Falstart na rozpoczęcie tygodnia

Sesja poniedziałkowa w Europie rozpoczynała się w dobrych nastrojach. Silne wzrosty w USA na zakończenie poprzedniego tygodnia i wzrostowy poniedziałek w Azji, już od samego rana tworzyły korzystny klimat inwestycyjny w naszym regionie.

Sesja poniedziałkowa w Europie rozpoczynała się w dobrych nastrojach. Silne wzrosty w USA na zakończenie poprzedniego tygodnia i wzrostowy poniedziałek w Azji, już od samego rana tworzyły korzystny klimat inwestycyjny w naszym regionie.

Prace G20 w weekend dały inwestorom nadzieję, iż plany ratowania strefy euro zaczynają przybierać wymierne kształty. Poza otwarciem drogi do reformy EFSF (po uzyskaniu zgody Słowacji), pojawiły się doniesienia o większym możliwym zaangażowaniu Chin (nie tylko w zakresie kupna obligacji, ale i inwestycji - np. w port w Pireusie).

Z drugiej strony - niemiecki minister finansów ostrzega przed znacznie większą, niż wcześniej zakładano, koniecznością redukcji długu Grecji (nawet o 60 procent). Prace nad nowym pakietem stabilizacyjnym dla strefy euro nadal trwają i niepewność z tym związana utrzymuje się. Mimo to euro trzymało się ostatnio bardzo mocno, podobnie jak przed południem - w dniu dzisiejszym.

Reklama

Pierwsza część dnia upłynęła w Europie pod znakiem wzrostów wynoszących nawet po 1-2 procent Taką skalę zwyżki mieliśmy w Warszawie, Frankfurcie, jak też w Paryżu. Mało kto się dziś przejmował kolejnymi obniżkami ratingów - dla długu Hiszpanii, czy francuskich banków (m.in. BNP Paribas). Zyskiwały akcje, drożało euro (eurodolar doszedł do poziomu 1,39), zyskiwał na wartości złoty i ceny surowców. Coś się zacięło w tym mechanizmie około godziny 11.00.

Od tego momentu rynki zaczęły radzić sobie coraz gorzej. Nie pomagały nawet dobre doniesienia ze spółek amerykańskich. Większość z nich przekraczała prognozy lub osiągała wyniki bliskie oczekiwaniom (min. Halliburton, Citigroup i Wells Fargo). Przyzwoite były także dane makro z USA, dotyczące dynamiki produkcji przemysłowej we wrześniu (wzrosła nieznacznie - bo o 0,2 proc. mdm - ale wzrosła). Im bliżej było otwarcia sesji w USA - tym rynki wyglądały gorzej, a poranne zyski topniały w oczach.

Sesja w Nowym Jorku rozpoczęła się od spadku, który został w pierwszej godzinie notowań na Wall Street pogłębiony i szybko przekraczał jeden procent. Spowodowało to, że ponad jednoprocentowe wzrosty indeksów w Europie, po wcześniejszym "wyzerowaniu", zaczęły przeobrażać się w coraz silniejsze spadki. Dość szybko indeksy we Frankfurcie czy Mediolanie traciły po 2 procent.

W tym samym rytmie zachowała się GPW. Przed południem, WIG20 zyskiwał ponad 1,5 procent, a na koniec dnia tracił 1,5 procent i tylko dzięki niezłemu fixingowi, kończymy dzień tylko 0,6 proc. pod kreską i ze słabszym złotym. Nieliczne, zyskujące na koniec sesji, blue chipy to BRE, PKN Orlen. Większość spółek straciła na wartości, przy obrocie przekraczającym w sumie ponad miliard złotych. Indeks WIG20 znów wyhamował przy górnym ograniczeniu 2 miesięcznego kanału bocznego.

Choć krótkoterminowy trend jest nadal wzrostowy, nie udało się znów przebić na wyższe poziomy i powalczyć o zmianę trendu średnioterminowego. Piłka jest jednak nadal w grze i byki nie stoją na przegranej pozycji.

Jacek Tyszko

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: wzrosty | USA | giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »