Dobry początek, zły koniec

Większość internautów biorących udział w sondzie PG uważa, że Barbara Lundberg musiała odejść ze stanowiska, gdyż nie była dobrym prezesem Elektrimu. Jednak aż 29 proc. twierdzi, że padła ofiarą walki toczonej pomiędzy Deutsche Telekom a Vivendi o aktywa telekomunikacyjne holdingu. Chociaż od jej zdymisjonowania minęły już dwa tygodnie, Elektrim do tej pory nie ma prezesa (Waldemar Siwak, przewodniczący rady nadzorczej, pełni tę funkcje tymczasowo), co może świadczyć o tym, że obsada stanowiska prezesa - który musiałby spełniać oczekiwania wszystkich zainteresowanych stron, tzn. DT, Vivendi i akcjonariuszy finansowych - nie jest prosta. Na rynku pojawiły się pogłoski, że zmiany w zarządzie spółki mogą nastąpić w najbliższą środę, kiedy prawdopodobnie odbędzie się posiedzenie rady nadzorczej.

Czytelnicy PG biorący udział w sondzie skupili się raczej na ostatnim etapie działalności Barbary Lundberg, kiedy w istocie była nie najlepszym prezesem; początek jednak - kiedy spółce były potrzebne rządy silnej ręki - był udany, gdyż była prezes uporządkowała holding - powiedział PG Radosław Solan, analityk BDM PKO BP. Potem jednak Barbara Lundberg zapomniała, że ekspansja nie jest najważniejsza; nie wprowadziła w życie właściwej strategii - dodał. Według niego, trudno mówić, że była prezes Elektrimu padła ofiarą walki, jaką prowadzili między sobą dwaj giganci telekomunikacyjni - DT i Vivendi - gdyż holding zawdzięcza przetrwanie bojom toczonym przez tę właśnie dwójkę. Barbara Lundberg grała na dwa fronty - najpierw w sojuszu z DT, potem z Vivendi, następnie znowu z DT, jednak nic dobrego z tego nie wynikało, poza sporami prawnymi - twierdzi R. Solan.