Emerytury pod palmami?

Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć po ostatnich zmianach w emeryturach, polegających głównie na zasypaniu dziury w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych pieniędzmi OFE, a już rząd przymierza się do kolejnych zmian dotyczących wydłużenia wieku emerytalnego.

Wydaje się, że tym razem premier Tusk jest wystarczająco zdeterminowany, aby przeprowadzić zmiany wydłużające wiek emerytalny do 67 lat dla kobiet i mężczyzn, mimo ostrego sprzeciwu opozycji i związkowców z "Solidarności". Czy wobec starzejącego się społeczeństwa z jednej strony, a licznych przywilejów emerytalnych z drugiej, zmiany te są zasadne? Czy będziemy pracować aż do śmierci, jak głoszą niektórzy populiści? W końcu, jak radzi sobie Europa z tym problemem?

Pobierz darmowy: PIT 2011

Reklama

Kto wymyślił emerytury?

Na początku spójrzmy na historię ubezpieczeń społecznych, które wymyślili i wprowadzili nasi zachodni sąsiedzi w latach 70. XIX wieku. Otto von Bismarck, ówczesny kanclerz Cesarstwa Niemieckiego, wprowadził obowiązkowe ubezpieczenia społeczne dla wszystkich aktywnych zawodowo. Emerytura przysługiwała jedynie obywatelom, którzy przekroczyli 70 rok życia. Wobec oczekiwanej długości życia 45 lat, dotyczyła ona tylko około 1 proc. społeczeństwa. Pomysł ten wraz z upływem czasu i wzrostem roli państwa opiekuńczego rozwijano, a wiek emerytalny był stale obniżany. Państwo socjalne osiągnęło swój szczyt w drugiej połowie XX wieku i praktycznie trwało do początku obecnego "kryzysu zadłużenia". Świat, w szczególności Europa Zachodnia, zorientował się, że nie da się dłużej utrzymać rozdmuchanych przywilejów socjalnych, a zmiany w systemach ubezpieczeń społecznych są nieuniknione.

Specyfika polskiego systemu

Polski system emerytalny z 1999 roku wzorowany był na systemie stworzonym w Chile na początku lat 80. Reforma rządów Augusto Pinocheta dała obywatelom możliwość przejścia z systemu redystrybucyjnego, opartego na solidarności pokoleń, do systemu w pełni kapitałowego, gdzie wysokość przyszłej emerytury zależy tylko od wnoszonych składek i wyników z ich inwestowania przez specjalne fundusze. Chilijska reforma emerytalna wymagała poniesienia ogromnych kosztów utrzymywania bieżących emerytów, pozostających w systemie "pay as you go". Część tych kosztów sfinansowano dzięki nadwyżce budżetowej wygospodarowanej w wyniku zaciśnięcia polityki fiskalnej w latach poprzedzających reformę i prywatyzacji kopalni miedzi. Fundusze emerytalne mogły stopniowo inwestować coraz wyższe kwoty w akcje zarówno krajowe, jak i zagraniczne, dywersyfikując portfel inwestycyjny. Ponadto dzięki dużej ich liczbie, została zainicjowana konkurencja pomiędzy nimi.

O sukcesie tamtej reformy świadczy to, że blisko 90 proc. obywateli przeszło do nowego systemu, a ich emerytury zależą od ich składek i funduszy, a nie od mglistych obietnic wypłaty emerytur przez państwo w perspektywie kilkudziesięciu lat. Ponadto świadczenia emerytalne zostają prawie w całości wyłączone z sektora publicznego i odciążają budżet państwa.

Główną wadą tego systemu natomiast jest to, że nie wszyscy obywatele odkładają na emeryturę (około 40 proc. chilijskiego społeczeństwa), gdyż ustawodawca dał tam pewną dowolność dotyczącą wpłat. Z myślą o nich utworzono wprawdzie minimalne emerytury państwowe, przyznawane po przepracowaniu odpowiedniego stażu pracy, ale i tak nie uchroni to rzeszy obywateli przed biedą.

Propozycje rządu odpowiedzią na problemy systemu?

Przechodząc do meritum zmian proponowanych przez rząd Donalda Tuska, partia rządząca zamierza stopniowo wydłużać wiek emerytalny do 2020 roku dla mężczyzn w sumie o 2 lata i do 2040 dla kobiet w sumie o 7 lat. U podłoża tych zmian leżą utrzymujące się negatywne tendencje demograficzne i krytyczna kondycja finansowa ZUS-u, któremu niewiele pomogło zmniejszenie wypłat na rzecz OFE.

Obecnie mężczyźni żyją przeciętnie 71 lat (statystycznie 6 lat na emeryturze), a kobiety 80 lat (20 lat na emeryturze). Jeżeli jednak przeciętny obywatel dożyje 60. roku życia, to według statystyk będzie żył kolejne 20 lat, a jeżeli dożyje 65. roku życia, to już 22 lata1. Jasno z tego wynika, że kobiety żyją prawie 3 razy dłużej na emeryturze i pracują o 5 lat krócej, co przekłada się na ich dużo niższe emerytury w przyszłości - potwierdza to zasadność zmian.

Jednocześnie według prognoz GUS liczba mieszkańców naszego kraju w wieku produkcyjnym będzie stale spadać, a w poprodukcyjnym - coraz szybciej rosnąć. W dniu dzisiejszym na jednego emeryta przypada 4 pracujących, za 10 lat będzie 3, a za 20 lat już tylko 2. Dalsze funkcjonowanie systemu doprowadzi do wzrostu obciążeń podatkowych dla pracujących, aby utrzymać rosnącą liczbę emerytów, co w konsekwencji doprowadzi do zduszenia wzrostu gospodarczego i gwałtownie zmniejszy świadczenia emerytalne w przyszłości. Tę tezę potwierdzają niebezpiecznie rosnące koszty utrzymania systemu. W 2011 roku budżet państwa dopłacił do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych prawie 37 mld zł. Ponadto dołożono jeszcze ponad 4 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej i, co więcej, zaciągnięto wielomiliardowe kredyty, aby załatać w sumie 70-miliardowy deficyt. Rząd tłumaczy, że za deficyt ten odpowiedzialne są głównie demonizowane OFE, które otrzymują część składek przyszłych polskich emerytów z pieniędzy zebranych przez FUS.

Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Emerytury: Musimy dłużej pracować?"

Wracając do proponowanych zmian, czy nie należałoby najpierw wyeliminować kosztownych luk systemu emerytalnego, a dopiero potem wydłużyć wiek emerytalny? Obecnie przecież mamy rzeszę uprzywilejowanych grup społecznych, wśród których są górnicy, służby mundurowe, prokuratorzy, sędziowie. Dlaczego zwykli obywatele mają pracować do 65-67. roku życia, podczas gdy policjanci mogą przejść na emeryturę po 15 latach służby, często dalej jednocześnie pracując i pobierając relatywnie wysokie świadczenia2? Rząd wprawdzie podjął ostatnio tę kwestię, proponując wydłużenie służby do minimum 25 lat, ale i tak wciąż jest to krótko w porównaniu do innych krajów UE (koszt emerytur mundurowych w 2011 r. to 9 mld zł). Należy jeszcze wspomnieć o rolnikach, za których składki do KRUS w 90 proc. płaci państwo ( w 2011 r. było to 15 mld zł) i górnikach, którzy głośnymi demonstracjami wywalczyli wcześniejsze emerytury i przechodzą na emeryturę średnio w wieku 50 lat, co rocznie kosztuje budżet państwa kolejne 8 mld zł.

Opozycja o zmianach

W obliczu ogłoszonych propozycji, opozycja jednym głosem otwarcie się nim sprzeciwia. Nawet koalicyjny PSL nie odnosi się do nich optymistycznie, sugerując skrócenie wieku emerytalnego o 3 lata na każde urodzone dziecko dla kobiet. Największa partia opozycyjna poddaje wydłużenie wieku emerytalnego ostrej krytyce i forsuje razem ze związkowcami z "Solidarności" ideę referendum w tej sprawie, chcąc utrzymać obecne rozwiązania. Pomysł ten podpatrzyła też lewica, SLD rozpoczęło zbieranie podpisów pod referendum z propozycją ustalania wieku emerytalnego na 35 lat pracy dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn. Argumentują to tym, że obecnie bezrobocie w wieku 50+ jest wysokie i trudno jest znaleźć wtedy pracę. Częściowo można się z tym zgodzić, jednak czy obniżanie wieku uprawniającego do emerytur w obecnej sytuacji nie jest ruchem pogłębiającym niekorzystne tendencje? "Ruch Palikota" proponuje połączyć zmiany w emeryturach z aktywną polityką prorodziną, aby przeciwdziałać negatywnym tendencjom demograficznym, które są główną przyczyną obecnego problemu. Wydaje się, że takie rozwiązanie przyniosłoby długotrwałą poprawę, jednak zwiększanie wydatków w sytuacji, gdy dług oscyluje w granicach konstytucyjnego progu 55 proc., jest na dzień dzisiejszy niemożliwe.

Rysunek z serwisu zboku.pl

Więcej w serwisie ZBOKU.PL

Jak wygląda sytuacja w innych krajach UE?

Oczekiwana długość życia w starych krajach UE wynosi odpowiednio 76-78 lat dla mężczyzn i 82-85 dla kobiet. W większości z nich już podjęto decyzję o podniesieniu wieku emerytalnego do 67 lat, mimo sprzeciwu społeczeństw w tych krajach. Cała Europa zmaga się z rosnącymi kosztami utrzymania systemu opartego na solidarności pokoleń.

W niektórych krajach istnieją jednak bardziej efektywne rozwiązania, zapewniające stan równowagi. Przykładem może być tu system funkcjonujący w krajach skandynawskich. Składa się on z dwóch części, pierwszy to minimalna emerytura państwowa, gwarantowana przez państwo po przepracowaniu odpowiedniej ilości lat, druga część to emerytura prywatno-pracownicza, na którą składają się pracownicze systemy emerytalne i prywatne oszczędności. Takie rozwiązanie wymaga jednak od społeczeństwa wysokiej skłonności do oszczędzania, co w naszym kraju raczej nie występuje.

Jednak nawet i tam rządy zgadzają się z tezą, że wiek emerytalny należy wydłużać. Premier Szwecji zasugerował nawet na niedawnym szczycie państw Europy Północnej, że obywatele jego kraju powinni pracować do 75. roku życia. W Norwegii natomiast zlikwidowano wiek emerytalny kilka lat temu, uznając, że każdy powinien przechodzić na emeryturę wtedy, gdy uzna, że zgromadził wystarczający kapitał. Nie możemy jednak zapominać, że tamtejszy system zabezpieczony jest przez Państwowy Fundusz Emerytalny, zarządzający zyskami z wydobycia ropy i gazu, dysponującym ponad 570 miliardami dolarów aktywów3. Dzięki niemu Norwegowie mogą sobie pozwolić na elastyczny wiek emerytalny.

Co nas czeka w przyszłości?

Podsumowując, wydłużenie wieku emerytalnego jest niezbędne, aby utrzymać płynność finansową polskiego systemu emerytalnego. Liczba ludności Polski według ostatnich danych GUS do 2035 roku spadnie do 35,5 mln. Jednocześnie liczba ludzi w wieku poprodukcyjnym (65+) wzrośnie o 60 proc. do 8,2 mln, przy jednoczesnym spadku ludzi w wieku produkcyjnym (18-64) o 20 proc. do 20,5 mln. Wypłaty emerytur będą stawały się coraz większym ciężarem dla budżetu państwa, tłamsząc wzrost gospodarczy i konkurencyjność naszej gospodarki. System, w którym coraz mniej ludzi będzie pracować na coraz wyższą liczbę emerytów do złudzenia przypomina piramidę finansową Madoffa, skazanego na 150 lat więzienia.

Czy wobec tego powinniśmy wierzyć w obietnicę polityków, że za kilkadziesiąt lat wypłacą nam emerytury, czy sami zadbać o swoją przyszłość? Czy wobec negatywnych tendencji demograficznych nie powinniśmy przejść w pełni do systemu emerytur kapitałowych, póki nie jest jeszcze za późno? Niestety decyzje takie wymagają odważnych i kosztownych działań popartych szeroką kampanią społeczną, do czego nasza rodzima scena polityczna jeszcze przez długi czas nie będzie zdolna. Chyba jedyna szansa pozostaje jeszcze w złożach gazu i ropy łupkowej, które, miejmy nadzieję, zapewnią nam godną przyszłość, tak jak Norwegii.

Bartłomiej Kutyła

1. Dane GUS 24 marca 2011

2. Emerytury policyjne naliczane są według ostatniego wynagrodzenia i stanowią od 40 do 60 proc. w zależności od stażu pracy

3. Stan na 31.12.2011

Biznes INTERIA.PL jest już na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

TREND - Miesięcznik o sztuce inwestowania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »