Euro nie wcześniej niż w 2012

Prezes NBP ocenił, że najwcześniejszym możliwym terminem przyjęcia przez Polskę euro jest 2012 rok ze względu na obowiązujące reguły mechanizmu walutowego ERM-2. Zdaniem PKPP Lewiatan korzystne jest jak najszybsze przyjęcie wspólnej waluty.

Prezes NBP ocenił, że najwcześniejszym możliwym terminem przyjęcia przez Polskę euro jest 2012 rok ze względu na obowiązujące reguły mechanizmu walutowego ERM-2. Zdaniem PKPP Lewiatan korzystne jest jak najszybsze przyjęcie wspólnej waluty.

Kraj aspirujący do przyjęcia wspólnej waluty musi zgłosić akces do tego mechanizmu, wyznaczyć kurs parytetu pieniądza krajowego do euro, od którego kurs rynkowy nie może wahać się więcej niż +/- 15 procent przez co najmniej 2 lata. Dopuszczalna jest rewaluacja parytetu, ale nieakceptowana jest jego dewaluacja.

Zdaniem PKPP Lewiatan korzystne jest jak najszybsze przyjęcie wspólnej waluty. Byłoby to możliwe jedynie pod warunkiem przeprowadzenia poważnych reform wydatków budżetowych państwa, aby szybciej obniżyć deficyt finansów publicznych. Jednak data wcześniejsza niż 2010 nie wchodzi już w rachuby.

Reklama

Kryterium konwergencji odnoszące się do kursu walutowego mówi, że "dwa lata przed oceną, kraj musi utrzymywać kurs w granicach normalnych wahań, przewidzianych przez EMS bez dewaluacji w tym okresie". W 1998 r., kiedy do euro typowano kraje- założyciele, Komisja oceniała, czy kraje te nadają się do przyjęcia euro w oparciu o wąskie pasmo wahań 21 procent od kursu centralnego parytetu jako pasmo normalnych wahań, nawiązując bezpośrednio do tego pojęcia z oryginalnego Europejskiego Systemu Monetarnego. Nie było ono zresztą wymienione liczbowo, a tylko z nazwy.

Tymczasem podczas kryzysu walutowego w ERM w latach 1992-93, rozszerzono to pasmo czasowo do +/- 15 procent i nigdy go potem formalnie nie zwężono. W 1999 r. EMS został zastąpiony przez ERM-2 dla krajów Unii Europejskiej, które nie przyjęły bądź nie zakwalifikowały się do przyjęcia wspólnej waluty. Kraje, które chcą wejść do tego mechanizmu zawierają dwustronne porozumienie z EBC o poziomie kursu parytetowego i paśmie dozwolonych fluktuacji; standardem ma być szerokie pasmo +/-15 procent. Było ono punktem odniesienia dla decyzji o przyjęciu Grecji do strefy euro.

W traktacie z Maastricht istnieje także zapis: "jednakże, ocena stabilności kursu walutowego względem euro będzie koncentrowała się na tym, czy kurs ten znajduje się blisko centralnego parytetu, uwzględniwszy inne czynniki, które mogą prowadzić do aprecjacji." . Otwiera on pole interpretacyjne. Poprzedni komisarz UE ds. monetarnych lansował pogląd, że nowi członkowie UE powinni zostać poddani testowi wąskiego pasma tj. 21/4 procenta, zapewne zainspirowany przykładem Danii, która podpisała taką umowę z EBC.

Po burzliwych dyskusjach wydaje się jednak, że obecnie w EBC obowiązuje następująca interpretacja tego stwierdzenia: bank nie będzie tolerował dewaluacji waluty przez kraj z jego własnej inicjatywy, natomiast będzie akceptował aprecjację zwłaszcza, jeżeli byłaby ona rezultatem procesu szybszego wzrostu wydajności pracy (efekt Balassy-Samuelsona).

Reasumując, pasmo dozwolonych fluktuacji jest niesymetryczne; kurs nie powinien na długo osłabiać się zbytnio w relacji do parytetu, ale może się wzmacniać do 15%. Należy jednak spodziewać się, że wtedy Komisja może zażądać rewaluacji centralnego parytetu, jeśli ta aprecjacja okazałaby się trwała.

Wydaje się, że test jest nadal bardzo rygorystyczny, bo trudno wyobrazić sobie, że kraj byłby w stanie poradzić sobie z silnym zawirowaniem na rynku walutowym, unikając wahań kursu przekraczających 21/4 procent w każdą stronę. Tym bardziej, że w ERM-2 odpowiedzialność za to spada wyłącznie na bank centralny aplikanta, podczas gdy w EMS interweniować miał zarówno kraj o słabnącej walucie, jak i kraj o wzmacniającej się walucie, czyli w tym przypadku byłby to EBC.

W kontekście powyższych wyjaśnień krytyczny stosunek prezesa NBP do ERM-2 jest, zdaniem PKPP Lewiatan, jak najbardziej uzasadniony. Mechanizm ten stanowi zachętę do spekulacji, dlatego wśród ekonomistów dominuje pogląd, że okres pobytu w ERM-2 należy raczej skrócić do dwuletniego minimum ze względu na ryzyko destabilizacji kursu walutowego przez międzynarodowe przepływy kapitału. W mechanizm ten bowiem jest wmontowana sprzeczność między kryteriami z Maastricht. Z teorii ekonomii wynika, że niemożliwe jest jednoczesne istnienie trzech zjawisk: pełnej swobody międzynarodowych przepływów kapitału, stałego kursu waluty i niezależności polityki monetarnej. Tę sprzeczność nazywa się nieosiągalną/niemożliwą triadą lub niemożliwym trójkątem.

System kursu stałego w warunkach pełnej swobody przepływów kapitału uniemożliwia krajowi wybór stopy procentowej, gdyż jakąkolwiek rozbieżność wyeliminują ogromne przepływy kapitału przez granice, zachęcone albo zniechęcone przez wyższą, albo niższą stopę zwrotu. Pouczającym przykładem pod tym względem były perypetie Europejskiego Systemu Monetarnego (EMS) w 1992 i 1993 roku.

W systemie kursu stałego bank centralny jest zobowiązany do kupna albo sprzedaży dowolnej ilości waluty zagranicznej, aby go bronić i w ten sposób automatycznie zwiększa albo zmniejsza ilość pieniądza krajowego o równowartość interwencji na rynku walutowym. Nie będzie on w stanie wysterylizować zmian w podaży pieniądza przy pomocy operacji otwartego rynku, gdyż skala tych operacji przekraczałaby możliwości małego kraju. Założenie bowiem pełnej swobody przepływu oznacza, że inwestorzy kierują się wyłącznie różnicą dochodowości między aktywami różnych, kiedy decydują o alokacji wolnych środków finansowych. Inaczej mówiąc, działa parytet stop procentowych jako warunek równowagi na rynku walutowym, natomiast premia za ryzyko jest równa zeru. Warunki doskonałej mobilności kapitału są w przybliżeniu spełnione obecnie w krajach OECD.

Konieczność spędzenia przynajmniej 2 lat w "poczekalni" nie jest jednak jedyną przyczyną, która przesuwa datę przyjęcia euro w przyszłość. Prawdziwym powodem jest luźna polityka fiskalna, którą prowadzi polski rząd. Według Programu Konwergencji z listopada 2006 r. (PK2006), dopiero w 2009 roku, mimo wysokiej koniunktury, deficyt sektora finansów publicznych ma obniżyć się do 2,9% PKB, a więc poniżej minimum 3% PKB, wymaganego przez układ z Maastricht. W kontekście takiej polityki data podana przez prezesa Skrzypka jest rzeczywiście datą najwcześniej możliwą.

W dodatku wobec mnożenia przez rząd kosztownych programów: redukcji pozapłacowych kosztów pracy, obniżki PIT, podwyższonej waloryzacji rent i emerytur, oraz zmian w polityce rodzinnej wykonanie zobowiązań odnośnie do redukcji deficytu z PK2006 stoi pod znakiem zapytania. Te reformy dałyby się sfinansować bez zejścia z zapisanej ścieżki deficytu tylko w bardzo optymistycznym wariancie wzrostu gospodarczego i wpływów podatkowych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: lewiatan | EBC | waluty | prezes NBP | procent | bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »