Cudowny świat bez... Gazety Wyborczej

Marzenia polityków o wygranej z mediami są iluzją. Ich absurdalne wypowiedzi trudno traktować jako zagrożenie - twierdzi prezes Agory.

"Puls Biznesu": W ostatnich dniach iskrzy na styku politycy - media. LPR chce zmieniać prawo prasowe, a Andrzej Lepper - zamykać "Gazetę Wyborczą". Co pani o tym sądzi?

Wanda Rapaczyńska: Politycy, którzy mówią takie rzeczy, ośmieszają się. Jest mi przykro, gdy widzę, jak władza się ośmiesza, bo politycy powinni wykazywać więcej powagi. Ale wyczuwam w tych wypowiedziach niebezpieczną nutę - nasza demokracja jest stosunkowo młoda, więc groźnie brzmią teksty o podważeniu wolności mediów, fundamentu demokratycznego państwa.

Reklama

Nie sądzi pani, że to tylko czcze pogróżki i odreagowanie frustracji niektórych polityków?

Ale LPR przygotowała projekt nowelizacji ustawy Prawo prasowe, czym usiłuje wprowadzić w życie niektóre zapowiedzi. Jestem przekonana, że LPR trafi na odpór niezależnych mediów, które nagłośnią debatę. Polska jest członkiem Unii Europejskiej, obowiązują nas przepisy unijne.

Jako dziennikarz mam nadzieję, że politycy nie są w stanie wygrać z mediami.

Gdyby polscy politycy wprowadzili restrykcje w ustawie medialnej, które byłyby pogwałceniem kryteriów kopenhaskich, wywołałoby to skandal, który bardziej zaszkodziłby im niż mediom. Dopóki mamy instytucje demokratyczne, wygrana polityków w wojnie z mediami jest tylko iluzją.

Myśli pani, że politykom uda się ograniczyć niezależność mediów?

To tylko ględzenie, z którego nic nie wyniknie. Jestem optymistką. Wszystkie plany polityków spełzają na niczym. Trzeba również wziąć korektę na skład koalicji.

Chodzi pani o Romana Giertycha i Andrzeja Leppera?

Trudno traktować absurd jako zagrożenie.

Pojawiły się plotki, że ABW szuka "haków" na TVN. Nie obawia się pani, że politycy zaczną wykorzystywać narzędzia aparatu państwowego, by przywołać do porządku niewygodne media?

Nie mogę tego w żaden sposób skomentować.

W Agorze nie pojawili się ostatnio żadni tajemniczy panowie?

...

Dlaczego politycy tak nie lubią "Gazety Wyborczej", która jest często chłopcem do bicia?

Na pewno politycy mają problem z krytyką i gołym okiem widać, że faworyzują media, które ich chwalą. Ale wątpię, że to się przekłada na działalność biznesową. Jest to raczej forma życzeniowa, tak jak Roman Giertych, który sobie zamarzył, jak cudowne byłoby życie bez "GW". Nie wątpie, że to marzenie podzielają też inni politycy, jednak marzenia i rzeczywistość to dwa różne porządki.

Czy politycy mają jakieś instrumenty, by przywołać media do porządku?

Mogą wprowadzić zapisy legislacyjne, na przykład w prawie prasowym, nakładające kaganiec na dziennikarstwo śledcze, wprowadzające możliwość kar podważających fundamenty ekonomiczne firm medialnych. Mogą to być utrudnienia administracyjne, regulacyjne dla koncesjonowanych mediów elektronicznych. Teoretycznie, możliwe są też metody policyjne, ale one mogą się odbić rykoszetem na tych, którzy je stosowali. Metody siłowe zaszkodzą politykom bardziej niż mediom. Media, ujawniając takie sytuacje, skorzystają, zwłaszcza jeśli zaprezentują jednolity front.

O to może być trudno?

Politycy tej koalicji mają trudności z akceptacją koncepcji krytyki w mediach. Nie przyswoili sobie faktu, że krytyka jest częścią scenerii politycznej.

Spodziewa się pani wsparcia ze strony konkurencji: Axela Springera czy Presspubliki?

Politycy są kadencyjni, a media nie. Przepisy prawa trwają dłużej niż kadencja koalicji. Niezależnie od strony właścicielskiej, wszystkie gazety i pisma w Polsce są po jednej stronie, ponad podziałami. Krótkowzroczność polityków może ich sporo kosztować.

Ale nastawienie polityków do mediów ma przełożenie na ich działalność biznesową. Przykładem jest Axel Springer przejmujący część udziałów w Polsacie. Nie dziwi panią, że politycy nie protestują, mimo że sprzeciwiają się analogicznym transakcjom w innych sektorach?

Ta głucha cisza jest zastanawiająca. Sytuacja różni się od tej, która wystąpiła kilka lat temu, gdy pojawiła się plotka o zainteresowaniu Agory Polsatem. Obok wypowiedzi polityków pojawiły się kroki legislacyjne, które miały to uniemożliwić.

Myśli pani, że PiS boi się zrazić do siebie wysokonakładowy "Dziennik", przez niektóre media nazywany biuletynem rządowym?

To na pewno zastanawiające. Tak jak to, dlaczego Zygmunt Solorz-Żak, który od kilku lat nie mógł zdecydować się na sprzedaż udziałów w telewizji, nagle zmienił partnera i błyskawicznie domknął transakcję.

Wydawca cieszy się, że obronił pozycję "GW", ale rezultaty jego strategii będą widoczne za kilka lat. Spektakularnych pomysłów na rozwój brak. Gdy "Dziennik" wydawany przez Axel Springer Polska wchodził na rynek w kwietniu, Agora szykowała się na wojnę. Teraz, kiedy kurz bitewny opadł, spółka może ocenić wynik starcia. - Po prawie trzech kwartałach możemy powiedzieć, że jesteśmy z siebie dumni. Rynek spodziewał się, że nowy tytuł Springera będzie dla nas poważną konkurencją. Przecenił Springera, a nie docenił nas. Zareagowaliśmy szybko i elastycznie i uzyskaliśmy oczekiwane efekty - jesteśmy bardzo zadowoleni z pozycji rynkowej "Gazety Wyborczej" ("GW"), ze sprzedaży i udziału w rynku reklamowym. Kosztowało nas to sporo, ale było warto, bo fundament działalności "GW" - szerokie dotarcie - pozostaje nienaruszony - mówi Wanda Rapaczyńska, prezes Agory. Wydawca "GW" obniżył cenę gazety, co zmniejszyło jego przychody w drugim i trzecim kwartale. Wydał do końca września 142 mln zł na promocję i zapowiedział zwolnienia 250 osób, by obniżyć koszty. - Długoterminowo ta strategia się opłaci. W ciągu najbliższych kilku lat będziemy zbierać jej owoce - mówi Wanda Rapaczyńska. Analitycy pozytywnie oceniają obronę pozycji "GW", ale od dawna czekają na przekonującą strategię Agory na najbliższe kilka lat. Jej brak w połączeniu ze zmieniającym się otoczeniem rynkowym sprawia, że spada kurs spółki. - Przyszłość Agory będzie zależała nie od czynników wewnętrznych, ale od zewnętrznych: od trendów na rynku reklamy, tempa odejścia reklamodawców w kierunku telewizji i internetu oraz powstawania nowych projektów gazetowych, takich jak ten przygotowywany przez Polskapresse - mówi Krzysztof Kaczmarczyk, analityk DB Securities. Szefowa Agory zapowiada, że spółka będzie rozwijała różne projekty na bazie marki "GW" (takie jak biblioteka "Gazety"), inwestowała w bezpłatne "Metro", internet, radio i outdoor. - Dynamicznie rozwija się nasza działalność internetowa - tu chcemy w ciągu 2-2,5 lat wejść do ścisłej rynkowej czołówki i zwielokrotnić nasze przychody. Nasza strategia nie jest może bardzo spektakularna, ale jest skuteczna - mówi Wanda Rapaczyńska. Firma, która ma około 300 mln zł wolnych środków, cały czas zapowiada, że jest zainteresowana akwizycjami. - Agora miała ostatnio dwa potknięcia: przejęcie RMF FM przez Bauera i Polsatu przez Axela Springera. Wejście dla koncernu w segment telewizyjny to konieczność - mówi Krzysztof Kaczmarczyk.

Magdalena Wierzchowska

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »