Błędy, których można uniknąć

Podania bez podpisu, źle sformułowane pełnomocnictwa, brak opłaty skarbowej, nieprawidłowe wskazanie towarów, do oznaczania których ma być przeznaczony znak towarowy, to najczęściej popełnianie błędy w zgłoszeniach o udzielenie prawa ochronnego na znak. Efekt jest taki, że postępowanie, i tak długie, jeszcze się wydłuża.

Postępowanie o udzielenie prawa ochronnego na znak towarowy trwa średnio 3 lata, a jeszcze do niedawna często przekraczało 4 lata. Powodów tego jest wiele, w tym trwonienie czasu na usuwanie braków. Do najczęściej popełnianego błędu przez zgłaszającego należy tak prozaiczny, jak brak podpisu na podaniu. Różne braki zawierają pełnomocnictwa. Prym wiedzie brak opłaty skarbowej. Skutek jest taki, że pełnomocnictwo jest nieważne nie tylko z mocy ustawy o pełnomocnictwach, ale także ustawy z 30 czerwca 2000 r. Prawo własności przemysłowej, obowiązującej od 22 sierpnia 2001 r. (t.j. Dz.U. z 2003 r. nr 119, poz. 1117 z późn. zm.), które pełnomocnictwom w sprawach z tej dziedziny stawia szczególne wymagania.

Reklama

Postępowanie o udzielenie prawa ochronnego trwa średnio 3 lata

Pełnomocnik przed Urzędem Patentowym

Pełnomocnikiem strony, czyli zgłaszającego, który jest osobą prawną w postępowaniu przed Urzędem Patentowym w sprawach związanych m.in. z dokonywaniem i rozpatrywaniem zgłoszeń znaków towarowych, może być tylko rzecznik patentowy. Gdy zgłaszającym jest osoba fizyczna, pełnomocnikiem może być również współuprawniony, rodzice, małżonek, rodzeństwo lub zstępni strony oraz osoby przez nią przysposobione. Jeśli osoba fizyczna nie ma w Polsce miejsca zamieszkania lub siedziby, może działać tylko za pośrednictwem rzecznika patentowego.

Maksymalne przeciąganie terminów nie tylko wydłuża procedurę, ale wstrzymuje prowadzenie poprzednich postępowań.

Do jednej czynności pełnomocnikiem zgłaszającego może być tylko jedna osoba fizyczna - mówią przepisy. Pełnomocnictwo musi być udzielone na piśmie i dołączone do akt przy dokonywaniu pierwszej czynności prawnej. Jeśli dotyczy więcej niż jednej sprawy, powinno być dołączone do akt sprawy, w której pełnomocnik dokonuje pierwszej czynności. Od pełnomocnictwa musi być uiszczona opłata skarbowa. Gdy jej nie ma, UP wzywa pełnomocnika do jej uzupełnienia. Jeśli ten nadal się ociąga, UP dodatkowo wzywa stronę, by potwierdziła czynności przez niego dokonane, i wyznacza do tego dodatkowy termin. Gdy i ten upływa, postępowanie umarza się. Tak więc przepisy są jasne, tymczasem przy pełnomocnictwach popełnia się najwięcej błędów.

Dokumenty i wykaz towarów

Niekompletne lub niewłaściwe dokumenty to kolejna bolączka. Dotyczy to np. cesji, praw, wśród których może być prawo do znaku towarowego. Konieczne jest wtedy czasami przedstawienie wyciągu z Krajowego Rejestru Sądowego bądź aktu notarialnego, bo z dokumentów można się też zorientować, jak przebiegał proces przekształcenia danego przedsiębiorstwa. Jest to niezbędne do przeanalizowania, czy można dokonać cesji znaku. Jeśli dokumenty są niepełne, trzeba je uzupełnić, co trwa.

Raz tak, raz inaczej

Swego czasu Urząd Patentowy odmówił unieważnienia prawa z rejestracji na znak Rolex przeznaczony do oznaczania rolet, żaluzji itp. Zrobił tak, ponieważ nie uznał, żeby światowej sławy znak Rolex, firmujący głównie eleganckie i bardzo drogie zegarki, był w Polsce dostatecznie znany. Może udzielenie prawa z rejestracji, jak i odmowa unieważnienia go były w tym przypadku "wypadkami przy pracy"? Przeciwstawnym przykładem było unieważnienie (łącznie z NSA) prawa z rejestracji na znak Hortino. W UP twierdzą, że w momencie zgłoszenia miał on dostateczne elementy odróżniające od znaku Hortex. Ale to, jak potem był używany w obrocie, jest zupełnie czymś innym i tego UP nie bada.

Newralgicznym punktem jest wykaz towarów. W zgłoszeniu należy bowiem określić znak i wskazać towary, dla których jest przeznaczony, i należy to zrobić bardzo precyzyjnie. Wyjaśnienie nieścisłości w podanym wykazie także zajmuje dużo czasu. Zgłaszający kierują się głównie klasą towarów, zapominając, że jest to tylko element pomocniczy, ponieważ w jednej klasie mogą się znajdować towary i usługi do siebie niepodobne i różniące się przeznaczeniem. Dlatego można udzielić ochrony w ramach tej samej klasy na zupełnie różne towary.

Terminy

W toku postępowania wyznacza się zgłaszającemu terminy do dokonania określonych czynności. Jeśli mieszka w Polsce lub ma w naszym kraju siedzibę, jest to miesiąc. Jeśli mieszka za granicą lub za granicą ma siedzibę - dwa miesiące. W uzasadnionych wypadkach terminy te mogą być przedłużone, ale nie więcej niż o 3 miesiące. Jeśli im uchybiono, UP na wniosek strony, i gdy pozwalają na to przepisy, może je przywrócić, ale tylko w wypadku gdy strona dowiedzie, że nie było w tym jej winy. Maksymalne przeciąganie terminów nie tylko wydłuża procedurę, ale wstrzymuje prowadzenie poprzednich postępowań. Przy znakach towarowych istnieje bowiem ogromna zależność z wcześniej złożonymi, a niezałatwionymi zgłoszeniami.

Znak z fantazją

Fantazja to określenie bardzo pojemne. Łatwo coś tłumaczyć fantazyjnym charakterem, wyglądem, nazewnictwem. Pod płaszczykiem znaków fantazyjnych zgłasza się więc niejednokrotnie znaki zwierające w sobie elementy znaków znanych, przez co należy rozumieć znaki już zarejestrowane. Przed zarejestrowaniem uruchamia się więc postępowanie kolizyjne. Zgłaszający chce wtedy usunąć tylko element kolizyjny. Tymczasem, oprócz elementów informacyjnych, opisowych, tj. takich, które dla ochrony nie mają znaczenia, niczego ze znaku nie można usunąć. UP wszczyna wtedy procedurę, która prowadzi do odmowy udzielenia prawa ochronnego i wszystko trzeba zaczynać od początku.

Każde sito ma dziury

Wiadomo, że niekiedy dochodzi do unieważniania prawa z rejestracji i zajmuje się tym ten sam UP, tyle że w Departamencie Spraw Spornych. Tu eksperci są w bardziej luksusowej sytuacji, bo dysponują znacznie bogatszym materiałem niż ten, który dostarczany jest przy zgłoszeniu, kiedy to ekspert dysponuje tylko podaniem i ewentualnie jakimiś uwagami, a oceniając znak, kieruje się subiektywnym odbiorem oznaczenia. Do unieważnienia dochodzi głównie z uwagi na podobieństwo znaków. Jeśli ekspert doszuka się podobieństwa, sprawa dalej nie idzie, jeśli nie, może być udzielone prawo ochronne, choć podobno zdarza się to rzadko.

Znak to wizerunek firmy, marka, jakość, a zatem pozycja na rynku. Warto więc chyba trochę więcej czasu poświęcić na prawidłowe dokonanie zgłoszenia, niż potem tracić czas na poprawianie błędów.

Marta Pionkowska

Opinia

Marta Czyż, dyrektor Departamentu Badania Znaków Towarowych Urzędu Patentowego

Jeśli zgłaszający chce, by postępowanie w sprawie o udzielenie prawa ochronnego na znak towarowy nie wydłużało się, powinien zwracać uwagę, by zgłaszany znak nie zawierał elementów znanych, powtarzających się. Nie uwierzę, żeby po tylu latach funkcjonowania gospodarki rynkowej zgłaszający byli tego nieświadomi. Pewnie liczą, że jakoś się uda. Może niekiedy, bo sprytnych nie brakuje, ale powtarzam - bardzo rzadko.

My na znak patrzymy, czytamy go i oceniamy jego znaczenie, odbiór. Sięgamy przy tym do orzecznictwa, także do orzecznictwa Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, co nie znaczy, że w każdym wypadku do takich orzeczeń się stosujemy. Tu trzeba wykazać elastyczność, bo każdy kraj ma swoją specyfikę rynku. Mam jeszcze apel do rzeczników patentowych: jeśli składa się wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy w trybie odwoławczym, należy go uzasadnić. Tymczasem regułą jest składanie ich bez uzasadnienia. Grozi to pozostawieniem wniosku bez rozpoznania.

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: błędów | błędy | postępowanie | towary | opłaty | znak towarowy | znak | towarowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »