kapustą...



I chociaż jeszcze nie wszystko wiemy, wiemy już dostatecznie wiele by nad procesem tworzenia rządu przejść do porządku dziennego. Sprawy personalne, chociaż trudno odmówić słuszności poglądowi, że nawet najbardziej genialny program realizują ludzie i oni mogą go zrealizować bądź nie, zostawmy zainteresowanym. I może tylko warto by oni wszyscy pamiętali, jaki największy transparent wisiał w komitecie wyborczym Billa Clintona, jeszcze wtedy kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych, otóż: "Gospodarka durniu".



Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: transparent | król | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »