Dobry kwartał BZ WBK

Z Jackiem Kseniem, prezesem BZ WBK, rozmawia Piotr Utrata

Z Jackiem Kseniem, prezesem BZ WBK, rozmawia Piotr Utrata

Jaki był II kwartał dla banku?

Bardzo dobry. Zawsze szefowi spółki dużą przyjemność sprawiają szybko rosnące dochody, przy jednoczesnej redukcji kosztów. Nawet wyższe rezerwy nie psują nam humoru, bo nie towarzyszy im wzrost należności niepracujących, czyli złych kredytów. Ich udział na koniec I półrocza spadł w ciągu roku do 10,7% z 14%, a wskaźnik pokrycia rezerwami zwiększył się do 44% z 41%.

W minionych miesiącach poprawiliście relację kosztów do dochodów. Czy to trwała tendencja, czy też spowodowana dodatkowymi dochodami z transakcji jednorazowych?

Reklama

Udało nam się wreszcie poprawić wskaźnik kosztów do dochodów. Po raz pierwszy w historii banku spadł poniżej 60%. Nawet bez uwzględnienia dochodów z transakcji jednorazowych jego poziom to 63%, czyli nadal znacząco mniej niż przed rokiem (74%). Jeszcze w czasach, kiedy kierowałem WBK, mogłem się pochwalić trzy lata z rzędu najwyższym w sektorze zwrotem z kapitału (ROE), niskim poziomem złych długów, natomiast naszą piętą achillesową był wysoki stosunek kosztów do dochodów. Teraz się to zmienia. Sądzę, że w przyszłości utrzymamy wskaźnik ten na niskim poziomie. Sprzyjać temu będzie zakończenie w przyszłym roku amortyzacji systemu informatycznego.

Czy teraz BZ WBK pójdzie w ślady WBK jeśli chodzi o poziom ROE?

W tym roku powinniśmy być jednym z najbardziej efektywnych polskich banków. W przyszłym nie będzie wprawdzie takich jak w minionym półroczu dochodów z transakcji kapitałowych i dywidend, ale powinniśmy nadal dobrze wypaść, jeśli chodzi o koszty.

W banku martwi nas wzrost stóp procentowych. Mimo że wobec rosnącej inflacji podwyżki są uzasadnione, to może się negatywnie odbić na wzroście portfela kredytów mieszkaniowych denominowanych w złotych. Będzie nam coraz trudniej je sprzedawać. Kredyty hipoteczne były głównym motorem wzrostu całego portfela banku. Teraz obawiamy się, że ten motor zwolni.

W AIB, który jest waszym większościowym akcjonariuszem, szykują się zmiany w kierownictwie. Z związku z upływem kadencji ze stanowiska prezesa może ustąpić Michael Buckley? Czy będzie to miało wpływ na strategię AIB w stosunku do Polski?

Nic na ten temat nie wiem. Mogę jedynie powiedzieć, że pan Buckley bardzo dobrze zna nasz bank, mamy w nim sojusznika i przyjaciela. Nie wiem, kto go zastąpi i kiedy, ale nawet jeśli nastąpią zmiany, to w kierownictwie grupy AIB jest wiele osób, które pracowały w banku w Polsce. Sądzę, że wyniki BZ WBK są zachętą, aby w naszym kraju zostać, a nie wyjść z inwestycji.

Czy w takim razie AIB chce umocnić pozycję w Polsce, uruchamiając np. działalność ubezpieczeniową? Może chce zainwestować w innych krajach naszego regionu? Na razie jest obecny tylko w Polsce.

Parę lat temu był pomysł uruchomienia w Polsce spółki ubezpieczeniowej, która byłaby córką firmy funkcjonującej w ramach grupy AIB. Zrezygnowano z tego projektu, bo uznano, że nie będzie to dochodowa działalność. Na razie nikt tego pomysłu nie odgrzewa. Co do strategii grupy w naszym regionie, to jest pytanie do naszego akcjonariusza. Nie mogę się wypowiadać za niego.

Czy BZ WBK chce być bardziej agresywny na rynku niż do tej pory? W ostatnich kwartałach bardzo akcentuje swoją pozycję na rynku BPH, jego śladem chce iść ING BSK, który obniżył opłaty za prowadzenie kont i podniósł oprocentowanie depozytów o niskiej wartości.

Nasza strategia zakłada długoterminową, dobrą relację z klientami. Świadczy o tym oferowanie praktycznie tylko kredytów złotowych, a nie walutowych. Cierpi na tym dynamika wzrostu, ale zasada jest taka, że zawsze powinno się zadłużać w walucie, w której się zarabia.

Chcemy być bardziej atrakcyjni dla klientów, ale nie zamierzamy też stosować dumpingu. Dla nas nie jest istotne zwiększanie udziału w rynku, dla samego udziału. My myślimy o zwrocie dla akcjonariuszy.

Czy BZ WBK jest gotowy do połączenia z innym bankiem?

Na razie nie ma takiej okazji. Nie sprzyja temu sytuacja na rynku. Banki, które w minionych latach generowały złe wyniki, teraz korzystając ze wzrostu gospodarczego chcą odrobić część strat. Drugi powód jest taki, że polskie banki są wysoko wyceniane na giełdzie. Sądzę, że w tym roku się okaże, kto osiągnie dobre zyski, a kto złe. Ale wydaje mi się, że fuzja banków teraz jest mniej prawdopodobna niż dwa lata temu.

Dziękuję za rozmowę.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: Santander Bank Polska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »