Koniec szantażu gazowego

Gaz ziemny. Polsce nie grozi jego brak, mimo że w najbliższych latach nie należy się spodziewać wzrostu sprzedaży z Rosji. Wszystko jest przecież kwestią ceny. Im wyższa, tym gazu na rynku będzie więcej.

W roku 1973 rodzina Huntów, najbogatsza wówczas w Stanach Zjednoczonych, znalazła sposób na uniknięcie skutków szalejącej inflacji, a przy okazji - podwojenia swojej fortuny. Huntowie zaczęli skupować srebro. Początkowo robili to z umiarem, ale po śmierci patriarchy rodu, Haroldsona Lafayette'a Hunta, jego synowie Nelson Bunker i William Herbert porozumieli się z kilkoma bogatymi Arabami i utworzyli srebrny kartel.

Zamierzali kupić całe srebro produkowane na świecie i dyktować ceny. W 1973 r., czyli wówczas, kiedy Huntowie zaczęli srebro gromadzić, cena wynosiła 1,95 dol. za uncję, w 1979 r. doszła do 5 dol., by wreszcie osiągnąć szczytowy pułap 54 dol. za uncję. Huntowie i ich wspólnicy znad Zatoki Perskiej byli w siódmym niebie.

Reklama

I nagle stało się coś nieoczekiwanego. Ceny zaczęły spadać. 27 marca 1980 r. tylko w ciągu jednego dnia srebro straciło połowę swej wartości, a pod koniec roku uncja kosztowała tylko 10,80 dolara. Kilka lat później Huntowie ogłosili bankructwo. Srebrny kartel nie udał się, ponieważ im bardziej rosły ceny surowca, tym szybciej pracowali producenci kruszcu. Uruchamiano pokłady, których nie opłacało się eksploatować przy niższych cenach.

Ta historia Huntów jest w podręcznikach ekonomii podawana jako przykład źle zaplanowanej gry spekulacyjnej i błędnej oceny zasobów naturalnych.

Błąd Huntów popełniamy nagminnie, gdy zastanawiamy się nad tym, jak wielkie są rezerwy surowców energetycznych świata i na ile lat wystarczą. Według raportu British Petroleum "Quantifying energy" z 2006 r., udokumentowane światowe rezerwy gazu naturalnego wynoszą 179,83 bln metrów sześciennych. W 2005 r. świat zużył ich 2749,6 mld, a zapotrzebowanie rośnie w tempie 2,5 proc. rocznie, co oznacza, że gazu wystarczy do roku 2044?

W taki sposób można rozwiązywać w szkole średniej zadania z ciągów matematycznych, ale nie szacować globalne zasoby gazu. Zależą one bowiem, tak jak i w wypadku innych surowców, na przykład srebra, od ceny rynkowej. Przy cenie 50 dol. za 1 tys. m3, opłacalne jest tylko wydobycie na Bliskim i Środkowym Wschodzie oraz w Afryce (Katar, Iran, Turkmenistan, Algeria, Nigeria), przy 100 dol. opłacalne są pokłady na Zachodniej Syberii, a przy 200 dol. i więcej - dostępny staje się gaz za kołem polarnym.

Jeżeli cena rośnie, uruchamiana jest eksploatacja pokładów dotychczas uważanych za nieopłacalne. Rozpoczynają się też bardziej intensywne poszukiwania, które prowadzą do odkrycia nowych zasobów. Dzisiejsze rezerwy gazu naturalnego są blisko dwukrotnie większe niż szacunki sprzed 20 lat.

Gdy jest mowa o zaspokojeniu zapotrzebowania na gaz, od razu myślimy o dwóch odrębnych sprawach: źródłach pochodzenia surowca i drogach transportu, głównie - gazociągach. Takie rozumowanie jest uprawnione wtedy, gdy producentów i odbiorców łączą wieloletnie kontrakty, a właściciel gazociągu jest jednocześnie dostawcą gazu oraz kontroluje jego przesył. Trudno mówić wówczas o rynku gazu. Odbiorca jest zależny od dostawcy, gdyż ten drugi może zwykle decydować, komu sprzedać i ile, a pierwszy jest pozbawiony wyboru.

Długoterminowe kontrakty są dla odbiorcy gwarancją, że dostawy nie zostaną przerwane.Jeżeli jednak istnieje wiele gazociągów, a ich właściciele nie kontrolują złóż surowca, ba, - muszą przyjąć do swoich rur surowiec nadany przez dowolną firmę (do czego zobowiązuje ich zasada dostępu trzeciej strony, czyli TPA) - wtedy powstaje coś na kształt normalnego rynku. W handlu bananami czy tarcicą drzewną nikt specjalnie się nie zastanawia, jakimi drogami towar będzie dostarczony. Dlaczego zatem miałoby to być głównym problemem w handlu gazem?

Długoterminowe kontrakty są dominującą formą obrotu gazem w kontynentalnej Europie. Ale w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych od dawna istnieje rynek gazu, na którym przeprowadzane są transakcje, bieżące i terminowe, a cena wynika z gry popytu oraz podaży. Gazociąg jest niczym autostrada, która może być własnością państwa lub prywatnej spółki. Właściciel autostrady nie może zabronić określonej osobie przejazdu przez nią, nawet jeśli ma z nią na pieńku. Na tej samej zasadzie właściciel gazociągu nie powinien odmawiać przesłania gazu dowolnej spółce, nawet gdy pozostaje z nią w sporze.Tego domagają się unijne dyrektywy dotyczące rynku gazu. Artykuł 18 Nowej Dyrektywy Gazowej (2003/55/WE) zobowiązuje właściciela gazociągu do świadczenia usług przesyłowych wszystkim podmiotom, które handlują gazem, bez dyskryminacji oraz faworyzowania któregokolwiek z tych podmiotów. Od 1 lipca 2007 r. wszyscy odbiorcy uzyskają prawo do zakupu gazu od wybranego przez nich dostawcy. Aby jednak dyrektywa zaczęła realnie działać, musi powstać europejska instytucja regulująca, wyposażona w kompetencje, które pozwolą ingerować w działanie firm gazowych na terenie całego Starego Kontynentu. Na razie przeciwne temu są największe kraje Unii: Niemcy i Francja, które wciąż wolą opierać swe bezpieczeństwo gazowe na kontraktach długoterminowych. Wielkie koncerny, takie jak niemieckie E.ON lub RWE, także są zainteresowane długoterminowymi kontraktami ze swoimi odbiorcami oraz ograniczeniem konkurencji. A za wszystko płacą klienci: przemysł i gospodarstwa domowe.

W rezultacie w 2006 r. ceny gazu dla odbiorców przemysłowych w Unii Europejskiej wynosiły średnio 410 euro za 1 tys. m3, gdy tymczasem w Stanach Zjednoczonych - tylko 230 euro.W USA punktem odniesienia (finansiści nazywają go benchmark) dla cen gazu są ceny kształtowane w bieżących transakcjach w punkcie zwanym Henry Hub, znajdującym się w Earth w Lui- zjanie, w którym zbiega się kilkanaście różnych gazociągów. Kontraktami terminowymi oraz kontraktami bieżącymi (spot) na gaz handluje się na giełdzie nowojorskiej, New York Mercantile Exchange (NYMEX).

Oczywiście, gospodarstwa domowe nie muszą obawiać się codziennych zmian kosztów zakupu gazu, gdyż firmy dystrybucyjne, które kupują surowiec od hurtowników, zmieniają ceny raz na kilka tygodni. Z drugiej strony, jest rzeczą naturalną, że w okresie zwyżki popytu na energię - podczas srogich zim lub letnich upałów - ceny dla użytkowników rosną. Ostatnia zima była w Ameryce ciężka i długa (inaczej niż w Europie), więc cena gazu poszła w górę. Jeszcze we wrześniu 2006 r. wynosiła nieco ponad 4 dol. za 1 mln Btu (około 110 dol. za 1 tys. m3), dzisiaj to już 7,5 dol. za 1 mln Btu, czyli blisko 200 dol. za 1 tys. metrów sześciennych.

W Wielkiej Brytanii, a także po kontynentalnej stronie kanału La Manche, gdzie transakcje gazem odbywają się również na zasadach rynkowych, cena wynosi dziś blisko 110 dol. za 1 tys. metrów sześciennych. Co jest powodem? Ciepła zima i nadmiar gazu na kontynencie. Choć warto pamiętać, że w listopadzie 2005 r. i w marcu roku następnego przez moment cena osiągnęła poziom... 1,5 tys. dol. za 1 tys. m3, z powodu nie tylko zimowego wzrostu popytu, ale i trudności z szybkim dostarczeniem gazu z kontynentu.Kłopoty z brytyjskim surowcem niebawem się skończyły.

Mało tego, w październiku 2006 r. pojawił się nadmiar gazu i 3 października wystąpiło zjawisko nienotowane wcześniej, przynajmniej w hurtowym obrocie, bo ceny osiągnęły wartość... ujemną. Producenci byli zmuszeni dopłacać odbiorcom, aby pozbyć się nadwyżek towaru. Było to związane z komercyjnym uruchomieniem nowego gazociągu Langeled, transportującego gaz z Norwegii do Anglii.

Liczący 1,2 tys. km, biegnący od Nyhamna na zachodnim wybrzeżu Norwegii do Easington w Wielkiej Brytanii, jest najdłuższym podmorskim gazociągiem świata. W ramach testów wpompowano do niego dodatkowe ilości gazu, które zalały Europę. Gdy oddana zostanie jego druga nitka, będzie nim można przesyłać aż 70 mld m3 gazu rocznie.Brytyjscy hurtownicy płacą dzisiaj za gaz cenę ponad dwuipółkrotnie niższą niż europejscy kontrahenci Gazpromu, mający z rosyjskim monopolistą umowy wieloletnie.

Dla Amerykanów dzisiejsze ceny gazu są wysokie z powodu ciężkiej zimy, ale i tak niższe niż w Polsce, gdzie zima była wyjątkowo łagodna. Tymczasem w planach na rok 2007 Gazprom przyjął średnią cenę uzyskiwaną w eksporcie (głównie do UE) na 293 dol. za 1 tys. msześc., czyli o 14 proc. wyższą niż w roku 2006.Ceny gazu z Rosji w kontraktach długoterminowych są powiązane z cenami ropy naftowej. Tak się zwyczajowo przyjęło, choć dynamika popytu i podaży obu surowców jest różna. Ceny ropy zaczęły gwałtownie rosnąć w 2003 r., z powodu zarówno niepokojów politycznych na świecie (wojna w Iraku), jak i wzrostu popytu ze strony Chin i Indii. Duży wpływ na rynek ropy ma kartel OPEC, do którego należy większość producentów.

Zjawiska te mają niewielki wpływ na produkcję gazu, a Chiny i Indie zgłaszają na razie niewielki popyt na ten surowiec. Nie ma więc powodu, by ceny gazu szły w ślad za ropą. Tam gdzie funkcjonuje rynek gazu, zbieżności cenowej nie ma. Brak gazu nam nie grozi, ale w najbliższych latach nie należy się spodziewać wzrostu sprzedaży z Rosji, z uwagi na opóźnienia inwestycji wydobywczych na Dalekiej Północy.

Jednak wiele krajów ma dogodniej położone pokłady gazu niż Rosja, a niemal w ogóle go nie wydobywa. Na Bliskim Wschodzie gaz wciąż jest np. traktowany tylko jako produkt uboczny przy produkcji ropy i "idzie w powietrze". W ciągu kilku lat może się to zmienić, głównie za sprawą gazu skroplonego - LNG, transportowanego tankowcami. Eksperci szacują, że do 2010 r. produkcja LNG na świecie wzrośnie dwukrotnie. Magazyny LNG położone są blisko centrów zużycia, co pozwala zaspokajać popyt bez inwestycji w rurociągi.Obroty gazem LNG odbywają się na zasadach rynkowych, bez długoterminowych kontraktów i poza istniejącym systemem gazociągów. Europa będzie także inwestowała w rury, dzięki którym możliwy stanie się transport taniego gazu z Afryki. Ceny raz wzrosną, raz spadną - i zrobi się normalniej.

Witold Gadomski

Manager Magazin
Dowiedz się więcej na temat: LNG | rezerwy | Rosji | gaz | kartel | zima | srebro | surowiec | właściciel | spodziewać
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »