"Błękitne certyfikaty" na modernizację elektrowni

Polskie elektrownie wymagają natychmiastowej modernizacji. 35 proc. z nich ma powyżej 40 lat, a 60 proc. to 30-latki - alarmuje prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej, b. prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

Polskie elektrownie wymagają natychmiastowej modernizacji. 35 proc. z nich ma powyżej 40 lat, a 60 proc. to 30-latki - alarmuje prof. Krzysztof Żmijewski z Politechniki Warszawskiej, b. prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

Prof. Żmijewski podczas konferencji środowisk energetyków, finansistów i przedstawicieli firm dystrybucji energii,powiedział, że bloki energetyczne w polskich elektrowniach wymagają natychmiastowej modernizacji - 35 proc z nich ma powyżej 40 lat, 60 proc. powyżej 30 lat. "W 2010 r. 15 proc. mocy zainstalowanej zdekapitalizuje się" - powiedział Żmijewski.

Tymczasem w Polsce organizacja nowych inwestycji w nowe moce energetyczne nie przebiega łatwo. Banki i inne instytucje finansowe nie są zainteresowane takimi inwestycjami, bo uważają sektor elektroenergetyczny za stabilizator portfela kredytowego, a inwestycje w nim mają stosunkowo długą stopę zwrotu. Ponadto banki oczekują lepszych zabezpieczeń, niż same tylko prognozy sprzedaży energii na rynku, który dodatkowo obarczony jest dużym ryzykiem regulacyjnym.

Reklama

Zdaniem Żmijewskiego, rozwiązaniem kwestii finansowania inwestycji mogłyby być tzw. "błękitne certyfikaty", wzorowane na funkcjonujących już w UE "zielonych certyfikatach".

"Zielone certyfikaty" dotyczą energii odnawialnej ("błękitne" dotyczyłyby energii pochodzącej ze źródeł nowych lub zmodernizowanych), która sprzedawana jest po cenach rynkowych, a środki niezbędne do spłacenia inwestycji (np. na budowę wiatraków) pochodzą ze sprzedaży specjalnych (w tym przypadku "zielonych") certyfikatów.

Na czym miałyby one polegać? Otóż elektrownia, która zechce zainwestować w nowe moce, wyemituje "błękitne certyfikaty" i sprzeda je przez Towarową Giełdę Energii. Zakup określonej puli certyfikatów, a następnie ich umorzenie byłoby obowiązkiem sprzedawców energii, rozdział byłby proporcjonalny do obrotów, co oznacza, że koszt byłby rozłożony proporcjonalnie na wszystkich odbiorców. Certyfikaty byłyby formą zabezpieczenia dla banków.

"<> byłby instrumentem finansowym, który mógłby ułatwić inwestowanie w moce, które już w niedługim czasie będziemy musieli w Polsce zbudować. Niestety, dziś ceny na rynku energii kształtują się tak, że nie da się z nich uzyskać kapitału, który pozwoliłby sfinansować budowę nowych bloków" - powiedział Żmijewski.

Ten instrument skierowany byłby do spółek kupujących energię od producentów i - jak podkreślił profesor - rozdzieliłby on koszty inwestycji na wszystkich konsumentów energii w Polsce.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: polskie elektrownie | elektrownie | błekitny | Polskie | certyfikaty | prof
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »