Czekając na nowy rok

Nadchodzący tydzień należy do najmniej aktywnych w roku. Danych makro jest mało, a liczba sesji ograniczona. W piątek rynek obligacji w USA kończy pracę w połowie dnia, co ograniczy również handel akcjami. Poza tym w poniedziałek 2 stycznia giełdy amerykańskie są zamknięte.

Nadchodzący tydzień należy do najmniej aktywnych w roku. Danych makro jest mało, a liczba sesji ograniczona. W piątek rynek obligacji w USA kończy pracę w połowie dnia, co ograniczy również handel akcjami. Poza tym w poniedziałek 2 stycznia giełdy amerykańskie są zamknięte.

Z AMERYKI

Tydzień na rynku akcji w USA miał dwa różne oblicza. W drugiej jego połowie przeważyła chęć podciągnięcia indeksów na koniec roku, co bardzo ułatwił mały wolumen. Początek tygodnia był jednak niepokojący. Informacje ze spółek były dobre, cena ropy spadała i wydawało się, że indeksy muszą wzrastać. Jednak niedźwiedzie zdominowały pierwsze sesje. Gracze zdecydowali się przed końcem roku zrealizować zyski, chociaż, ze względu na podatki, powinni raczej zamykać pozycje, na których mają straty. Można było szukać uzasadnienie takiego zachowania rynku w problemach prezydenta Busha z aferą podsłuchową, ale gdyby taki był powód, to dolar powinien stracić, a tymczasem się wzmocnił. Wydaje się jednak, że odwrót EUR/USD był odruchem techniczno - psychologicznym, wynikającym z nieudanych prób ataku na linię bessy. Zdaje się potwierdzać założenie, zgodnie z którym prawdopodobieństwo przełamania tego oporu przed końcem roku jest bardzo niewielkie.

Reklama

Uspokojeni gracze

Więcej na temat politycznych problemów prezydenta USA napiszę za tydzień w komentarzu poświęconemu podsumowaniu roku 2005 i prognozie na 2006. Teraz wspomnę tylko, że warto rozwój sytuacji obserwować. Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) podsłuchiwała za zgodą prezydenta i bez wyroku sądu rozmowy telefoniczne. NSA zaklinała się, że jeden z rozmówców był zawsze za granicą, ale ostatnie informacje mówią, że zdarzały się też "przypadkowe" podsłuchy obywateli amerykańskich w USA. Sprawa jest rozwojowa i można powiedzieć, że gdyby to się wydarzyło w Polsce, to mówiono by już o wszczęciu procedury usunięcia prezydenta z urzędu. Amerykański senat ma się zająć tą sprawą w styczniu, a problemy Busha z wielu, czysto gospodarczych powodów, mogą osłabić dolara i giełdy akcji.

Spójrzmy teraz na fundamenty gospodarki. Okazało się, że deflacja w cenach producenta (PPI) była większa niż oczekiwano, a inflacja bazowa, która nie obejmuje żywności i paliw, ledwo drgnęła (0,1 proc.). Nieco niepokojący był jednak ostateczny odczyt deflatora (miara inflacji podawana w raporcie o PKB).

Wzrósł o 3,3 proc., co może zapowiadać, że inflacja jednak rośnie szybciej niż widać to w raportach o PPI i CPI. Graczy ostatecznie uspokoił indeks wydatków osobistych (PCE), który w wymiarze bazowym ledwo drgnął, co wywołało spadek rynkowych stóp procentowych (rentowności obligacji).

Ostrożni konsumenci

Raport z rynku nieruchomości był niejednoznaczny. Okazało się, że ilość zezwoleń i rozpoczętych budów domów wzrosła, ale liczba sprzedanych nowych domów gwałtownie spadła. Uważam, że na rynku nieruchomości pierwsze sygnały problemów zobaczymy na rynku wtórnym, potem przy sprzedaży nowych domów, a dopiero na końcu w zmniejszeniu ilości nowych budów. Do licznych ostrzeżeń doszła jeszcze w zeszłym tygodniu prognoza Fannie Mae, firmy wspomagającej finansowanie kredytów hipotecznych, która stwierdziła, że w 2006 roku sprzedaż domów spadnie o 10 procent.

Ochłodzenie rynku nieruchomości wpłynęłoby na nastroje konsumentów, których sytuacja pogarsza się już teraz. Co prawda wydatki Amerykanów wzrosły, ale mimo dobrych, świątecznych nastrojów i tłoku w sklepach obserwatorzy twierdzili, że wydatki konsumentów były solidne, ale nie wyjątkowe. Takie stwierdzenie wtedy, kiedy w sklepach nadal trwały olbrzymie promocje, sygnalizuje, że Amerykanie zaczynają już mieć problemy. A trzeba zauważyć, że cena ropy nadal utrzymuje się na poziomie o blisko 20 procent niższym od rekordowego poziomu, dzięki czemu koszt paliwa i ogrzewania zmniejszył się, co zostawia Amerykanom więcej pieniędzy na inne wydatki.

Nadchodzący tydzień w USA należy do najmniej aktywnych w roku. Danych makro jest bardzo mało, a ilość dni handlu ograniczona. Być może nieznaczny wpływ na rynek będzie miała publikacja indeksu zaufania konsumentów, ale nikt chyba nie spodziewa się złych danych, więc reakcja będzie słaba. Zagadką jest raport o sprzedaży domów na rynku wtórnym i tu możemy mieć trochę emocji, ale jedynie wtedy, gdyby dane były bardzo złe. W piątek rynek obligacji kończy pracę w połowie dnia, a to zawsze ogranicza handel, więc tak naprawdę będziemy mieli 3,5 sesji. Poza tym 2 stycznia giełdy są zamknięte. Wydaje się jednak, że jeśli byki dostaną nawet minimalne powody, to zaatakują, bo przecież funduszom bardziej zależy na dobrym zamknięciu roku niż na zakończeniu miesiąca, więc kończące rok "window dressing" powinno wyraźnie indeksy podnieść. Gdyby tak się nie stało, to byłby to sygnał niekorzystny dla obozu byków.

Z POLSKI

Przyjęcie projektu budżetu Unii Europejskiej na lata 2007 - 2013 nie wywarło wrażenia na rynkach Eurolandu. I nie chodzi o to, że musi być on jeszcze uchwalony przez Parlament Europejski, ale o to, że będzie miał wpływ na gospodarkę dopiero za rok, więc gracze sukces Unii zlekceważyli. W Polsce jednak to wydarzenie pomogło bykom we wzmocnieniu zarówno giełdowych indeksów, jak i złotego do euro. Do dolara nasza waluta nieco straciła, bo spadł kurs EUR/USD.

Duże pieniądze z Unii

Opozycja budżet UE krytykuje, ale ja uważam, że osiągnięcie kompromisu budżetowego było sukcesem, które da Polsce olbrzymią ilość pieniędzy na rozwój. W sumie, z innymi, już wcześniej zatwierdzonymi środkami, możemy dostać z Unii nawet 91 mld euro w ciągu 7 lat. Mówimy więc o środkach, które liczone po dzisiejszym kursie EUR/PLN będą przez 7 lat, rok w rok, o ponad 50 procent większe od przyszłorocznego deficytu budżetowego. To w dłuższej perspektywie będzie miało bardzo pozytywny wpływ na gospodarkę, a co za tym idzie i na rynki finansowe. Problem jest tylko z wykorzystaniem tych środków, ale stopień wykorzystania zależy już tylko od nas. Najlepszym udawało się to w 70 - 80 procentach.

Krytyce budżetu przez opozycję się jednak nie dziwię. Widać było, że widmo wcześniejszych wyborów wielu liderów partyjnych przeraża. Mimo że nie jestem zwolennikiem PiS, to podziwiam sprawność i umiejętności medialne premiera. Nie tylko ja, bo za "zawodowstwo" w negocjacjach chwalił go nawet Financial Times. Nic dziwnego, że zaufanie do szefa rządu rośnie. Nie da się jednak takiego stanu utrzymać przez cały rok, a rządzenie przy poparciu 150 posłów PiS z niepewnym wsparciem Samoobrony i LPR będzie w dłuższym terminie nieefektywne, a to może skłonić PiS do przeprowadzenia nowych wyborów. W programie "Teraz My" (TVN) twierdzono ostatnio, że ta partia ma już kruczek prawny, który może prezydentowi umożliwić rozwiązanie Sejmu (artykuł 225 konstytucji). Ale wyborami będziemy się martwili w przyszłym roku.

Dobre nastroje

Doskonałe zachowanie rynku akcji nie było wywołane tylko wynikiem szczytu UE. Impulsem były też dobre dane makro. Już w poniedziałek dowiedzieliśmy się, że produkcja przemysłowa była wyższa od prognoz - wzrosła aż o 8,5 proc. Czekano też na dobre dane o sprzedaży detalicznej, a wcześniej przecież dowiedzieliśmy się, że mocno rosną płace. Okazało się jednak, że sprzedaż detaliczna wzrosła mniej niż oczekiwano, co może trochę dziwić. Przecież od dwóch miesięcy silnie rosną płace, a poza tym z końcem roku wygasa ulga remontowa, co zdecydowanie zwiększyło skalę zakupów. Wzrost sprzedaży o 7,3 procenta jest duży, ale jeśli odejmie się czynniki jednorazowe, to można postawić tezę, że stabilnego, dynamicznego wzrostu popytu wewnętrznego nie widać. Jednak oczywiste jest, że w czwartym kwartale trwa wyraźne ożywienie gospodarki, więc nic dziwnego, że RPP nie obniżyła stóp. Taka decyzja była ogólnie oczekiwana, więc nie wywołała żadnych reperkusji na rynkach finansowych. Warto jednak odnotować to, co powiedział szef klubu PiS, Przemysław Gosiewski. Nie przypuszczam, żeby stwierdzenie mówiące, że Rada "poprzez swoje decyzje uzasadnia potrzebę jej likwidacji w nowej konstytucji" tylko się posłowi wypsnęła. Rozwinięcie tego pomysłu (likwidacja RPP nie wchodzi w rachubę) zobaczymy w przyszłym roku.

Zwróć uwagę

Na sesję we wtorek 27 grudnia. To ostatni dzień, kiedy można sprzedać akcje tak, żeby zysk/strata były rozliczone w PIT za 2005 rok.

Na akcje eksporterów. Jeśli złoty, tak jak to najczęściej dzieje się w styczniu, będzie tracił, to zyski i przychody w tym sektorze wzrosną.

Tydzień pomiędzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem będzie bardzo krótki. W drugi dzień świąt (wyjątkowo) nie pracuje rynek USA, a we wtorek zamknięte są rynki angielskie. Trudno liczyć na aktywną obecność inwestorów zagranicznych, więc zakładam, że nie będziemy widzieli na warszawskiej GPW takich eksplozji popytu, jaka miała miejsce we wtorek. Na małym obrocie indeksy lub kursy akcji można jednak nadal podciągać. Na rynku walutowym marazm może być wykorzystany przez rząd do wzmocnienia złotego, ale nie będzie to już takie proste, bo rynek będzie się już ustawiał pod styczniowe osłabienie. Na warszawskiej GPW jakiś (niewielki) wpływ może mieć działanie wynikające z rozliczania podatków od zysków kapitałowych. Indywidualni inwestorzy, którzy chcą zrealizować zyski, mogą próbować przeczekać przełom roku z akcjami po to, żeby zapłacić podatek dopiero w 2007 roku. To trochę zmniejszyłoby podaż. Jednak jest i druga strona medalu.

Jeśli na jakiejś pozycji ma się stratę, to istnieje pokusa sprzedaży jej na 3 dni robocze przed końcem roku (wtedy znika z rachunku w ostatnim dniu roboczym), a strata odejmuje się od zysku do opodatkowania w 2006 roku. Takie działania nie będą miały dużego znaczenia dla rynku, jeśli obrót będzie duży, ale na płytkim rynku da się je zauważyć. Generalnie można powiedzieć, że czekamy w dobrych nastrojach na koniec roku.

Piotr Kuczyński, główny analityk WGI

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »