Kontynuacja spadków na Wall Street

Wczorajsza sesja w Stanach Zjednoczonych po raz kolejny okazała się dość zaskakująca. Po pobiciu rekordów słabości przez amerykańskie indeksy zaledwie dzień wcześniej, większość inwestorów spodziewała się przynajmniej niewielkiego odreagowania.

Wczorajsza sesja w Stanach Zjednoczonych po raz kolejny okazała się dość zaskakująca. Po pobiciu rekordów słabości przez amerykańskie indeksy zaledwie dzień wcześniej, większość inwestorów spodziewała się przynajmniej niewielkiego odreagowania.

Pomimo otwarcia na plusach cała sesja przebiegała pod znakiem dużej zmienności i niezdecydowania, ostatecznie zaś przewagę uzyskali sprzedający i giełdy zamknęły się "pod kreską". Dow Jones stracił 0,55% drugi raz z rzędu kończąc dzień poniżej poziomu 7000 pkt., ważne wsparcie przebił również S&P500, który oddając 0,64% po raz pierwszy od października 1996 roku spadł poniżej 700 punktów.

Nieco lepiej ze swoją 0,14% stratą wypadł Nasdaq. Tym razem impulsem do wyprzedaży było publiczne wystąpienie Bena Bernanke. Szef Fed wypowiadał się m.in. na temat uratowania przed bankructwem spółki AIG, poprzez przeznaczenie na ten cel 30 mld USD. Do tej pory rząd USA "wpompował" w ubezpieczyciela już 150 mld USD, i według Bernanke "jeśli zajdzie taka konieczność kwota ta będzie rosła, gdyż upadek AIG pociągnąłby za sobą nieodwracalne konsekwencje dla całej gospodarki".

Reklama

Szef Fed zaznaczył również, że zwiększanie i tak już olbrzymiego deficytu budżetowego jest "złem koniecznym", gdyż przyszłość wygląda obecnie dość mgliście, i większe wydatki rządowe są jedynym wyjściem, które może okazać się skuteczne jako sposób na wyjście z recesji. Dziś inwestorzy poznają istotne dane z amerykańskiego rynku pracy, mianowicie raporty Challengera oraz ADP Employer Services, mówiące o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym.

Do tej pory jeżeli odczyty raportów znacznie różniły się od prognoz, wywierały one znaczny wpływ na rynek, niewykluczone więc że będzie tak i tym razem.

Zastanawiający jest fakt, że już po raz drugi spadkom indeksów w Stanach nie towarzyszą analogiczne sytuacje w Azji i Europie. Parkiety azjatyckie odnotowały dziś bowiem zdecydowane wzrosty. Główną tego przyczyną wydają się być pozytywne informacje, jakie napłynęły z Chin - odczyt indeksu PMI dla przemysłu wzrósł tam z poziomu 45,3 pkt. w styczniu do 49 pkt. w lutym.

Warto przypomnieć, że wartość wskaźnika powyżej 50 pkt. oznacza wzrost aktywności gospodarczej. Zasługi można przypisać tamtejszemu rządowi, który na wsparcie gospodarki przeznaczył prawie 600 mld USD, i jak widać "stymulacja" wychodzi mu skuteczniej niż rządowi USA.

Podtrzymując wczorajszą tezę, tak duże rozbieżności między kierunkami giełd różnych kontynentów nie powinny utrzymywać się długo. Czy jednak rozwiązaniem będzie korekta na parkietach amerykańskich, czy też kolejne "dołki" w Europie przekonamy się najwcześniej pod koniec dnia.

Artur Pałka

TMS Brokers SA
Dowiedz się więcej na temat: kontynuacja | wall
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »