Frank bliski tegorocznych szczytów

Przed rozpoczęciem poniedziałkowej sesji niewiele wskazywało, by dzisiejszy dzień przyniósł istotne zmiany na najważniejszych rynkach, ale wbrew pozorom inwestorzy nie mogli narzekać na nudę.

Przed rozpoczęciem poniedziałkowej sesji niewiele wskazywało, by dzisiejszy dzień przyniósł istotne zmiany na najważniejszych rynkach, ale wbrew pozorom inwestorzy nie mogli narzekać na nudę.

W kalendarzu z makroekonomicznymi publikacjami jedyny wydarzeniem, które mogło mieć pośredni wpływ na notowania polskiej waluty i akcji było posiedzenie węgierskiego banku centralnego. W listopadzie po wielomiesięcznej przerwie pierwszy razy podniesiono stopy procentowe na Węgrzech (do 5,5 proc.) i zdania wśród ekonomistów odnośnie dzisiejszej decyzji były podzielone. Bank centralny uznał jednak, że jedna podwyżka kosztu pieniądza nie wystarczy do powstrzymania wzrostu cen i w poniedziałek po raz drugi w tym roku podniósł główną stopę procentową do 5,75 proc.

Reklama

Reakcja inwestorów z rynku walutowego była dość zaskakująca, bo forint osłabił się w stosunku o ponad 1 proc., czyli można wnioskować, że wyższe oprocentowanie depozytów nie poprawiło negatywnego postrzegania Węgier na rynkach zagranicznych po ostatnich kontrowersyjnych reformach systemu emerytalnego. Po południu złoty także umacniał się względem węgierskiej waluty, ale chyba w większym stopniu wynikało to z zachowania pary forint-euro niż ze zmiany oczekiwań odnośnie wysokości stóp procentowych w Polsce (przynajmniej pierwsza podwyżka w I kw. 2011 r. nie powinna być zaskoczeniem). Jednocześnie euro nie przestało się osłabiać względem franka, a to ma poważne konsekwencje dla osób spłacających kredyty w szwajcarskiej walucie - w poniedziałek z jednego franka płacono ponad 3,15 PLN, tzn. najwięcej od czerwca 2010 r. Do tegorocznych szczytów kurs franka dzieli ok. 2 grosze, więc jeśli spadek zaufania do euro na zagranicznych rynkach wyhamuje, może okazać się, że jeszcze w tym roku frank będzie kosztował niemal tyle samo, co na początku 2009 r., gdy najsilniejsza fala finansowego tsunami przechodziła przez rynki.

Na rynkach akcji w Europie główne indeksy podążały w poniedziałek we wszystkich możliwych kierunkach. Tuż przed zakończeniem sesji na GPW WIG20 spadał o blisko 1 proc., co było jednym z najgorszych wyników wśród europejskich indeksów. Słabiej zachowywały się indeksy z Węgier i Grecji (spadające odpowiednio 1,3 i 3 proc.), natomiast w Europie Zachodniej kontynuacja wzrostów trwała w najlepsze - francuski CAC40 rósł 0,6 proc., niemiecki DAX o 1 proc., a hiszpański IBEX o 1,4 proc. Za oceanem obserwowaliśmy neutralne otwarcie sesji. W związku z brakiem ważnych publikacji makroekonomicznych inwestorzy mogli reagować albo na umocnienie dolara (negatywne dla rynku akcji), albo na pozytywne doniesienia o fuzjach z dużych spółek.

Na warszawskim parkiecie przed głębszymi spadkami indeksy broniły akcje KGHM, które podążały za ceną miedzi i zyskiwały na wartości ok. 2 proc. Z drugiej strony inwestorzy najbardziej zdecydowanie realizowali zyski na walorach dużych banków (akcje PKO BP potaniały o 3 proc.) i spółek z branży energetycznych (PGE -2,5 proc., Tauron -1,5 proc.). Warto także zwrócić uwagę na dużą różnicę w notowaniach marcowych kontraktów terminowych na WIG20 i samego instrumentu bazowego, która w ciągu poniedziałkowej sesji przekraczała 30 pkt.

KOMENTARZ PRZYGOTOWAŁ

Łukasz Wróbel, Noble Securities

Noble Securities S.A.
Dowiedz się więcej na temat: frank szwajcarski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »